39. Veronica

296 37 25
                                    

Nie po raz pierwszy Neigri zachowywał się w sposób niewytłumaczalny, ale po prawdzie nie miałam teraz głowy, aby zgłębiać możliwe przyczyny tych anomalii. W myślach krążyły mi zupełnie inne, odmienne tematy. Musiałam jakoś ogarnąć nową rzeczywistość, która nieoczekiwanie zastąpiła mi drogę prowadzącą do spełnienia marzeń o karierze. Niewidzący wzrok wbiłam gdzieś w przestrzeń, oglądając mijające nas okolice i rozmyślając, co stanie się dalej.

Kątem oka zerknęłam na mężczyznę kierującego mereną. Niedawno zajechaliśmy pod dom, ale stanowczo zakazał mi wysiadać z aerocaru, stwierdzając, że zaraz wróci. Może i bym się burzyła lub dociekała, dlaczego nie wolno było mi iść z nim, ale naprawdę to nie był aktualnie mój największy problem. Nawet poruszeni pracownicy ochraniający posesję nie skupili mocniej mojej uwagi.

Miałam inny kłopot, cały czas zastanawiając się, jak sprawnie nawiązać rozmowę z nim, aby jakoś go powiadomić o nadchodzących zmianach. Choć niby wiedziałam, że kto jak kto, ale Neigri akurat nie będzie miał problemu z ogarnięciem tematu. Moja zgryzota okazałaby się bez wątpienia źródłem jego radości, co wiele razy mi powtarzał.

– Co tak frasuje twoją głowę, visyam? – spytał, orientując się chyba, że na niego patrzę.

– Skąd myśl, że coś mnie martwi?

– Milczysz całą drogę od apartamentu – zauważył celnie. Gdybyśmy grali w koszykówkę, a nie rozmawiali, właśnie świętowałby trafienie za trzy punkty. – Poza tym nawet nie sprawiasz wrażenia ucieszonej, a przecież jedziemy do twoich rodziców.

– Po prostu... – zaczerpnęłam powietrza, zmieniając nieznacznie pozycję w fotelu. – Mam kilka spraw na głowie.

– Coś nie tak w pracy? – zagadnął.

– Miałam dziwną klientkę – powiedziałam, chcąc celowo uśpić czujność mężczyzny. Nie chciałam motać mu w głowie. Wolałam na spokojnie przeżyć wizytę w rodzinnym domu, a z Neigrim porozmawiać później i na osobności, bez czekających nas obowiązków bądź odwiedzin. Wejrzał na mnie, wracając do pilnowania drogi. – Właściwie to siostra klientki, ale przy okazji ją poznałam.

– Musiała wywrzeć na tobie mocne wrażenie – ocenił.

– Pewnie tak – stwierdziłam bez przekonania. Milczał, a słowa Poluneshyi nie dawały mi spokoju. Część z nich mogłam chyba odnieść do dzisiejszej wizyty u doktor Serphio, ale zostawała jeszcze inna opowiadająca o stracie. – Wierzysz w przeznaczenie?

– Skąd to pytanie? – zdziwiony nie odpowiedział, unikając responsu.

– Tak po prostu. – Nie wyglądał na przekonanego. – Ta siostra ponoć jest jakąś... wieszczką.

– I przepowiedziała ci przyszłość? – zadrwił. Patrząc na mnie pobieżnie, dostrzegł, że nie podzielałam jego kpiarskiego podejścia. – Visyam, cokolwiek ci powiedziała, pewnie ubrała to w takie słowa, abyś mogła dopasować do nich wszystko. Tacy ludzie żyją z wmawiania innym, że spotka ich ogrom szczęścia bądź zły los, ewentualnie jedno i drugie co by łatwiej było trafić. 

– Czyli nie?

– Czyli nie sądzę, żeby istniał ktoś, kto może przewidzieć każdą przyszłą sekundę życia – odparł. Zerknął znów na mnie, oceniająco lustrując wyraz mojej twarzy. – Gdyby istniały takie osoby, nic nie byłoby tajemnicą, a każdą sprawę można byłoby łatwo rozwiązać. Weźmy na przykład te zaginięcia. Sądzisz, że tyle osób głowiło by się nad tym, gdzie i dlaczego znikają te wszystkie kobiety, skoro wystarczyłoby pójść do wieszczki i spytać?

– Faktycznie, głupio to brzmi – przyznałam, nieco spuszczając głowę. – Pewnie masz rację. Neshya powiedziała coś, czego nie umiem wyrzucić z głowy i nie daje mi to spokoju, a wychodzi na to, że sama się nakręcam, rozważając jej słowa pod każdym możliwym kątem.

Zamroczeni namiętnością [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz