Bark i całe lewe ramię bolało niemiłosiernie, ale starałam się nie uskarżać głośno. Zresztą i tak nie miałam komu. Odkąd odzyskałam przytomność minęło sporo czasu, choć nie umiałabym określić, ile dokładnie spędziłam go w niewielkim, skromnie urządzonym pokoiku przywodzącym na myśl mnisią celę. Mimo upływu kolejnych minut nikt do mnie jeszcze nie zawitał.
Językiem przesunęłam po wargach, chcąc chociaż odrobinę je zwilżyć. Suchość w ustach dawała o sobie znać, już nie wspominając o głodzie. Syknęłam, gdy dziecko zmieniając pozycję, wsunęło się pod żebra. Ja swojej nawet zbytnio nie mogłam zmienić.
Leżałam na jakimś skromnym, ale dwuosobowym łóżku, lecz ręce związane miałam razem tkaniną przeplatającą się na nadgarstkach i przymocowaną do żeliwnego koła przytwierdzonego do przylegającej obok łóżka ściany. Już nawet przestałam szarpać, bo im bardziej próbowałam się oswobodzić, tym mocniej zaciskałam więzy.
Przysiadłam, choć z trudem. Nogi miałam swobodne, dzięki czemu mogłam je podwinąć i przyjąć względnie wygodniejszą pozycję, podpierając ciało częściowo o tę samą ścianę, do której mnie uwiązano. Czułam się jak bydle na pastwisku z tą tylko różnicą, że zamiast na łące siedziałam w obskurnej norze.
Gołe ściany pozbawione jakichkolwiek zdobień i zachowane w brudnym odcieniu szarości raziły nie tylko zmysł estetyczny. Podłoga też nie prezentowała się najlepiej. Deski, niektóre częściowo spróchniałe i przegnite, wskazywały, że nie znajdowałam się w żadnym z nowych budynków. Mogłam być na przedmieściach Dorland w przedwojennych jeszcze budowlach albo w jakimkolwiek innym miejscu wzniesionym przez Ziemian, aczkolwiek i tak niewiele mi ta informacja zdradzała. Nie miałam przecież zatargu z nikim, kto żył na przedmieściach, ponieważ nawet nie znałam tych ludzi, pomijając kilka wyjątków. Moje życie wirowało wokół Zaziemców.
Oparłam głowę o ścianę, przymykając powieki i modląc się, aby pulsowanie skroni zelżało. Teraz to mi przydałby się implant hamujący objawy migreny, chociaż nie posiadałam klasycznych objawów. Zaczerpnęłam głęboko powietrza, starając się uspokoić, bo stres nie tylko nie pomagał, ale też zwyczajnie szkodził, zwłaszcza przy aktualnej ilości kortyzolu wydalanego do krwioobiegu. Musiałam wierzyć, że cokolwiek się stało, gdziekolwiek przebywałam i z jakiegokolwiek powodu nastąpiło to wszystko, Neigri mnie stąd wyciągnie.
Uszu dobiegły ciche, stłumione odgłosy. Coś jakby kroki, ale pewna nie byłam czy dźwięk dobiegał mnie z pomieszczeń zlokalizowanych nad głową, czy może gdzieś po boku. Rozkład budynku stanowił dla mnie enigmę. Równie dobrze mój pokój mógł z trzech stron być otoczony lasem, bo zapach drzew docierał do mych nozdrzy, ale też mogłam znajdować się pod ziemią w piwnicy bądź bunkrze.
Rozejrzałam się po stropie, nie lokalizując żadnego włazu. Jedyne wejście znajdowało się po lewej, ale do tradycyjnych, zwykłych drzwi prowadziły schody. Jakieś piętnaście stopni, jeśli nie pomyliłam się w liczeniu, a to mogło wskazywać, że rzeczywiście zamknięto mnie w wysprzątanej z gratów piwnicy.
Dodatkowo rejestrowałam lekkie podmuchy chłodu, ale nie umiałam dostrzec, skąd pochodziły. Jak na mój gust, nie znajdowało się tutaj żadne, bodajby maluteńkie okienko. Jakąkolwiek funkcję pełniło to miejsce, było ślepe, a jedyne światło pochodziło od niewielkiej lampy ustawionej na drewnianej dykcie nieopodal. Mimo to dookoła panował półmrok, bo żaróweczka chyba zaczynała się przepalać. Neigriemu by się spodobało, westchnęłam złośliwie, nieopatrznie czyniąc przytyk do narzeczonego kochającego ciemność, ale nawet on cenił sobie komfort oraz wygodę.
Skupiłam uwagę na drzwiach, zastanawiając się, kiedy ktoś tu wreszcie przyjdzie i dlaczego właściwie zwleka. Ostatnim wspomnieniem wygrzebanym z odmętów pamięci było wrażenie uderzenia w bok mereny, kiedy jechałam do domu, zaś fakt, iż nie dotarłam do celu, potwierdzał owe wrażenia. Ktoś zaatakował nas w drodze.
CZYTASZ
Zamroczeni namiętnością [ZAKOŃCZONE]
Chick-LitVeronica marzy, aby zostać uznaną dekoratorką wnętrz. Każdy jej krok skierowany jest do celu tkwiącego na końcu ścieżki marzeń. Niemniej jednak nie rezygnuje ona z życia, korzystając z niego pełnymi garściami. Jeszcze nie ma pojęcia, że każda zaznan...