Chyba nigdy jeszcze nie cieszyłem się tak bardzo, budząc się ze snu. Dzisiejszej nocy dręczyły mnie przebłyski wspomnień z dzieciństwa wzbogacone o wrażenia wczorajszego dnia. Tego po prostu nie dało się odzobaczyć ani wyrzucić z pamięci. Dwukrotnie wyrwałem się z koszmarnych mar. Pierwszym razem Vera była akurat w łazience, pośpiesznie wracając do łóżka, zaalarmowana krzykiem, który wyrwał mi się z piersi. Drugim wtuliła się we mnie, powtarzając znajome słowa sugerujące, że to wszystko było tylko snem, z jakiego wnet się wybudzę silniejszy, znacznie silniejszy.
Nad ranem z kolei przebudziłem się przed Veronicą. Wstała dopiero gdy wyszedłem z łazienki, choć po prawdzie kilka minut wcześniej. Potrzebowałem porannego orzeźwienia bardziej niż ogień powietrza. Kiedy jednak wkroczyłem z powrotem do sypialni, zastanawiając się, jak obudzić moją małą, ona już wybierała strój przy tubie nanorobicznej na nadchodzący dzień.
– Nie śpisz? – szepnąłem jej do ucha, przywierając torsem do pleców narzeczonej.
– Jakbyś zgadł, detektywie – odparła przekornie. Dostrzegłem ruch jej policzka charakterystyczny dla rozciągnięcia ust. – Jak samopoczucie?
– Samopoczucie? – zdumiałem się.
Veronica zrobiła krok do przodu, po czym wykonała wolny obrót wokół własnej osi. Teraz bez trudu patrzyła mi prosto w oczy, nawiązując wzrokowy kontakt. Ręce zarzuciła mi na szyję, ocierając się o mnie ciałem.
– Pytam, jak się czujesz – powiedziała, bawiąc się moimi włosami. Czułem jej palce wplatające się w poszczególne kosmyki. – Czy odpocząłeś? A może potrzebujesz jeszcze...
Językiem przesunęła po moich ustach, aby kolejno złapać dolną wargę między swoje zęby. Zieleń jej oczu kusiła, podobnie zresztą jak cała visyam. Dłonie ułożyłem nisko na kobiecych plecach, jedną zsuwając na pośladki.
– Wiesz, że nie zmienię zdania co do szczeniaka?
Zmarszczyła czoło, obniżając brwi. Cofnęła się nieznacznie, przerywając pieszczotę, kiedy odchyliła korpus. Zmierzyła mnie wzrokiem, jakby nie dowierzała, że właśnie zacząłem dyskusję o zwierzaku pilnowanym przez naszą gosposię. W trymiga rozważyłem czy słusznie wspomniałem o iskalu. Może po prostu visyam znudził się czas posuchy i celibatu, choć starałem się być wyrozumiałym, przez co nie sugerowałem nawet zbliżenia.
– Nie o niego mi chodzi, Neigri, tylko o ciebie – rzuciła obrażona, ale nie pozwoliłem jej odejść.
– Skoro tak, chyba powinnaś o mnie zadbać – mruknąłem.
– Nie wyglądasz na zaniedbanego – wycedziła.
Veronicę łatwo było wyprowadzić z równowagi. Już kiedyś pyskowała, ale teraz zdawała się reagować przesadnie na wiele nieznaczących zaczepek. Hormony, prychnąłem w myślach, z cholernym zadowoleniem uświadamiając sobie, jak cudownym szczęściem obdarzył mnie los. Mogła mi pyskować, ile dusza zapragnęła. Należała do mnie, a ponadto wkrótce miałem zostać ojcem na pełen etat.
Ręce zsunęła niżej, dłońmi podpierając się o mój tors, kiedy planowała odepchnąć się ode mnie. Podejrzewałem, że zechce ruszyć w długą, chowając się bodajby na kilka chwil w łazience, ale na to zamierzałem pozwolić jej dopiero później. W końcu sama prowokowała.
Zgodnie z własnymi zamierzeniami docisnąłem mocniej kobiece ciało do swojego, zamykając usta pocałunkiem. Ustąpiła dopiero po chwili, łaskawie wpuszczając mój język do środka i odwzajemniając czułość. Kilka sekund później ponownie powiodła wyżej, ręce znów układając na mym karku. Dźwignąłem partnerkę, przytrzymując ją za uda, kiedy oplotła moją miednicę nogami.
CZYTASZ
Zamroczeni namiętnością [ZAKOŃCZONE]
ChickLitVeronica marzy, aby zostać uznaną dekoratorką wnętrz. Każdy jej krok skierowany jest do celu tkwiącego na końcu ścieżki marzeń. Niemniej jednak nie rezygnuje ona z życia, korzystając z niego pełnymi garściami. Jeszcze nie ma pojęcia, że każda zaznan...