Krem i wódka.

242 23 11
                                    


[DISCLAIMER: No więc tak, przekleństwa są. :3 (Pisze to tylko jakby ktoś miał się przyczepić, w co i tak wątpię. Poza tym, dla mnie dodaję to "uroku" i takiego "żarciku" do tych rozdziałów.)]

(POV SIGMY)

O mój boże... My serio jedziemy jutro o czwartej nad ranem do Rosji...? I to jeszcze pociągiem!? Najwyraźniej muszę się szybko spakować, bo patrząc na to ile rzeczy muszę ze sobą wziąć... Oj, nie będzie łatwo, oj nie...

Po jakichś piętnastu minutach zorganizowałem sobie listę, na której wypisałem wszystkie niezbędne rzeczy które muszę zabrać.
Oczywiście wliczając wszystkie kosmetyki do pielęgnacji skóry i włosów, odżywki i suplementy i tym podobne...

Wyciągnąłem z szafy jedną dużą walizkę, dwie średnie torby i plecak. No wiecie, tak na wszelki wypadek... No bo w końcu jedziemy aż na pięć dni, więc chyba oczywiste jest że muszę być przygotowany na każdy dzień i każdy przypadek, który może mieć miejsce.

Po jakichś dwóch godzinach, byłem już praktycznie spakowany. Miałem już odznaczone wszystkie rzeczy na liście, oprócz... Kremu! Gdzie jest mój krem? No bez niego to nie pojadę... Cera sama o siebie nie zadba.

Na początek poszedłem do łazienki, która była obok mojego pokoju, przeszukałem wszystkie szafki, ale tam nie było mojego kremu. Jak to możliwe... Przecież ostatnio zostawiłem go na umywalce...
Dobra, nie zważając na to, udałem się do łazienki na dół, gdzie ku moim marnym oczekiwaniom, kremu również nie było...

- No halo kurwa... Gdzie jest mój krem..?

Powiedziałem cicho do siebie, tak żeby nikt nie usłyszał. Wiedziałem wobec, że Nikolai śpi, a Fyodor jak nie śpi, to pewnie jest i tak zajęty, więc nie chce żeby jeszcze sobie moim, dla niego pewnie "głupim i nieistotnym" kremem...

Japierdole, była już jakaś dwudziesta trzecia, a ja dalej szukam tego kremu bo nie ma chuja, że pojadę bez niego. Dosłownie ja tu jakiejś schizy dostaje, bo nie mogę znaleźć tego kremu od dwóch chyba godzin. Albo dłużej? Nie wiem, pogubiłem się w liczeniu.
Jeszcze jak by było trochę wcześniej, to bym poszedł do jakiejś drogerii czy coś... Teraz to co najwyżej mogę se pójść do jakiegoś monopolowego, jeszcze nie wspomnę o tym, że i tak mieszkamy na jakimś zadupiu.

- Dobra mam dość, idę po wódkę.

Postanowiłem, że jebać wszystko, idę się napić, mam dość, nie mam kremu, i tak nie zasnę spokojnie, idę po wódkę.
Poszedłem spokojnie, cichym krokiem, tak żeby nikogo nie obudzić, do spiżarni, gdzie trzymaliśmy wódkę.  Tak, "my". Bardziej to była wódka Fyodora, bo Nikolai nie może pić, co już ustaliliśmy... No a ja po prostu zazwyczaj nie piję. Zazwyczaj... No, dziś złamię ten zwyczaj.

- Żołądkowa? Lubelska cytrynówka? Gdzie jest żubrówka!?

Byłem załamany. Nawet wódki nie było... Jak tu pić, jak nie żubrówkę!? Nie no jestem załamany...

...

Jak już było wcześnie rano, około trzeciej trzydzieści. Mieliśmy się już zbierać, no bo w końcu trzeba wyjść trochę wcześniej, żeby się nie spóźnić na pociąg.
Okazało się że krem miałem w kieszeni. W kieszeni kurwa.
Chciałem zajebać głową o ścianę, ale nie ma co marnować takiej ślicznej twarzy jak moja.

- Jesteś już- ło japierdole...

Fyodora chyba zatkało trochę jak zobaczył ile mam bagaży do zabrania. Jednak olałem tą sprawę, miałem ważniejsze pytanie.

- Gdzie wódka?

- Co?

- Fyodor, gdzie dałeś wódkę?

- Czekaj... A OD KIEDY TY PIJESZ? SIGMA???

- Powiedz gdzie dałeś żubrówkę to się dogadamy.

Fyodor był dosyć zdziwiony tym, że nagle zachciało mi się pić alkoholu, bo nigdy wcześniej nie przepadałem za tym. Cóż, dalej nie przepadam, ale miałem ochotę się troszeczkę napić.

- Dobra, słuchaj. Zostawiłem większąc flaszek, ale wziąłem z trzy butelki żubrówki, bo tyle zostało. Będziemy mieć na drogę, albo jak już będziemy na miejscu.

- Dobra to chodźmy już, mamy wszystko.

★★★

No widzicie, bałom się, że rozdział wyjdzie za krótki, a wyszedł za długi-
ヾ⁠(⁠・⁠ω⁠・⁠*⁠)⁠ノ

(Jak się baliście że nie będzie rozdziału, to się myliliscie, ja zawsze dotrzymuje obietnicy. :3)

Fyolai & Sigma - Żyćko codzienne Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz