Złe nawyki, chęć pomocy.

264 21 9
                                    


[DISCLAIMER?: Mogą być przekleństwa i wzmianki o złych nawykach żywienia/zaburzeniach odżywiania. (Tak, wiem, cały czas daje jakiś disclaimer ostatnio, bo mam wenę, żeby pisać w sposób, który może się komuś nie spodobać. Chociaż w sumie to nie wiem.)]

(POV FYODORA)

Szczerze, naprawdę mnie niepokoiło to, że ostatnio Nikolai dosyć mało i rzadko je. Nie wiem dlaczego... Może on tak zawsze, tylko to ja nie zwróciłem uwagi? Może po prostu wpadł w to już dawno, i nie umie z tego wyjść? ... Nie wiem, ale muszę się tym koniecznie "zająć", a przynajmniej dowiedzieć się, o co dokładnie chodzi.

...

Pociągiem jechaliśmy już cztery godziny. Sigma spał, co było dla mnie jak najbardziej zrozumiałe, zważając na to, ile spał. No, jeśli w ogóle spał.
Ja czytałem książkę, wziąłem ich kilka, wiedząc, że lubię czytać i z chęcią zajmę sobie tym czas, jeśli nadejdzie taka potrzeba.
Natomiast Nikolai... On przez cały czas wpatrywał się w krajobrazy pędzące za oknem, lub w swój telefon.

- Niko, martwię się...

Postanowiłem powiedzieć mu to prosto z mostu, nic mnie nie trzymało, aby o tym nie wspominać. Chciałem się dowiedzieć prawdy. Chciałem mu pomóc.

- Hm..? Czemu D-Dosiu..?

Po jego zmartwionym tonie głosu, w którym mi odpowiedział, wiedziałem, se coś jest na rzeczy, oraz, że on doskonale wie, co mam na myśli. Po prostu chciał to ukryć...

- Nikolai... Naprawdę się martwię... Czy mi się tylko wydaję, czy ty strasznie mało jesz...?

Wyglądał, jakby moje słowa przebiły go wskroś. Szeroko otworzył oczy, a jego uśmiech lekko opadł.

- N-Nie, Dosiu... Wydaje ci się...

Czułem, że nie moi prawdy.

- Poproszę, nie kłam... To dla mnie naprawdę ważne. Jeśli chcesz, pomogę ci z tym, tylko proszę... Chociaż daj sobie pomóc...

Nikolai znów popatrzył za okno, już nic nie mówił. Widziałem tylko jak łzy kąpią mu po policzkach, był to dla mnie wyjątkowo smutny widok... Widząc osobę, którą kocham nad życie, płaczącą przez moje słowa, którymi chciałem mu tylko pomóc, złagodzić ból...
Przez resztę drogi nie mogłem się na niczym skupić. Sigma dalej spał, a do niego dołączył również Nikolai. Obaj spali jak zabici. Cóż, ja nie miałem tej umiejętności, żeby zasnąć w pociągu, toteż żadnej innej linii transportu publicznego. No cóż, po prostu miałem pecha. No ale w końcu zostało jeszcze dobre dziesięć godzin drogi... Łącznie mielimy do przejechania aż siedemnaście godzin męczącej i nużącej wręcz trasy, jadąc pociągiem.
Przypomniało mi się, że miałem w kieszeni płaszcza różaniec, który był prezentem na komunię, który dostałem od mojej świętej pamięci babci. Wyciągnąłem go z kieszeni, dokładnie oglądając każdy koralik, każdy mały detalik na krzyżyku, każdy jeden paciorek... Kolor paciorków zaś, przypominał mi kolor lewego oka Nikolaia... Było to oko, którego nigdy w sobie nie lubił, uważał że "ten odcień zieleni nigdy nie będzie mu pasował", oraz, że "zielony kolor wygląda na nim paskudnie"... Ja zawsze uważałem wręcz przeciwnie. Jego lewe oko, w kolorze szmaragdowej zieleni, przypomniało mi zawsze o jego perfekcyjnej niedoskonałości, którą tak ciężko niektórym dostrzec...
Schowałem różaniec z powrotem do kieszeni, gdyż nie widziałem użytku we wpatrywaniu się na niego z melancholią.
Było mi szczerze przykro, że poruszyłem temat jedzenia z Nikolaiem, ale martwiłem się, że to może mieć dla niego negatywne skutki, czego oczywiście nie chciałem.
Na dobrą sprawę, nie wiedziałem nawet, jaki jest powód jego cierpienia... W końcu nie da się tego inaczej nazwać, to było dla niego oczywista nieprzyjemność.
Gdybym tylko mógł mu pomóc, bez zbędnego bólu, oraz niepotrzebnych łez... Chciałem mu po prostu pomóc. Nie miałem na to innych słów.
Przez resztę podróży czytałem książki, tylko to pozwalało mi uciec od złych myśli...

★★★

WSZYSCY PRZEŻYJĄ, OBIECUJE, NIKOMU NIC SIE NIE STANIE. (Nie bijcie mnie plz...)

Fyolai & Sigma - Żyćko codzienne Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz