Trzymajcie na nowy rok. Niech ten obecny będzie lepszy od poprzedniego
,,Jak ja cię nienawidzę i tej twojej parszywej mordy. Jak to dobrze, że masz ją zasłoniętą to przynajmniej nie muszę jej oglądać. Jesteś chujem, zakłamanym mordercą. Nikt cię w ogóle nie lubi. Weź spierdalaj, nie wracaj i przeproś swoją matkę. Kurwaaaaa, trzymajcie mnie. I co się patrzysz, lampudziaro"
-Cole wszystko w porządku?
-Tak, tak
I ponownie wrócił do wyzwisk adresowanym do Kai'a. Tak bardzo był nimi pochłonięty, że nawet nie zarejestrował kto zadał mu pytanie ani kiedy Jay, Kai i Garmadon zniknęli z pomieszczenia, załatwić całą papierologię. Najemnicy nie mogli od tak sobie udać się na misję. Musieli się podpisać, a ktoś musiał to potwierdzić. Musiały być podany powód i dowody zlikwidowania człowieka. Nie można było sobie pójść na samowolkę. W tym przypadku trwało to naprawdę krótko. Na większość rzeczy skłamano i napisano pierwszą, lepszą wiarygodną rzecz, która tłumaczyła dlaczego udają się na misję z dwojgiem łowców.
Nie skupiał się na słowach mistrzów, toteż nie wiele zapamiętał. Jak to dobrze, że za mówienie był odpowiedzialny Zane, który opowiedział czego się dowiedzieli i jaki mieli następny plan. Irytowało go, że brązowooki stanął obok niego jak nigdy nic. I jak w takiej sytuacji miał się skupić, gdy jego obecność aż zatruwała jego przestrzeń osobistą. Gdyby stanął na jakiś kilometr to i tak naruszałby jego granice. Jego persona była przytłaczająca, choć wcale się nie odzywał. W ogóle nic nie robił tylko stał. A on nie mógł zapytać go o to co odwalił, bo przecież byli obok mistrzów i reszty, pożal się boże, drużyny. A obicie mordy chłopaka nie byłoby korzystne dla jego wizerunku. Jeszcze będą dogodne sytuację.
Kiedy tylko Cole doprowadził się do porządku po incydencie w świątyni, udał się do swojej przyjaciółki Vani, aby zaszyła mu materiał na jego ramieniu, który zniszczył mu pieprzony Kai Tong. Nie chciał jechać z zaschniętą krwią i dziurą w ubraniu, a przy okazji pożegna się z dziewczyną. Opowiedział jej o zaistniałej sytuacji, a Vania nie ukrywała swojego zburzenia. Tak, więc obydwoje pluli na szatyna. Lepszej przyjaciółki Cole nie mógł sobie wymarzyć.
A teraz siedzieli na swych koniach przed ogromną bramą, prowadzącą do przedmieść miasta, gdzie budynki nie są już tak ogromne i zatłoczone, jak w centrum. Po za nim mieszkali głównie bogaci w swych ozdobnych posiadłościach. Brama była otwarta na oścież, a przy niej stali dwoje strażników, pełniących wartę. Z prawej, jak i lewej strony ciągnęły się mury, a nawet przejściem tworzyły zadaszenie po, którym spacerował patrol.
Mieli właśnie przejść przez bramę, będąc gotowymi do wypełniania zadania, gdy to usłyszeli wołanie kilku mężczyzn, krzyczących imię Cole'a, który w tym momencie się załamał, widząc jak jego przyjaciele biegną w jego stronę.
-Debilu jeden tak bez pożegnania chciałeś wyjechać?- krzyknął urażony Fungus.
Brunet uderzył się w czoło. Totalnie zapomniał pożegnać się z nimi przez całe to wszystko co się działo wokół niego. Zwyczajnie wyleciało mu z głowy.
-Sorry chłopaki- posłał im zawstydzony uśmiech.
Zeskoczył z konia i stanął na przeciw całej trójki.
-Tylko się pospiesz, Cole- oznajmił Zane.
Pozostała dwójka pozostawiła na zachowanie milczenia. Niezmiernie podpasowało to brunetowi. Nie wytrzymałby komentarzy ani Jay'a, ani Kai'a. Lloyd trzymał się blisko szatyna i z zaciekawieniem obserwował przyjaciół Cole'a.
-To tylko chwila- rzucił szybko.
-Następnym razem może się uda wyjechać- i rozłożył ręce do przytulenia bruneta. Objęli się krótko.
CZYTASZ
☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańska
ФэнтезиZawieszona Kai i Cole żyją w dwóch różnych gildiach i z pewnością to co ich łączy jest śmierć obydwojga rodziców w bardzo młodym wieku oraz zamiłowanie do wykonywanej profesji. Można by też dodać wzajemną chęć do uprzykrzania sobie życia na różne s...
![☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańska](https://img.wattpad.com/cover/341531911-64-k851823.jpg)