☆꧁✬◦°˚°◦. օ ƈʐʏռǟƈɦ ɨ ֆłօաǟƈɦ քօքʏƈɦǟʝąƈʏƈɦ ɨƈɦ ӄʊ ֆօɮɨɛ .◦°˚°◦✬꧂☆

94 11 65
                                    

Zachodziło już słońce, kiedy bezpieczni znajdowali się z dala od Szczygła. Bogowie w tamtym momencie musieli być dla nich niezwykle przychylni, skoro udało im się wydostać zza murów niepostrzeżeni i jeszcze skraść konia, dzięki któremu udało się oddalić jeszcze bardziej. Choć w tamtym momencie najedli się dużo stresu, a zwłaszcza Cole, który musiał nieść Kai'a na plecach i jednocześnie szukać kryjówek, gdzie mogliby się skryć. Wiedział, że jeśli znajdą ich to nie zabiją od razu, a poddadzą torturą w celu pozyskania informacji, a tych informacji mieli niebywale dużo. 

Na szczęście pożar jaki wywołał szatyn skutecznie odwrócił uwagę mieszkańców od nich. Nawet, gdy ktoś zauważył ich przelotnie to nie miał czasu pobiec za nim, zajęty ratowaniem swojego dobytku. Ogień łatwo rozprzestrzenił się po za rynek, trawiąc kolejne niezbyt stabilne budynki. Tak jak myślał Kai, wsparcie Zaskrońców przyjechało i pomagało mieszkańcom w gaszeniu pożaru, jak i ewakuacji ludzi z zagrożonych miejsc. Każdy cieszył się z ich przyjścia i wiązał z nimi ogromne nadzieje. 

Żeby dodatkowo zmylić ludzi, Cole wziął z zabitych ciał fioletowe przepaski i przewiązał nimi swoje i szatyna przedramię. Nie spoczął swym wzrokiem dłużej na zwłoki dłużej niż było to konieczne. Zauważył jak jednemu z nich brakuje głowy. Widok jaki pozostawił Kai był makabryczny, a on nie potrafił odnaleźć pokładów współczucia dla nich. I tak sądził, że każdy już wiedział jak mniej więcej wyglądają. W końcu ich przyjście nie obyło się bez echa, ale przynajmniej mogło to na chwilę zmylić wrogów. 

Kai podczas ucieczki był milczący przez co co jakiś czas brunet wbijał mu palec w poliko, by ten dał jakikolwiek znać życia. Bał się, że ten straci przytomność i już się nie obudzi, a szatyn z trudnością walczył o zachowanie świadomości. Jego oczy same się zamykały. Był naprawdę zmęczony, a adrenalina, jak i strach o Cole'a, które podtrzymywały go, zdążyły już opaść. Czuł się bezpieczniej, mając swojego towarzysza u swego boku.

W mieście był ogromny chaos. Wszyscy biegali i krzyczeli, wynosząc cenne rzeczy. Matki miały na swych rękach dzieci i uciekały z swymi pociechami jak najdalej. W tym chaosie przemieszczali się niepostrzeżenie. Nikt ich nie zaczepił i nie zwrócił przesadnej uwagi. Tylko przed Zaskrońcami chowali się i czekali aż pójdą. Oni stanowili największe ryzyko. Dzięki rozgardiaszowi zobaczyli konie drużyny. Poznali go po tym, że rumak miał siodło z symbolem Zaskrońców. 

Cole nie myślał wiele tylko od razu popędził do kilku koni i posadził na jednego z nich Kai'a, który skrzywił się na to, ale nie poskarżył się ani słowem, że boli go cholernie ta rana. Potem dopiero wsiadł brunet, a szatyn oparł się o jego tors, walcząc z sennością. Dopiero wtedy ich obecność została zauważona, ale nikt ich już nie zdążył powstrzymać, gdy Cole natychmiast ruszył konia do cwału. Usłyszeli za sobą krzyki i bluzgi, a za sobą zostawili kawałek siebie, który nawet ogień nie da rady pochłonąć. Już na zawsze tam zostanie.

Pędzili na koniu, oglądając się za siebie. Nie wiedzieli dokąd mają się udać. Byli bez mapy i znajomości terenu, więc intuicyjnie Cole wybrał trasę prowadzącą  do lasu. Do miejsca, która nagle stało się bezpieczną opcją, choć na każdym kroku czyhają stare istoty i demony. Mimo to, tam najłatwiej byłoby zgubić wroga i wątpił, aby bez odpowiedniego zabezpieczenia wdarli się do pradawnych lasów. Na tych terenach szczególnie trzeba było uważać na nie. Działały tam potężniejsze siły, skoro człowiek nie ingerował w nie aż tak.

Rozbił obozowisko daleko od wejścia do lasów. Wolał już walkę z demonami niż z ludźmi. Z tymi pierwszymi radził sobie o wiele lepiej. Te drudzy go przerażali ze swą popieprzoną ideologią i innymi odchyleniami. 

Dołożył wszelkich starań, by zapewnić im bezpieczeństwo. Jeszcze więcej niż ostatnim razem. Tym razem bardziej się bał o atak ze strony upirów skoro Kai był rany. Niektóre potrafiły wyczuwać woń krwi. Rusałki lubiły jej zapach, a wręcz ubóstwiały kiedy był to zapach krwi młodego mężczyzny, który będąc osłabiony nie stawi im żadnego oporu. 

☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz