Zawieszona
Kai i Cole żyją w dwóch różnych gildiach i z pewnością to co ich łączy jest śmierć obydwojga rodziców w bardzo młodym wieku oraz zamiłowanie do wykonywanej profesji. Można by też dodać wzajemną chęć do uprzykrzania sobie życia na różne s...
Trzymajcie jakiegoś tam memeszka z generatora AI XD
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Tak jestem kunsztem memiarstwa
Cole nie potrafił oderwać wzroku od Kai'a, który poruszał się płynnie i niebywale szybko pomiędzy wrogami, mając w sobie tyle finezji i piękna. Zadawał kolejne ciosy i unikał tych następnych. Raz za razem, brunet myślał, że zaraz jego towarzysz oberwie i w takich momentach serce na sekundę mu stawało, ale wtedy szatyn obracał sytuację na swoją korzyść i to przeciwnik znajdował się w gorszym położeniu, nie raz dostając w nieprzyjemny sposób.
Kiedy na niego patrzył czuł dziwną mieszankę emocji, od których przechodziły go dreszcze. Na własne oczy mógł zobaczyć, dlaczego tak wiele osób obawia się jego osoby, jak i docenia jego umiejętności. Sam jeden dawał radę dziesięciu przeciwników, nie otrzymując żadnych obrażeń. Nie zawsze się ma okazję do zobaczenia tak niezwykłego talentu. Takich jak Kai nie rodzi się wiele, a niektórzy potrzebują ogrom lat i pracy, by być na takim lub chociaż podobnym poziomie co szatyn.
Miał rację mówiąc, aby został tutaj. Przeszkadzałby mu tylko.
Co prawda jego talent był mroczny i zatrważający. Dlatego czuł tą nutę przerażenia na myśl, że podróżuje z kimś takim, kto nawet nie wykazuje oznak współczucia czy zawahania do morderstwa. Sam fakt, że robi to na własny rachunek bez rozporządzenia od władz i nie obawia się tego jest szokujący. Zastanawiał się co później zrobią z tym faktem. Zwyczajnie rządza zemsty go pochłonęła, bo przecież zawsze dbał o przestrzeganie zasad. Miał je w małym palcu.
Całkowicie go rozumiał. Czuł dokładnie to samo. Ponownie przeżywa tą samą, głupią niesprawiedliwość z tą różnią, że nie jest sam i teraz osoby odpowiedzialne za to, choć odrobinę poczują smak ich gniewu. Kai świetnie się spisuje jeśli chodzi o to.
Jest naprawdę piękny.
Pomyślał i długo nie potrafił wyzbyć się tej myśli.
Naprawdę tak myślał, ale wątpił, by kiedykolwiek się do tego przyznał. Kai nie dałby mu spokoju, ale...
Może też odwdzięczyłby się tym samym.
Odwrócił wzrok od walczącego szatyna i przeniósł je z trudem na ułożone równo trzy ciała. Ciężko było na nie patrzeć, wiedząc, że parę tygodni temu twarze uśmiechały się do ciebie pełnią życia. Na razie nie docierała do niego cała ta sytuacja. Wydawała się tak oniryczna, że jego umysł wolno wszystko przetwarzał, ale to dobrze. Tak było łatwiej na ten moment.
Przykrył je tym co miał pod ręką: kocem i śpiworem. Nic więcej nie miał i czuł się okropnie, że na razie tyle mógł zrobić. Zamknął im oczy i odmówił wcześniej modlitwę. Dodatkowo wyrysował znaki ochronne przed przemienieniem dusz w demony, ale to było za słabe. Wątpiłby, że dałoby radę. Do tego trzeba byłoby mocniejszych środków, a tym zajmują się guślarze.