Obydwoje w ciszy dostali się do noclegu u nie jakiej panny Stawskiej, której żaden z nich nie zastał, a co było im na rękę. Gdy dostali się na strych, gdzie mieli spać wiedzieli, że kobieta nie śpi i wyczekiwała ich powrotu. W ciszy było słychać każdy szmer i nawet to jak przekręca kluczyk w zamku. Odczekali moment, gdy na dole się zrobi całkowicie cicho, nim ponownie poruszą temat, który rozpoczęli po Zakusańcu. Wypalone napisy nadal widniały na ich przedramionach, a ból przemienił się w pieczenie, które nie dawało o sobie zapomnieć.
To był łatwy sposób, aby Kai miał udowodnić swoją rację, ale nie chciał robić tego tak blisko wioski. W końcu jako najemnik miał poukrywane wiele broni pod ubraniem i nawet jeśli osoba postronna nie wiedziała o technice ukrywania sztyletów to z pewnością wzbudziłoby to jej podejrzenia. Przecież tylko najemnicy mają schowane tyle broni.
Co prawda nie miał na sobie swojego munduru, w którym potrafił więcej ukryć niż w przeciętnym ubraniu to i tak wolał pokazać się Cole'owi wśród czterech ścian niż jeżeli stać pół nagi obok lasu koło bruneta. To się samemu prosi o kłopoty, a w tym miejscu o nie naprawdę nietrudno.
I kiedy w końcu zrobiło się cicho, Kai wstał z niskiego łóżka i podszedł bliżej Cole'a, który na jego ruchy samemu się podniósł z posłania. Strych, w którym się znajdowali był ciasny i duszny z niewielkimi oknami, które otworzyli na oścież, by więcej świeżego powietrza mogła wejść do środka. Rozświetlili sobie pokój własnymi lampionami. Innego źródła światła tutaj nie było. Na lepsze warunki nie mogli liczyć, a i tak zawsze to było lepsze niż spanie pod gołym niebem obok upirów, czyhających na twoje życie.
Cole nie spuszczał z oka szatyna. Czujnie obserwował jego nawet najdrobniejsze ruchy, a sam Kai starał się go nie irytować i spokojnie wszystko mówić. Atmosfera była i tak już gęsta i napięta do granic możliwości. Miał wrażenie, że jeden nie taki ruch, a brunet zrobi coś czego sam nie będzie się spodziewać. Miał zaciśnięte tak bardzo palce, że pobielały mu gnicie. Chodził nerwowo i niespokojnie.
-Udowodnię ci - szepnął, biorąc rąbek koszuli między palce - Nie zabiłem nikogo od ciebie
Ściągnął długą koszulę jednym sprawnym ruchem i rzucił ją na łóżko. Pod spodem miał czarny, przylegający bezrękawnik sięgający mu aż po samą siłę. Pod nim rysowały się wyćwiczone przez lata mięśnie, które idealnie przebijały przez materiał. Cole przejechał po nich wzrokiem, kończąc swój obchód na oczach Kai'a, który skupiał się na dalszym rozbieraniu. Łowca zagryzł z nerwów wargę. Miejsce tatuażu pozostało nadal zakryte, a jemu już serce w klatce obijało się o zebra nie mając miejsce na nerwowe bicie.
Przez pierś Kai'a znajdował się skórzany pasek, na którym znajdowały się trzy krótkie sztylety. Jeden idealnie w miejsce bijącego organu. Różnił się od pozostałych, był mniejszy i o wiele bardziej starszy. Na jednym z przedramieniu również był skórzany pasek, a na nim nieco dłuższe ostrze przyczepione za pomocą mniejszych pasków. Wszystko to zabrał z siebie i położył delikatne na podłogę.
Szatyn zaczął ściągać podkoszulek, ale z perspektywy Cole'a trwało to jak w zwolnionym tempie. Z każda chwilą ukazywało się coraz więcej skóry, a on śledził jak czerń ustępuje oliwkowej karnacji. Więcej dobrze zbudowanych mięsi się pokazywało i może w innych okolicznościach, brunet rzuciłby komentarzem na ich temat. Może bardziej skupiłby się na nich, ale teraz jedynie o czym potrafił myśleć to o tym, że zaraz przekona się prawdy. Zobaczy na własne oczy czy łowca mówi prawdę.
A jeśli nie? To co zrobi Kai? Rzuci się na niego i powali jak tamtego dnia. Dokończy to co zaczął?
A on sam co zrobi? Czy poprawił się i udoskonalił swoje umiejętności na tyle, by wygrać?
CZYTASZ
☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańska
Viễn tưởngDylogia ,,Modlitwa" Rozdziały w każdą niedzielę o 24:00! Kai i Cole żyją w dwóch różnych gildiach i z pewnością to co ich łączy jest śmierć obydwojga rodziców w bardzo młodym wieku oraz zamiłowanie do wykonywanej profesji. Można by też dodać wzajemn...