Hrubieszów, obecnie.
Słońce jawiło się na horyzoncie, lecz żaden ciepły promyk nie dotarł na ziemię przez gęste, szare chmury zawiśnięte na niebie. Kwestią czasu było, jak poleci ściana deszczu.
Kai patrzył w górę z zadartą mocno głową w tył. Wyglądał na niezadowolonego z zaistniałej pogody, sądząc po jego grymasie twarzy.
-Myślicie, że może jednak nie będzie padać? - zapytał z nadzieją, nadal przyglądając się niebu.
-Padać? - powtórzył za nim Lloyd, kroczący obok niego na swym koniu - To będzie prawdziwa ulewa, jak nie burza - prychnął.
-Świetnie - odchylił głowę na naturalne tory - Jak ja kurwa nienawidzę deszczu
-Jak trochę zmokniesz to nic ci się nie stanie - rzucił leniwie Cole, idący tuż za nimi. Śpiący Jay znajdował się obok. Spał z otwartą buzią i z każdą sekundą ześlizgiwał się z konia - Z cukru nie jesteś
-O bogowie - wyjęczał na to szatyn - Nie będziesz mi bronił marudzenia na deszcz. Nienawidzę deszczu, nawet bardziej od ciebie
Brunet mimowolnie wybuchnął na to krótkim śmiechem.
-Zatrzymajcie się - rozkazała Fatima.
Posłusznie wykonali polecenie. Cole szybko chwycił lejce konia Jay'a, by ten zatrzymał się i gdy tylko to zrobił, rudzielec ześlizgnął się na ścieżkę.
-AUĆ! - krzyknął na to chłopak - Cholera, chyba nabiłem sobie guza - chwycił się za czoło, ustawiając się do pozycji siedzącej - I co się śmiejesz, baranie! - rzucił gniewnie w stronę Cole'a, słysząc jak ten próbuje zdusić śmiech. Kai również uśmiechał się na tą sytuację rozbawiony, podobnie jak Lloyd. Tylko Fatima i Zane, przyglądali się ze spokojem sytuacji. Nie widzieli upadku Jay'a.
-Czemu mnie nie przytrzymałeś lub nie obudziłeś! - odparł z urażą w stronę Brookstone'a, powoli podnosząc się na równe nogi.
-Przytrzymałem ci konia - wzruszył ramionami, jak gdyby nic. Na jego twarzy błąkał się kpiący uśmiech - I jak koń się zatrzymał to spadłeś. Na niego się drzyj, a nie na mnie jak już
Koń obrócił łbem do swojego właściciela nic nie rozumiejąc. Stał, zaczynając przebierać kopytami i kołysąc ogonem.
-Od mojego zwierzaka precz, poczwaro! - krzyknął - Te słodkie oczka nic, by złego nie uczyniłby! - położył swoje dłonie na bokach głowy konia i przyłożył czoło do czoła konia - To rozkoszne stworzenie w przeciwieństwie do ciebie! - fuknął, urażony, obejmując swojego zwierzaka.
-Oj doprawdy - prychnął śmiechem Cole.
-Można polemizować - dołączył do rozmowy Kai za co oberwał w ramię od Lloyda, który rzucił mu znaczące spojrzenie, przypominające mu o ostatniej odbytej rozmowie. Niestety nie było kiedy poruszyć wątku z pocałunkiem, a nie chciał tego robić w grupie.
Speszony brunet odwrócił głowę w miejsce, gdzie można było zobaczyć tylko rząd pól i łąk. Poczuł się jakoś dziwnie z komplementem z strony szatyna. Szatyna, z którym kilka dni temu przeprowadził bójkę i z którym się nienawidzi. To na pewno ta sama osoba?
Nie żeby przeszkadzał taki obrót sytuacji Cole'owi. Miał dosyć wrogów wokół siebie i nawet jeśli Kai potrafił być istnie denerwujący to lepiej, aby ich relacja zmierzała w kierunku ,,ok żyj sobie" niż jeżeli ,,kurwo, nienawidzę cię. Zgiń", jak było do tej pory. Dla przeprowadzenia misji będzie to dużo zdrowsze.
-Przepraszam panom, że przeszkadzam w celebrowaniu miłości - zaczęła leniwie Fatima - Ale chce coś wyjaśnić
Zostało im kilkanaście metrów do miasta, a bardziej do ustawienia się w kolejkę przed żeliwną bramą. Przed nią samą stali strażnicy w granatowych mundurach, sprawdzający dokumenty i kłócący się ostro z przybyszami. Pogoda dopasowana była idealnie do posępnych, wysokich murów Hrubieszowa. Nic dziwnego, że oba miasta nie darzyły się sympatią. Miały więcej różnić niż sama noc z dniem.
CZYTASZ
☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańska
ФэнтезиZawieszona Kai i Cole żyją w dwóch różnych gildiach i z pewnością to co ich łączy jest śmierć obydwojga rodziców w bardzo młodym wieku oraz zamiłowanie do wykonywanej profesji. Można by też dodać wzajemną chęć do uprzykrzania sobie życia na różne s...
![☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańska](https://img.wattpad.com/cover/341531911-64-k851823.jpg)