☆꧁✬◦°˚°◦. օ քօɢʀʐɛɮǟռɛʝ ռǟɖʐɨɛɨ .◦°˚°◦✬꧂☆

211 7 44
                                        

Jay wydobywa z siebie wrzask, przepełniony goryczą i cierpieniem. Krzyczy najpierw z całych sił mimowolnie. Nie ma jak nawet zamilknąć i pokazać się z tej twardszej strony. Ból odbiera mu zdolność rozumowania co się dzieje wokół, wyostrza zmysły tylko na ta jedną rzecz. One wszystkie wrzeszczą o bólu, alarmują go by coś z tym zrobił, ale nie ma co, bo nic nie widzi. 

Nie widzi nawet ciemności, ni światłości, ni wrogów.

Spowite wszystko jest nicością. 

Rzucił w stronę Morro, a raczej tak gdzie ostatnio go widział, bukłakiem wody, który w locie przewrócił się i zdążył ledwo drasnąć ducha, który ulotnił się po tym z pola walki w niesamowitym tempie. Ten palący ból nie zdołał zetrzeć z niego zadowolonego uśmieszka, który Jay nie mógł zobaczyć. 

Nie widział nic. 

Czuł za to za wiele, mając w pamięci ostatni obraz samego Morro z tym swoim psychopatycznym wyrazem twarzy. 

Stracił oko, stracił wzrok, stracił zdolność widzenia, stracił rozeznanie.

W tej chwili uważał, że stracił wszystko, w tym opanowanie, bo wciąż krzyk nadwyrężał płuca, nie z taką siłą, co na początku, ale w ciąż z takimi bezsilnymi uczuciami. Trzymał się za zranione prawe oko, które krwawiło w takich ilościach, że zasłoniło mu widoczność u drugiego. Kiedy tylko próbował otworzyć je, cierpiał bardziej. Miał wrażenie, nie to nawet nie wrażenie

O n c z u ł 

że jego oko zostało przepołowione na pół. Doskonale wiedział, że długa szrama ciągnie się od brwi do końca nosa. Morro postarał się tak, że rana była głęboka wyłącznie na oku i nigdzie więcej. I tak pozostanie blizna po tym zdarzeniu. 

Przyłożył dłoń do uszkodzonej powieki, by nie otwierała się wraz z drugą. To powodowało więcej bólu. Starał się coś zobaczyć. Starł nadmiar szkarłatu z oka i otworzył je z trudem. Wszystko wokół było zasłonięte czerwienią, dźwięki były tylko piszczeniem, a jak już coś słyszał, były  przytłumione. Zane i Lloyd krzyczeli do niego. Drugi już biegał mu na pomoc, ale jedna z alkonost zatorowała mu przejście. Krzyczeli do niego wściekle, a on nie potrafił odnaleźć sensu. Zmysły oszalały, gdy zostało uszkodzone jedno z nich, nie mogą powrócić na swoje miejsce.

Wołali do niego z ostrzeżeniem, a on za wolno dochodził do siebie, tracąc coraz więcej krwi. Wypływała najpierw w formie bardziej wodnistej, teraz stała się bardziej gęsta i ciemniejsza. Spływała po jego policzkach, mieszając się z szkarłatem z rozcięć. Ciekła mu na ubraniach w szybkich tempie. 

Patrzył na walczącego Lloyda, który ciągle coś do niego krzyczał. Ból był tak oszałamiający, że nigdy nie przypuszczał, że coś takiego jest możliwe. To było tak niewyobrażalne, że nie potrafił myśleć o niczym innym. Jakby krew wlewała mu się do środka, zalewając wszystkie neurony i zatrzymując go w tym stanie, że nie był w stanie zrobić niczego. Czaszka pulsowała mu w rytmie wypływania czerwonej cieczy z ran, a serce wygrywało ten wyścig. Biło w rytmie adrenaliny i strachu, tak mocno, że czuł jak domaga opuszczenia się jego klatki piersiowej. 

Już zaraz przekonał się przed czym ostrzegali go jego towarzysze. 

Zaraz nastąpiła kolejna fala bólu.

To demon rzucił go na ziemię. Świat zawirował, a niebo nadal wyglądało tak samo pięknie jak wcześniej

Ile człowiek może znieść?

I następna. 

Bez ostrzeżenia wbiła się swoimi ostrymi zębami w jego ramię. Wrzasnął ponownie. Próbował ją zepchać z siebie, ale nie był w stanie dokonać takiego cudu. Nie miał pojęcia gdzie znajduje się jego broń.

☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz