☆꧁✬◦°˚°◦. օ օȶաǟʀȶɛʝ քʀʐɛֆʐłօśƈɨ .◦°˚°◦✬꧂☆

102 7 26
                                        

Co się mówi po takich słowach?

Zazwyczaj pewnie ,,to miłe. Ty również jesteś moim przyjacielem".

Ale co się mówi czy robi w obecnej sytuacji, gdy ktoś zwraca się do ciebie takimi słowa jak Jay, kiedy wy jesteście w wieloletnim konflikcie?

Nie wie.

Zwyczajnie nie wie, dlatego stoi tak, milczący i zdezorientowany z jednocześnie poruszonym sercem dla, które przypomniało sobie jakie to uczucie tęsknić za nim. Minęło wiele czasu nim pozbierał się po tamtym dniu, a jeszcze więcej gdy przestał patrzeć z utęsknieniem na jakikolwiek kontakt od chłopaka. Chociaż to było głupie, bo nadal czuł się cholernie zdradzony i czuł w sobie wiecznie tą iskierkę gniewu, która rozpalała się zawsze w jego obecności. Tylko z każdym rokiem, ten ogień gasł. Minęło w końcu prawie osiem lat.

I jeszcze nie rozumiał dlaczego on tak bardzo zabiegał o kontakt z nim i to za każdym razem kiedy rozstawali się w kłótni. Nie raz wyzywał jego, jego pracę czy dziewczynę. Nie dawał mu żadnego wsparcia czy chociażby dobrego słowa. W skrócie, nie dawał mu podstaw do tego, by próbował dalej. Wręcz przeciwnie, zniechęcał go przecież do tego. Był wiecznie wkurzony na jego widok, ciągle czuł się zdradzony. 

Tylko teraz czuje się zagubiony.

-Jest już lepiej? - pyta nieśmiało, po dłuższej chwili, kiedy zauważył, że Cole uspokoił się nieco. Nie wiedział na jak długo. Był naprawdę tykającą bombą, która mogła wybuchnąć jakąkolwiek emocją.

Brunet wzdycha ciężko. 

-Nie rozumiem cię...- westchnął - Jesteś uparty i ciągle próbujesz, choć nigdy nie byłem przy tobie w tych ośmiu latach, kiedy potrzebowałeś. Wiecznie rzucałem w twoją stronę wyzwiskami! Powinieneś mnie nienawidzić

-To nie prawda! - protestuje - Nie powinien cię nienawidzić. Ja nie byłem przy tobie kiedy ty mnie potrzebowałeś. Czy to nie znaczy, że jesteśmy kwita? 

-Próbowałeś, choć nieudolnie - parska - Ja nie

-Kłamiesz teraz - rzuca - Wiem, że chciałeś do mnie podejść na pogrzebie mojej mamy. Nya cię widziała

Słyszał o śmierci jego mamy i lubił tą kobietę, zapadła dobrze mu w pamięć. Była ciepłą, pomocną duszą. Choć trzeba przyznać, że nie raz Jay narzekał na nią, bo potrafiła nie raz narobić mu wstydu i była bardzo nadopiekuńcza w stosunku do niego. Ponadto nie można było używać przy niej słów związanych z muszelkami, ponieważ odpalała się w niej gaduła na temat swojej kolekcji właśnie muszelek. Naprawdę miała ogromne zbiory i nie pozwalała nikomu dotykać. Naprawdę się cieszył, że jego własna mama nie przejęła tak typowo matczynych cech i nie panikowała, gdy wywrócił się na przykład na ziemi i rozwalił kolano. Oczywiście przejmowała się, w końcu to rodzicielka, ale nigdy nie tak panicznie jak matka Jay'a. Najpewniej tej spokój wyrobiła sobie na misjach łowcy.

Dlatego nie mógł nie pójść na pogrzeb mamy Jay'a. Przecież ją znał, a ona jego też bardzo długo. Choć kiedy kontakt z Jay'em się urwał nie widział jej praktycznie. Lilly również się przyjaźniła z nią i wiedział, że gdyby mogła poszłaby na ostatnie pożegnanie.

-Co to zmienia? - mruknął niechętnie.

-Spanikowałeś, gdy ją zobaczyłeś, prawda? Powiedziała, że widziała jak idziesz w moją stronę, a później nagle zawróciłeś

-Ja...Ja uznałem, że ona lepiej ci pomoże - odparł cicho.

-Widzisz? - uśmiecha się - Nie jesteś taki zły

-Jak ty sobie poradziłeś ze śmiercią mamy? - wypala nagle z całą mocą.

Zawsze go to cholernie ciekawiło, jak on podniósł się z nóg. 

☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz