☆꧁✬◦°˚°◦. օ առɨօֆӄǟƈɦ աʏֆʊռɨęȶʏƈɦ ʐ քʀʐɛֆʐłօśƈɨ .◦°˚°◦✬꧂☆

125 9 60
                                        

-Ruszmy się - warknął Kai, usłyszawszy krzyki paniki i widząc białą chmurę na końcu korytarza, gdzie znajdowało się wejście na parkiet - Jak się tym nawdychamy to wstaniemy dopiero za jakieś dwie godziny

Przyspieszyli jeszcze bardziej. Nie znajdowali się w głównym wejściu do ogromnej posiadłości, gdzie po raz pierwszy przekroczyli jej próg, bardziej to wyglądało na boczną odnogę przystosowaną dla służby, której w tym momencie brakowało. Echo ich korków odbijały się od ścian ozdobionych barwnymi obrazami i kwiatami. Krzyki powoli cichły i z każdą chwilą robiło się coraz ciszej. Na szczęście nie widzieli za sobą białej chmury.

-Chwila, a co z resztą! - zaprotestował Cole, zatrzymując się gwałtownie i łapiąc szybko powietrze do ust po szaleńczym biegu. Reszta uczyniła to samo, spoglądając na niego w niezrozumieniu - Przecież ich nie zostawimy na pastwę tych najemników!

-Rozdzieliłem się z Lloyd'em i ruszyliśmy innymi drogami w stronę głównego wyjścia, z którego przyszliśmy - zaczął wyjaśniać ze spokojem szatyn - Uznaliśmy, że w taki sposób was szybciej znajdziemy i ustaliliśmy, że spotkamy się wszyscy razem przed bramą posiadłości. Jeśli go tam nie będzie to poszukamy jego, jak i pozostałych pośród śpiących ciał 

-Weź tak tego nie określaj - burknął Jay, czując ciarki na plecach - To brzmi złowieszczo 

-Ale określenie przecież bardzo trafne - wzruszył ramionami. 

-Na martwych ludzi - doprecyzował rudzielec z nieprzejednaną miną.

-A przypadkiem nie mówi się spać jak zabity? - uniósł brew ku górze szatyn. 

-Kto mi wyjaśni jakim cudem wy wiecie o szczegółach tego nalotu, chłopaki? - przypomniał o swojej obecności brunet, zadając bardzo konkretne pytanie, na które chciał znać odpowiedź. Przecież najemnicy są bardzo skryci i tajemnicy. Naprawdę powiedzieliby z taką łatwością o wszystkim Kai'owi? Czy zwyczajnie działał pod przykrywką, ale jeśli by tak wypytywał o wszystko to na pewno wzbudziłby podejrzenia, że nie jest od nich. 

-Nie wiem jak u was - zaczął, ociekając nonszalancją Kai - Ale u nas nie wchodzi się w sobie w drogę, wręcz się z niej ustępuje i pomaga, by żyło się lepiej. Wiesz czasami zdarza się tak, że misję mieszają się ze sobą i jeden musi działać pod przykrywką, a drugi jawnie. Mamy wytyczne na takie sytuacje 

-Czy to jakiś pstryczek w moją stronę? - prychnął, zakładając ręce na piersi.

Akurat w tym momencie sobie przypomniał, jak nie raz Cole wyrażał się o tej gilidi? Widać, że pamiętliwy jest.

-A dobra nieważne - machnął zaraz ręką na swoje własne słowa - Powiedzcie co wiecie

Może zwyczajnie był zdenerwowany i przez to bardziej trudny w obyciu. Sam przecież nie raz taki jest. 

Nie sądził, że kiedykolwiek będzie próbował usprawiedliwiać Kai'a. Czyżby znowu ktoś coś mu dosypał do napoju?

Oblicze, jak i ton głosu szatyna złagodniało na słowa Brookstone'a. Stwierdził, że faktycznie nie musi być aż tak opryskliwy na zwykłe, dociekliwe pytanie. Skoro niedawno zakopali topór wojenny to nie powinien go teraz rozkopywać, a jak już to tylko zasypywać swoją świetną brawurą. 

-Wpadłem na pomysł, aby wmieszać się w najemników skoro nosiliśmy ze sobą stroje - podjął się wyjaśnień już bez nerwów - Było nam łatwiej przechodzić z miejsca na miejsca, a gdy spotykaliśmy kogoś od nich to szybko dawaliśmy znać, że jesteśmy na własnej misji. Zaczepiliśmy jednego gościa albo gościówy, trudno stwierdzić - ostatnie słowa rzucił w zamyśleniu - Powiedział nam tylko tyle, że jest to nalot na burżuazje i są z jednostki granicznej. Potem jak mówiłem, rozdzieliłem się z Lloyd'em i zauważyłem was. Tamten przy wyjściu powiedział nam jeszcze o tym gazie, który utrzymuje się tak do dwóch godzin i w ciągu tego czasu mają przyjść skarbówka i powypisywać kary na resztę winowajców. Kazał nam jak najszybciej stąd spierdalać, bo oni mają odpowiedni sprzęt, by nie wdychać tego 

☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz