☆꧁✬◦°˚°◦. օ ʐɖʀǟʝƈǟƈɦ .◦°˚°◦✬꧂☆

147 7 58
                                        

Nie uwierzyli.

Może inaczej.

Nie potrafią uwierzyć, ale ani Kai, ani Lloyd nie dziwią się temu. To nie było coś łatwe do uwierzenia. Sami mieli z tym problem, a tych problemów nawarstwiało się z każda minutą bez wcześniejszego rozwiązania, choćby jednego z nich. 

Kiedy dotarli na miejsce było już bardzo późno i byli cholernie wymęczeni, całodziennym skupieniem i pilnowaniem Siemka. A jeszcze trzeba było odnaleźć resztę drużyny, o ile jeszcze była na miejscu. Pomimo, że mieli na nich poczekać do następnego dnia to nigdy nie było wiadome, co się wydarzyło u nich. Ciemności i brak mieszkańców, schowanych już w domach nie ułatwiały poszukiwania. 

Na szczęście wypatrzył ich Jay z dachu, na którym się znajdował. Zeskoczył z niego i powitał ich radośnie. Wyjaśnił im, że stoi na czatach kiedy pozostała dwójka spała w gospodzie na samej górze. Cieszył się z ich przyjścia, bo mówił, że o mało co nie zasnął tam na dachu, a nikt z nich nie chciał obudzić się z sztyletem w gardle, dlatego ustawili warty. Nawet jeśli to Kai oraz Cole byli poszukiwaniu to nie zwalniało ich to z zachowania czujności. Byli nawet w gorszej sytuacji niż tamta dwójka, ponieważ byli niepotrzebni oraz szkodnikami dla porywaczy. W końcu po co komu świadkowie, którzy potem mogą ich dorwać. 

Gospoda, w której się znaleźli była w gorszym stanie niż poprzednia. Pokój był może i większy, ale tylko jeden i przeraźliwie było w nim duszno. W środku były tylko dwa małe okienka, które były otwarte na samą oścież i to właśnie pod nimi spali wyczerpani Zane oraz Cole po całodziennym sprawdzaniu śladów wił. Przepytali mieszkańców, którzy wyznali, że od dłuższego czasu nie jest u nich bezpiecznie i czekają aż w końcu gmina prześle im jakiegoś łowce do wytropienia demonów. Zalęgły się u nich topielce, a jeszcze niedawno pojawiły się wiły. Może i jeszcze nie zaatakowały, ale sama ich obecność wzbudzała w społeczności ogromne obawy. Wyglądały na naburmuszone i zniecierpliwione. Nie wykonywały żadnych działach w kierunku zaatakowania ludzi, jedyne co robili to od czasu do czasu im dokuczali poprzez zsyłanie na nich mocnych wiatrów, zrywających dachy czy gałęzie. 

Niestety nie natrafili na żadne wiły. Tylko nieliczne ślady świadczyły o ich obecności. W powietrzu można było wyczuć zapach torfu lub bagna, a w pobliżu nie było żadnych tego typu miejsc. Wiły najczęściej przynosiły ze sobą woń zgniłego mięsa lub wilgoci, często pomieszany z zapachem miejsca, gdzie powstały. Mieli już wskazówkę, że wiły pochodziły z północy, gdzie były masę bagien. To dosyć daleko. 

Obudzili ich, a Kai oraz Lloyd powiedzieli wszystko co zobaczyli. Chociaż to bardziej szatyn mówił niż jego przyjaciel, który tylko od czasu do czasu uzupełniał jego wypowiedź. Kai zwyczajnie lepiej sobie radził niż blondyn, mówił rzeczowo i prosto z mostu. 

Po podzieleniu się informacjami, chcieli od razu się zwinąć i zmienić miejsce. Woleli nie natrafić na psychopatycznego ducha, potrafiącego kontrolować wiatr. Ale o dziwo Cole bardzo protestował i nalegał, aby zostać i wyruszyć rano. Argumentował to tym, że w nocy i tak już jest niebezpiecznie, a Kai i Lloyd dopiero co przyjechali i nie będzie z nich żadnego pożytku, jeśli zostaną zaatakowaniu. Dodał jeszcze na szybko w stronę blondyna:

-Bez urazy oczywiście, Lloyd. Bardziej martwię się o Kai'a

-To słodkie, że się martwisz - skomentował z słodziutkim głosem. 

-Nie schlebiaj sobie - prychnął - Zwyczajnie nie chcę, abyś był nam kulą u nogi 

-Dobra zamknąć się - warknął zmęczony Zane - Zostajemy i z samego rana wyruszamy. Kai stań na warcie

-Ja stanę - szybko zaproponował brunet. 

Łowca zmierzył go wnikliwym wzrokiem w całkowitej ciszy. Widział, że Cole dziwnie się zachowuje. Na pewno nikomu nie umknęło to uwadze.

☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz