W rzeczywistości nie minęło tak długo, jak szatynowi mogło się wydawać. Było to raptem kilka dłuższych chwil niż jeżeli długie godziny.
-Jesteś tam? - krzyknął Kai, przepełniony strachem z przeszłości i tym obecnym.
Chodził tam i z powrotem, próbując się uspokoić. Ręce nadal mu drżały, a serce dudniło w jego piersi. Na szczęście oddech był umiarkowany i potrafił oddychać spokojnie. W najgorszym wypadku straci tą umiejętność, a serce wyskoczy mu z piersi. Może wtedy straciłby przytomność i nie obudziłby się już nigdy?
Czasami chciał tego, bo wtedy zapomniałby o tamtym dniu, a on sam już nigdy nie zatruwałby mu życia. Żyłby sobie spokojnie w zaświatach, nie myśląc o tym, że był światkiem bestialskiej śmierci swoich rodziców. Lubił swoje życie, było dobre. Nie najlepsze, ale lepsze od innych, ale kiedy przychodziły takie momentach jak te...Przypominał sobie automatycznie jak bardzo słaby jest w stosunkowo to tak trywialnych, prostych rzeczy. A było to o tyle żałosne, że miał renomę najsilniejszego i najlepszego najemnika. Zwyrole słysząc jego pseudonim, uciekali w popłochu. A tymczasem on uciekał w popłochu na widok wody, nie umiejąc nawet pomóc Cole'owi, kiedy zaatakowały go topielce. Gdyby nie Jay oraz Lloyd, zginąłby i tylko przez jego słabość.
Słaby i głupi.
W takich momentach jak ten żałuje, że ma zbyt silny instynkty przetrwania i ma dla kogo żyć. Byłoby czasami łatwiej zniknąć, ale nie chce zostawić swoich przyjaciół, Skylor, Jay, Lloyda ani swojej siostry. Jedynej rodziny jaka mu została. Nie potrafiłby złapać jej serca.
Jeszcze musi odnaleźć strzygę.
Na samo jej wspomnienie zacisnął palce na swoich bicepsach, wbijając boleśnie w nie swoje paznokcie. Nie potrafił odnaleźć tej konkretniej, która szesnaście lat temu zamordowała jego rodziców, a jego zostawiła przy życiu tylko dlatego, że jego mama schowała go w rowie w rzece. Zamordował wiele, ale nigdy nie była to ta, której szukał. Tamta była bardziej inteligentniejsza, wyróżniała się od innych strzyg, czuł, że jest inna. I po tylu poszukiwań, nigdy nie umiał ją odnaleźć. Czy wtedy, gdyby zatopiłby miecz w jej piórach w końcu poczułby się wolny?
-Już wracam! - odkrzyknął mu.
Kai poczuł jak coś ciężkiego opada mu z serca, a nogi miękną. Nic mu się nie stało. Żyję. Nie zostanie tutaj sam.
Kiedy wyszedł już z wody, dopiero zauważył jak mocno wbijał sobie paznokcie na przedramieniu, robiąc tym samym czerwone półksiężyce na jego skórze. Poczuł pieczenie i rozluźnił palce.
-I jak? - spytał, kiedy przemoknięty brunet znajdował się tuż przed nim, zachowując odpowiednią odległość, aby go przypadkiem nie ochlapać.
-Jest wyjście - oznajmił, obejmując się ciasno rękoma z powodu zimna. W samej jaskini było już chłodno, a lodowata woda nie pomagała. Drżał - Widział światło. Trzeba tylko zanurkować
-Dasz radę? - zapytał po ciszy, jaka zapadała wokół nich - Jest trochę głęboko
Wziął głęboki oddech i wypuścił go powoli, starając się nie spoglądać na Cole'a. Wstyd mu było za siebie.
-Raczej nie mam wyboru - odpowiedział cicho.
-Pójść przodem czy być tuż za tobą
Zginął palce i wyprostowywał je raz za razem.
-Idź przodem
W razie czego, nie będzie widział jego paniki. Może nie zauważy też jak się topi.
Kai, skup się. Masz cel w życiu. Nie możesz tutaj umrzeć. Postaraj się choć raz w życiu, przezwyciężyć tą głupią traumę. Nie możesz tutaj zdechnąć.
![](https://img.wattpad.com/cover/341531911-288-k851823.jpg)
CZYTASZ
☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańska
FantasíaDylogia ,,Modlitwa" Rozdziały w każdą poniedziałek o 24:00! - czasami zdarzy się o 24 h szybciej Kai i Cole żyją w dwóch różnych gildiach i z pewnością to co ich łączy jest śmierć obydwojga rodziców w bardzo młodym wieku oraz zamiłowanie do wykonywa...