Słońce chowało się za wysokimi sosnami, kiedy skończyli jeść. Z każdym uciekającym promykiem światła, las zaczął wydawać się bardziej przerażający. Pomiędzy drzewami zaczęły rozbrzmiewać nietypowe odgłosy i trzaski. Czasami słyszeli zwykłe zwierzęta, wycie wilków, śpiew ptaków, ale czasem pomiędzy nimi wydobywało się coś dziwnego.
-Co to było? - spytał Kai, nie ukrywając zaoferowania.
-Prawdopodobnie wąpierz - odpowiedział jak najzwyczajniej w świecie, ogrzewając się przy ciepłym blasku ogniska. Odgłos ponownie odbił się echem - A nie pomyłka. To jednak kikimora. Ktoś musiał wleźć na jej teren, bo bez powodu nie drze japy
-A drze japę bo...?
-Jako zawiadomienie ,,hej, właśnie wszedłeś mi w teren. Już nie żyjesz" - rzucił leniwie - Dotyczy do też innych upirów, więc ciekawe, który postanowił się z nią podroczyć
-Nie robi to na tobie wrażenia? - dziwi się szatyn - W sensie rozumiem, że to twoja praca i tak dalej, ale naprawdę idzie się do tego przyzwyczaić?
-Masz na myśli ich przerażający widok czy coś jeszcze? - odparł - Do widoku musimy się przyzwyczaić inaczej ktoś taki nie miałby nawet szansy zostać łowcom, a co do reszty... - zamilka, zaczynając się zastanawiać - Są parę demonów, które będą zawsze robić na mnie przerażające wrażenie. Na przykład leszy - zaczyna wyliczać na palcach - Ponieważ z nim trudno jest wygrać, roztacza aurę szacunku oraz nie robi nikomu krzywdy, jeśli za bardzo nie przeskrobałeś - rzuca znaczące spojrzenie towarzyszowi, mając na myśli incydent z puszczykiem. Kai przewraca oczami, ale nie komentuje, dając brunetowi skończyć - Jest przeogromny, milczący i ma coś w sobie takiego, że jednak czujesz lęk. Przed biesami też czuję obawę, ale myślę, że jak każdy
-Nigdy nie miałem okazji go zobaczyć
-To dziękuj Mokosz za te dobrodziejstwo - parska - Ja miałem przyjemność walczyć z nim raz i sukinsyn zostawił mi ciekawe szramy na udzie - przejeżdża dłonią po udzie na około piętnaście centymetrów - Ale nie ma tego złego, bo po spotkaniu z nim otrzymałem wyższy stopień za ukierunkowanie misji, gdy nasz przywódca był rany. Zadałem też ostatni cios
-Pokażesz? - szczerzy się.
-Co, co pokażę
-No szramę - przekrzywia głowę w bok, jakby mogło mu to pomóc w zobaczeniu blizny spod ubrań chłopaka.
-Niech się zastanowię - łapię się za brodę, nie zauważając w jaki sposób Kai na niego patrzy - Nie - odpowiada twardo, a szatyn robi minę zbitego szczeniaczka, która nie rusza Cole'a - A teraz pozwól, że poopowiadam dalej, bo w końcu zacząłeś temat, który ni jak nie wzbudza we mnie najmniejszych pokładów irytacji
-A ty mówisz o mnie egocentryk - prycha wyniośle.
-Nie odwołuje ani tych słów, ani żadnych innych - prycha śmiechem.
-Dobra, dobra to ty sobie tam kończ, a ja spróbuję zasnąć - kładzie się na plecach, a ręce robią mu za poduszkę. Przymyka oczy.
Cole burczy pod nosem kilka niezrozumiałych słów, a następnie milknie. Nie mija długo, kiedy Kai znowu zabiera głos.
-Nie no, ale gadać sobie możesz. Posłucham przynajmniej - odparł - Zawsze to jakaś nowa wiedza o tobie. Może zmienisz moje przeświadczenie o tobie, że jesteś gburowatym, uprzedzonym deklem, gadającym na prawo i lewo, jaka to moja profesja jest zakałą świata, a ja sam jestem pierdolniętym mordercą?
-Nie umiesz wytrzymać chociaż PIĘCU minut, nie obrażając mnie, co? - fuknął.
-A ty nie umiesz wytrzymać chociaż PIĘCIU minut, nie obrażając mnie, co? - przedrzeźniał jego głos.
CZYTASZ
☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańska
FantasíaDylogia ,,Modlitwa" Rozdziały w każdą niedzielę o 24:00! Kai i Cole żyją w dwóch różnych gildiach i z pewnością to co ich łączy jest śmierć obydwojga rodziców w bardzo młodym wieku oraz zamiłowanie do wykonywanej profesji. Można by też dodać wzajemn...