Cole miotał się się w wodzie i kopał stworzenia starając się dotknąć ich czułych punktów. Kiedy wyszarpał swoją rękę, wyciągnął z pochwy żelazny sztylet, jeden z dwóch jakie posiadał i wbił go w bark jednego z topielców. Ten zaskrzeczał z bólu i wycofał się. Niestety rozświeciło to pozostałą dwójkę, która rzuciła się jeszcze bardziej na chłopaka i przycisnęła go do dna pełnego muru. Jeden z nich uderzył go w pierś i poczuł, jak traci powietrze. Miecz wymsknął mu się z dłoni i zaczął opadać powoli na dno. Robiło się mu coraz ciemnej przed oczami i czuł jak tracił siły. Topielce trzymały go mocno i czekały woda całkowicie wedrze mu się do płuc i zabije go.
Nagle spod przymkniętych powiek ujrzał jeszcze jak do wody zostają wrzucone opiłki żelaza, które zaczynają ranić topielce. Są zdezorientowane i zaczynają patrzeć do góry. Wtedy to jeden z nich dostaje prosto w oko mieczem i przestaję się poruszać. Dwójka wydaje z siebie lamentowe krzyki, przytłumione pod wodą. Jeden z nich, z czarnymi włosami podpływa do niego i chwyta martwe ciało w swoje łapy. Potrząsa nim, ale na nic się to nie zdaje. Topielec został pokonany. Po jakiś czasie osądzie na dno i rozłoży się na muł.
Do wody wskakuje osoba z głośnym pluskiem. Wbija sztylet w krtań upira z czarnymi włosami i wyciąga miecz z drugiego ciała. Następnie zamachuje się na trzecie i stara się mu odciąć głowę. Niestety ten unika ataku i rzuca się na młodego blondyna. Zaczynają się szamotać.
Do wody wskakuje Jay i podpływa do nieprzytomnego Cole'a. Bierze go natychmiastowo w objęcia i wyciąga go na powierzchnie. Oddycha głośno i kładzie bruneta na ziemię. Sam wstaje i wdrapuje się na uskok, a następnie wyciąga Brookstone'a na płaski teren, gdzie rośnie trawa. Przykłada ucho do jego ust i nasłuchuje czy oddycha. Na szczęście dzieje się to, co jest dobrym znakiem. Następnie potrząsa jego ramionami, aby się ocucił. Pomaga to. Cole natychmiastowo zaczyna kaszleć, a Jay pomaga mu się odwrócić na bok, aby mógł wypluć zalegającą wodę.
W tym czasie z wody wychodzi zdyszany po walce Lloyd. Najpierw uspokaja swój oddech, patrząc czy z Cole'em jest wszystko w porządku. Kiedy widzi, że chłopak jest przytomny, czuję ulgę. Wstaje na równe nogi i podchodzi do niego, kucając.
-Wiesz co się stało? - pyta się go blondyn.
Brunet nie opowiada. Jest zbyt zajęty ogarnięciem się po wypluci, w jego mniemaniu, milion litrów brudnej wody. Wypluwa ślinę na ziemię, a w ustach czuję błoto.
-Cole, odpowiedz coś nam - tym razem pyta zmartwiony Jay.
-Ostatni raz...- zaczyna słabo - Ufam laskom
Obydwoje prychają na to krótkim śmiechem.
-Nawet Vani? - pyta z delikatnym uśmiechem.
-Nie będę Vani zaliczał do lasek - mówi, ciężko oddychając. Odwraca się na plecy i przytrzymuje jedną ręką swoje rozszalałe z emocji serce - Dzięki
-Wiecznie ratowany z opresji - prycha Jay.
-Opatrzymy cię - informuje go Lloyd, wstając z ziemi i podchodząc do plecaka, który rzucił na trawę zanim wskoczył do wody - Masz pełno zadrapań i jedną szramę na ręce
-Czekaj - podnosi się, tak by podpierać się rękoma. Czuję się źle, krótko mówiąc, ale zanim zajmie się swoim zdrowiem, chce coś wyjaśnić - Gdzie jest Kai?
Milczą obydwoje. Lloyd podchodzi do niego z apteczką, klękając. Jay przygląda się szramie łowcy i ocenia jego stan. Cole dobrze widzi jego zmieszaną twarz i to jak zagrywa swoją wargę. Od każdego z nich woda kapie z włosów.
-Pytam się coś - warczy.
-Na razie zajmijmy się tobą - odpowiada rzeczowo młodszy, podciągając nogawkę spodni u Cole'a - Daj mi zająć się twoimi ranami
CZYTASZ
☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańska
Viễn tưởngDylogia ,,Modlitwa" Rozdziały w każdą niedzielę o 24:00! Kai i Cole żyją w dwóch różnych gildiach i z pewnością to co ich łączy jest śmierć obydwojga rodziców w bardzo młodym wieku oraz zamiłowanie do wykonywanej profesji. Można by też dodać wzajemn...