Panował środek nocy, wiał chłodny wiatr, a wszystko wydawało się spokojne. W tle grały swą serenadę ptaki nocne, a Lloyd i Kai pędzili na swych koniach między polami w stronę następnej wioski, gdzie prawdopodobnie powinni zastać tam resztę drużyny.
Umówili się, że oni będą śledzić Siemka do czasu, gdy nie spotka się z Obcującym, a oni w tym czasie będą podążać za głównym celem i sprawdzać jakie ślady pozostawił. Nie spodziewali się, że tak szybko zakończą swoje zadanie i spotkają się z towarzyszami.
Milczeli.
Nikt nie raczył się odzywać od tamtej ucieczki i makabrycznej śmierci Siemka. Kai tylko wydawał krótkie polecenia, a Lloyd kiwał na to głową. Nic po za tym. Najpierw sami musieli przetworzyć to, co właśnie się wydarzyło. Możliwe, że to wszystko było tylko złym urokiem rzuconym przez jakiegoś demona, a przynajmniej tak by chcieli. Niestety to wszystko prawdą było.
-Kai- zagadnął niepewnie chłopak w momencie, kiedy zrównali się podczas biegu i zamiast być za nim, znalazł się obok.
-Hm? - mruknął, patrząc na niego przelotnie.
-Zwolnijmy na chwilę
Szatyn nic na to nie odpowiedział, tylko po chwili zaczął zwalniać Flame'a. Wyglądał na zamyślonego, a przynajmniej tyle można było stwierdzić po jego oczach. Reszta jak zwykle była ukryta, dlatego nie raz ciężko było stwierdzić, co czuję Kai. Nawet dla samego Lloyda był on zagadką, a zna go przecież przez większość swojego życia.
-Kai, nigdy nie było okazji, aby tak pogadać od czasu rozpoczęcia misji - zaczął bez nerwów blondyn, a chłopak popatrzył na niego z zaintrygowaniem - No jak się czujesz? Czy wszystko w porządku, tak zwyczajnie pytam...
-Jest dobrze, młody - odparł z lekkim śmiechem.
-No nie wiem...- przyznał bez cienia przekonania - Trochę spadło na ciebie w ostatnim czasie. Wiesz współpraca z Cole'em, ktoś chce ciebie porwać i zwyczajnie boję się, że - urwał - Umrzesz - dodał bardzo cicho.
-Lloyd - powiedział czule - Zawsze mi grozi śmierć, taka nasza praca
-Kurwa wiem, ale nikt na ciebie nigdy nie polował!
-Myślę, że wielu próbowało już - parsknął śmiechem - Nie raz otarłem się o śmierć i nie raz uciekłem od niej. Ja jestem niezniszczalny zwyczajnie. Nie łatwo jest zabić Kai'a!
Uśmiechnął się szeroko, ale młodszy chłopak, dalej nie wyglądał na przekonanego. Nadal był przygaszony i zmartwiony.
-Lloyd - powiedział znowu, ale tym razem sam wspomniany mu się wtrącił.
-Jeśli chodzi o twoją przeszłość robisz się impulsywny i popełniasz głupie błędy, dlatego się martwię
Chciałby zaprzeczyć, nawet już otwierał usta do tego, gdy momentalnie przypomniał sobie o sytuacji z Leszym. Tylko pieprzonym cudem wszyscy się uratowali. Im głupszy jesteś tym więcej masz szczęścia jak widać.
-I sprawa z Cole'em w ogóle nic nie ułatwia - ciągnął dalej - Wiem, jak bardzo nienawidzisz, gdy ktoś wyzywa cię od morderców i nie szanuje twojej pracy. Mam nieodparte wrażenie, że kiedyś dojdzie pomiędzy wami do rękoczynów i wszystko szlag trafi. Przyznaj się, że nie masz zamiaru dać mu dostępu do archiwów - dorzucił podejrzliwym tonem.
-Czasem przeraża mnie to jak bardzo dobrze mnie znasz - odpowiedział nerwowym śmiechem, poprawiając takimi samymi ruchami swój kaptur - Dam radę, Lloyd. Zobaczysz, że wszystko się ułoży i wrócimy cali, i zdrowi i z zwojami
-Tak szczerze nienawidzę być łowcom i najemnikiem właśnie za to, że możesz zobaczyć stratę swoich bliskich
Słowa jego przyjaciela ścisnęły jego serce.
Wiedział jak nikt inny, że Lloyd nie lubił być tym kim jest. Został do tego zmuszony przez swoich apodyktyczną rodzinę, którzy traktują go jako kartę w czasie kłótni i chcą, aby robił to co oni by chcieli, byleby zrobić na złość tej drugiej stronie. Nie przejmują się tym, że ich własny syn oraz bratanek nie chce podążać ich śladami. Wolał ratować ludzi, a nie odbierać im życia. Podobała mu się wizja leczenia ludzi. Niestety przez ich chore pragnienia nie miał czasu na to ani na normalne dzieciństwo tylko na siedzenie przed stosem książek. Teraz czuł, że nigdy nie jest wystarczający i ciągle musi udowadniać coś swojej rodzinie, że jest najlepszy zawsze w tym co robi, nawet jeśli nie lubi tego. Pogodził się z faktem, że jego przeznaczenie zostało wybrane nie przez niego, ale przez kogoś innego. Nie miał siły już na buntowanie się z tym, skoro poświęcił na to całe swoje życie. A gdyby nawet ją miał to i tak chce uniknąć jeszcze większego bycia w centrum uwagi niż jest teraz. Ludzie kochają komentować jego życie, życie jego bliskich, jego wyboru, dosłownie wszystko. Naprawdę nie potrzebuję więcej komentarzy.
I pomimo, że Kai nie raz mu mówił, by się postawił ten kategorycznie odmawiał, mówiąc, że i tak nie potrzebuję więcej problemów niż ma teraz.
-Gwarantuje ci, że wszyscy wrócą - przechyla się na bok, aby dosięgnąć Lloyda i poklepuje go pocieszająco po ramieniu - Nawet Jay
Blondyn wybucha na to śmiechem.
-Oj no weź! Fajny jest
-Wiem, że fajny. W końcu miałem przyjemność go szkolić - odpowiada dumnie - Całą fajność ma po mnie
-Przypominam ci, że raptem to były trzy- cztery razy, ponieważ Gabriel był chory
-Pieprzony archanioł Gabriel - prycha na to - Pamiętaj o jego zacnym tytule
-Z tego co wiem to nie lubi tego tytułu i raz cię wyzwał na pojedynek z tego powodu - odparł z śmiechem.
-Kto by się tym przejmował. Jest tym pieprzonym archaniołem Gabrielem i koniec! - oznajmił bez żadnego sprzeciwu szatyn, zakładając ręce na piersi.
Lloyd uśmiecha się na to rozbawiony.
-Lubię was wszystkich - zaczyna, a jego uśmiech już nie jest tym z rodzaju zabawnych, a melancholijny. Smutek przejął jego oczy - Każdy z was pomagał mi. Chciałbym mieć czasu z wami aż nadto
-Będzie tak - mówi pewnie - I koniec rozmyślania nad czarnymi scenariuszami, bo ci w końcu przyjebie i sam wyleci twój pesymizm
-Broń bogowie! - krzyczy w proteście - Spróbuj, a oddam mocniej! Ostatnim razem tak mnie uderzyłeś, że musiałem udać się do szeptuchy, bo podejrzewałem jakieś złamanie
-Nie przesadzajmy - parska - Koniec końców to było tylko lekkie stłuczenie
-,,Lekkie"? - robi cudzysłów z palców - Lekko to ja cię zaraz wyjebie z tego konia
-Agresja w tobie wstąpiła, mój drogi! To czas, w którym ja spierdalam. Pa, pa! - pomachał mu i ruszył Flame'a do galopu, byleby uciec od Lloyda.
-I tak cię dopadnę! - warknął i pobiegł za Kai'em - W końcu zmierzamy do tego samego!
![](https://img.wattpad.com/cover/341531911-288-k851823.jpg)
CZYTASZ
☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańska
FantasiaDylogia ,,Modlitwa" Rozdziały w każdą poniedziałek o 24:00! - czasami zdarzy się o 24 h szybciej Kai i Cole żyją w dwóch różnych gildiach i z pewnością to co ich łączy jest śmierć obydwojga rodziców w bardzo młodym wieku oraz zamiłowanie do wykonywa...