☆꧁✬◦°˚°◦. օ օɖաǟɖʐɛ ɨ քօżąɖǟռɨʊ .◦°˚°◦✬꧂☆

242 13 90
                                        

Obecnie

Kai gwałtownie otworzył oczy, nabierając głęboko powietrza i podnosząc się do sadu. Skrzywił się zaraz, gdy poruszył za bardzo nogą, owiniętą w bandaże. Zaczął przecierając swoje zaspane oczy, by zyskać więcej czasu na uspokojenie się. Kolejny koszmar.

Śniła mu się Skylor. I jedyne co pamiętał z tego snu, że kazała mu się obudzić. Na pewno rozmawiali o czymś jeszcze albo przyśniło mu się jakieś wspomnienie z nią, ale nic nie mógł sobie przypomnieć więcej. Pozostało tylko jej słowa, każące mu wstać, więc to uczynił.

Wtedy zorientował się, że obok niego nie ma bruneta, a słowa jego przyjaciółki nabrały jeszcze większego sensu.

Nim zasnął, Cole powiedział, że stanie na warcie i będzie pilnował otoczenia. Stwierdził, że nie muszą się zamieniać i nawet nie powinni skoro szatyn był ranny, a on i tak nie zaśnie przez całą noc. Nawet nie zamierzał, zbyt bardzo bojąc się, że lęki minionego dnia dopadną go właśnie wtedy. Ostatnie co widział Kai było to jak brunet siedzi skulony przy ognisko spoglądając na tańczące ogniki. Takie same bawiły się w jego oczach. Nawet one nie potrafiły rozwiać melancholii w jego duszy. Pozostałe rozświetlały jego smutną twarz.

Chciał go zapytać o jego smutek. Bardzo chciał go pocieszyć, ponieważ on również stracił bliskie osoby. Nie wiedział też, co się z nim działo, gdy stracił go z oczu. Musiało być coś jeszcze, coś co nim mocno wstrząsnęło i teraz wychodziło na wierzch. Dłużej nie potrafił tego ukrywać, a Kai nie chciał dłużej patrzeć na jego cierpienie. Bardzo pragnął otoczyć go taką samą opieką, co on sam został otoczony.

Jednak plany poszły w łeb, bo zmęczenie wzięło górę i zasnął nim się obejrzał.

Trudno było stwierdzić jaka była godzina. Niebo było rozświetlane tysiącami gwiazd, a księżyc wysoko nad nimi. Dawał sporo światła i rozświetlał mroki, a raczej próbował, bo puszcza wyglądało przerażająco. Im bardziej się wpatrywało w jej mrok tym bardziej widziało się coś co nie powinno i wkradało się jeszcze większy strach.  Nie było się pewnym czy to co oczy zauważyły, istniało naprawdę czy było tylko wytworem umysłu.

Najemnik wstał z trudem na równe nogi. Usłyszał cichy płacz. Na początku nie był pewny czy dobrze słyszy czy, aby na pewno jest to to, a nie szelest liści czy jakiś trik upira, by przyciągnąć go do siebie, ale im dłużej słuchał tym bardziej stwierdzał, że musiało być to ludzki płacz. 

I ten płacz należał do Cole'a, siedzącym z dala od bezpiecznego kręgu jaki utworzył. Był oparty o drzewo, skulony ze schowaną w nogach głową. W palcach trzymał się tlącego się papierosa. Przynajmniej tak z początku myślał, ale podchodząc coraz bliżej, zdał sobie sprawę, że ponownie czuję ten sam dziwny zapach co podczas nocy po Zakusańcu. Pachniało mieszanką ziół i tabaką, którą dobrze znał. Przestał ją stosować dawno temu, gdy Skylor i Nya zaczęli mu robić kazania na ten temat. Rzucił to, aby przestały gdakać na ten temat. Obydwoje czasami potrafiły być nienośne, kiedy łączyły się przeciwko nim.

-Cole...? - zapytał delikatnie, znajdując się blisko niego.

Chłopak nie zareagował. Nadal dusił w sobie płacz, co było widać po tym jak jego ciało drżało. Dlatego Kai delikatnie położył rękę na jego ramieniu przez co brunet podskoczył wystraszony gotowy do ewentualnego ataku, ale szybko zorientował się, że to nie żadne niebezpieczeństwie. Mimo to przerażenie go nie opuściły, a przybrało inną tematykę, bo właśnie jego towarzysz był świadkiem jak w środku nocy ryczy, wciągając zapach ziół na uspokojenie, ale przecież on nie wie, że to na uspokojenie. Powiedział mu tylko, że są to zioła. Głównie starał się zmienić temat rozmowy, byleby nie wdawać się w szczegóły jego wspomagaczy.

☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz