☆꧁✬◦°˚°◦. օ ɖաóƈɦ śաɨǟȶłǟƈɦ .◦°˚°◦✬꧂☆

114 9 88
                                        

Iskry zabłysły, kiedy zapałka zetknęła się z draską, rozświetlając ciemności jaskini. Jej żywotność nie trwała długo. Za chwilę zgasła nim chłopak zdążył zrobić to co chciał.

Kai przeklął cicho i wyciągnął następną. Wykonał taką samą czynność, dodatkowo osłaniając ją dłonią, choć przecież to nie było potrzebne. Żaden wiatr nie wiar. Zapałka złapała ogień, zapalając się ciepłym ogień. Szatyn za jej pomocą zapalił swoją lampę naftową, która na szczęście wraz z nim przeżyła upadek na ziemię. 

Nie miał pojęcia gdzie się znajdował i ile czasu upłynęło. Wiedział tylko tyle, że uderzył w drewnianą zaporę, rozwalając ją, a następnie tracąc przytomność. Musiał nieźle w nią uderzyć, a samemu daleko poszybować skoro po ocknięciu nie wyczuł żadnych elementów drewna. Możliwe też, że zwyczajnie ominął je, kiedy dłońmi przesuwał po podłożu w celu wyszukania swoich rzeczy. 

Było cicho, niepokojąco cicho. Słyszał tylko cieknącą wodę bez żadnych dźwięków pasujących do ludzi. Jego orientacja w ternie w tym momencie nie istniała, tak samo jak poczucie góry, dół i lewo, prawo. Wszystko miało jednakową ciemną barwę.

Próbował się rozczytać z mapy, ale trudno było mu się w niej odnaleźć, kiedy nie znał żadnych punktów orientacyjnych. Teraz przydałby mu się Cole. On by wiedział jak użyć.

Martwił się też o Lloyda. Czy wszystko było z nim w porządku? A co jeśli cały ten Morro zrobił mu krzywdę, a on nawet nie ruszył mu na pomoc? Naprawdę pragnie, by wszyscy znaleźli się cali.

Samotnie poruszanie się w tej mrocznej toni jest niesamowicie niepokojące, jak i przerażające, kiedy wiesz, że ktoś czyha na twoje życie i w każdej chwili może wyskoczyć ci za twoimi plecami. Przynajmniej dzięki tej wyprawie wiedzą o słabym punkcie ducha. Kto by pomyślała, że woda może okazać się niebezpieczna nie tylko dla niego. 

Stawiał pomału kroki, a drugą ręką trzymał na prawej ściance. W taki sposób posuwał się, sam nawet nie wie gdzie. Zwyczajnie przed siebie, byleby nie stać w miejscu. Zastanawiał się czy może nie krzyknąć, aby w taki sposób odnaleźć przyjaciół, ale obawiał się, że w taki sposób sam Obcujący go znajdzie. Choć czy teraz nie wylizuje swoich ran? Na samą myśl o jego obrażeniach, uśmiech sam wchodzi mu na twarz. Teraz na pewno duch nie pokusi się o bezpośrednie ataki skoro znają jego słabość. Najpewniej będzie atakował długodystansowo.

-Kai? - usłyszał głos z ciemności.

Przystanął i zobaczył, jak w mroku pojawia się małe światełko, które było za słabe, by ukazać twarz osoby. Na szczęście głos mu kogoś przypominał. Kogoś kto go baaaardzo nienawidzi.

-Cole? - zdziwił się.

-Tak

Zbliżyli się ku sobie i wtedy szatyn mógł bardziej przyjrzeć się twarzy chłopakowi. Niestety musiał trochę zadrzeć głowę bardziej ku górze, ponieważ był od niego wyższy, co zawsze niesamowicie irytowało Kai'a. Zwyczajnie tego nie lubił, gdy był niższy, a u bruneta nie lubił tego bardzo. Nie dość, że patrzył na niego z góry swym wzrokiem to i tak to robił przez swój wzrost. Nie było jakiejś kolosalnej różnicy pomiędzy nimi, ale była. Przynajmniej od początku misji jego spojrzenie nieco złagodniało w stosunku do najemnika. Nie umknęło to jego uwadze i wiedział, że miało to związek z lękiem jaki zaprezentował po ich bójce. Nie chciał, by inny wiedzieli o jego słabości i nienawidził jej okazać, bo przecież to było takie głupie....Przecież to tylko woda.

Ale dzięki temu Cole stał się w miarę milszy dla niego. O bogowie, pewnie robił to z litości, aaaale miał cichą nadzieję, że zwyczajnie przekonuje się do niego. 

☆꧁✬◦°˚°◦. քօʍóɖʟ ֆɨę ɖօ ʟǟʋʏ .◦°˚°◦✬꧂☆- [Lava Shipping] x mitologia słowiańskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz