– Nie boimy się.
Takie właśnie słowa Szakłak rzucił królowej w twarz. Odbiły się od alabastrowej maski, którą zdążyła nałożyć jej wysokość. Tego mniej więcej się spodziewałam. Rzadko widywałam ją bez maski.
Kiedy pochód złożony z Szakłaka, Szaleja i Piołuna wkroczył do sali audiencyjnej ze stukotem szpilek i szelestem tafty, królowa uniosła brew. Jedną. Prawą. Bo lewą odrobinę zmarszczyła. To była cała jej reakcja na szczurzych gości – albo zakładników, a do niedawna jeszcze przez moment więźniów – paradujących przed nią w jej własnej sukni ślubnej czy płaszczu z amarantowych soboli i granatowego adamaszku.
– I?– spytała po dłuższej chwili milczenia. – Chcecie może coś dodać?
Przemówiła głosem czystym i chłodnym jak woda z krynicy, ale ja wiedziałam, że ta woda została przelana do ołowianego kielicha, że dodano do niej wyciągu z cykuty i że może otruć każdego, kto zanurzy w niej usta. Nawet w tak rzeczowym pytaniu pobrzmiewało coś z ubawionej pobłażliwości, a więc wyższości.
Uznałam, że muszę iść z nimi, nawet jeśli przystanęłam w połowie drogi do tronu i teraz obserwowałam całą scenę z pewnej odległości, znowu czając się w bocznej nawie, za kolumnadą, już dawno dostrzeżona, ale nie niepokojona żadnymi komentarzami ze strony strażników czy jej królewskiej mości.
Szalej podniósł rękę – czarną rękę z długimi, ostrymi pazurami, której w myślach nie umiałam nie nazywać łapą – jakby był żakiem zgłaszającym się do odpowiedzi.
– Mów, proszę. – Przez wargi królowej przemknął blady cień uśmiechu.
– Ja to trochę się bałem, szczerze mówiąc – stwierdził jakby skruszonym głosem. Tym razem zupełnie nie zwracał uwagi na kuksańca, jakiego zasunął mu Piołun, choć zachwiał się i dla odzyskania równowagi rozłożył obie ręce, przedreptał kilka kroków w przód i opadł na ramię Szaklaka. Ten tylko wzniósł oczy ku sufitowi.
– A czegóż to? – dopytywała królowa.
– Że nas tam w dole zasypie podczas trzęsienia ziemi – wyjaśnił. Zaraz potem zamyślił się lekko: – Ale u was jeszcze żadnego nie było. No chyba że jakieś przespałem...
– W naszym królestwie nie zdarzają się trzęsienia ziemi – oświadczyła królowa z wyrozumiałością, jaką przyjmuje się wobec dzieci i chorych na umyśle. A przynajmniej takie wrażenie odniosłam, gdy na dźwięk jej głosu po plecach przebiegł mi dreszcz. Jeśli więźniowie z rogami i pazurami, w gorsetach, sukniach ślubnych i butach na obcasie prezentowali się groteskowo i może nieco upiornie, to jednak właśnie jej smukła postać w szarej sukni zasiadająca na tronie budziła prawdziwy respekt.
– Ooo! Naprawdę ich nie ma? Poważnie?! – Szalej jednocześnie otworzył usta i uśmiechnął się szeroko, wpatrzony w królową, jakby to gwiazdka z nieba spadła prosto pod jego stopy. – Prawdziwa Pobłogosławiona Kraina... Myślałem, że opowiadają nam bajki. Tak na zachętę. Żeby... no wiecie... – I zaśmiał się nerwowo.
Łagodny klimat, obfite deszcze, rzeki pełne ryb, łany zbóż uginające się pod ciężarem kłosów... Byłam świadoma, że nasze królestwo przedstawia się jako krainę dostatku i krasy. Mlekiem i miodem płynącą ziemię obiecaną. Niestety wszyscy pamiętaliśmy bardzo dobrze, kto, komu i kiedy ją obiecał. Łupieżcze wyprawy szczurów nasiliły się w czasie Trzyletniej Zimy, czasu wielkiego głodu. Sucha, spękana ziemia Północnego Wschodu dawała niewiele, dużo żądając w zamian. Większość ich krain trwała w okowach wiecznego lodu i wiecznej nocy. Wyspy bliżej południa były skaliste, a największą z nich niemal w całości zajmowała Pustynia Płonących Kwiatów. Kratery plujące ogniem i dymem, rzeki lawy spływające rozpadlinami i wypalające wszystko na swej drodze, ciernie i głogi – i żyjące w górach bestie, których nikt nie zdołałby poskromić... Nasze cieniste gaje, leniwie płynące strumienie, pola rzepaku i słoneczników wydawały się rajem, w który nawet do końca nie potrafili uwierzyć. Z twarzy Szaleja mogłam wyczytać, jak bardzo niewiarygodne jest dla niego, że tu naprawdę może nie być – wcale! nigdy! ani razu! – trzęsień ziemi.
CZYTASZ
Odtrutka na szczury Tom I Królewna wśród skorpionów
Viễn tưởngZło zostaje pokonane - dzięki Niebiosom i zgodnie z planem. Po wielu latach walki z okrutnym plemieniem szczurów królestwo elfów może wreszcie cieszyć się zasłużonym (s)pokojem. Albo i nie. Po drodze nastąpił bowiem koniec świata, a ich król obiecał...