– Myślałam, że do wyboru króla wymaga się jakichś prób...
– Przeszedłem je, myszko. – Teraz Szakłak wyglądał na rozbawionego. – Wiem, że musimy jeszcze nadpisać te ślady... Mam na myśli sam ryt znaczenia... To znaczy tatuaże... Ale najważniejsze za nami.
– I do obrzędów nie potrzebowaliście waszej kapłanki? – spytałam. – Tej, która zniknęła?
Chyba nie powinnam zdradzać wszystkiego, co Pokrzywa wyjaśniała mi o Czerwonej Wiedźmie, ale powiedziałam to zupełnie odruchowo.
– Bez obaw, myszko. Wszystko odbyło się według Księgi Miar i Wag. Dopełniliśmy wszelkich niezbędnych rytuałów.
Jego oczy lśniły krwawo jak słońce zachodzące nad polem bitwy.
– Ale potrzebuję znaku – dodał.
– Znaku?
– Jestem jednak pewien, że go otrzymam. Trzy są z nami. Słyszę ich głosy. Muszę zyskać pewność co o jednej, ostatniej kwestii. Czuję, że prawie ją mam. Że wystarczy wyciągnąć po nią dłoń... A potem wszystko zostanie w rękach Sześciorękich.
Widziałam, że jest zmęczony jak po długim biegu. Ale nie byłam pewna, czy dziś biegał z Pokrzywą.
– My... myślisz o tych waszych siostrach? – zapytałam. – Czekasz na ich powrót?
– Siostrach? Dracenie i Monsterze? – Czerwień jego oczu tliła się teraz cicho jak żar w kominku. – Nie, wybacz, ale nie... Chciałbym wierzyć, że je odnajdziemy, ale obawiam się, że poległy w Bitwie przed Zmierzchem. Dotąd nie trafiliśmy na ich ślad... choć to prawda, że będąc tu, nie mogliśmy się zaangażować w poszukiwania osobiście... Przepraszam cię.
– Mnie? Za co?
– W chwili szczęścia okazałem się taki samolubem. I akurat nie pomyślałem o nich...
Do tej pory nie sądziłam, że wybór Szakłaka był dla niego powodem do radości. Mój towarzysz sprawiał wrażenie przytłoczonego wizją nowych obowiązków. Ożywił się, mówiąc o próbach – widać miał powody do dumy – i z wyraźną ulgą przyjął, że zapadła decyzja, którą i tak należało podjąć. Nigdy bym mu tego nie wypominała. Ale...
– Ale one nie są pretendentkami do tronu? – spytałam. – Skoro u was nie decyduje starszeństwo.
Szakłak aż przyklęknął. Złapał się za brzuch. Myślałam, że coś go boli, przerażona przypominałam sobie słowa królowej o truciznach i w panice zaczęłam przetrząsać sakiewkę, w której od naszej przygody w mateczniku nosiłam driakiew niwelującą działanie niektórych toksyn. Ale niepotrzebnie. Potrzebowałam chwili, by zrozumieć, że Szakłak zaśmiewa się do rozpuku.
– Powiedziałam coś głupiego? – obruszyłam się troszkę. Przede wszystkim byłam zła, że tak spanikowałam. – Dziewczyny nie dziedziczą tronu?
– Dziewczyny... – Szakłak wypowiedział to słowo z nieco inną intonacją, by przypomnieć mi, że używam obcego im, elfiego konceptu. – Dziewczyny... owszem. Wszystkie dzieci króla mają prawo do korony. Każde może stanąć do pojedynku, jeśli decyzja większości mu nie odpowiada. To znaczy wytypowany kandydat...
– Jak ty?
– Jak ja... do niedawna.
– Więc co cię tak rozśmieszyło? – spytałam, jak mam nadzieję, bez dąsów. Nie wina Szakłaka, że się o niego bałam.
– Nie znasz naszych sióstr. Może Trzy pozwolą, byśmy mogli je jeszcze zobaczyć. Wtedy zrozumiesz. Zresztą one nadal są maleńkie...
– Tak jak Durianek?
CZYTASZ
Odtrutka na szczury Tom I Królewna wśród skorpionów
FantasyZło zostaje pokonane - dzięki Niebiosom i zgodnie z planem. Po wielu latach walki z okrutnym plemieniem szczurów królestwo elfów może wreszcie cieszyć się zasłużonym (s)pokojem. Albo i nie. Po drodze nastąpił bowiem koniec świata, a ich król obiecał...