Siedzieliśmy w kręgu, na poduszkach, niski stolik zniknął, ale przed każdym z nas znalazła się tacka pokryta jakąś czarną, lśniącą farbą i parująca czarka. Aromatyczny zapach ziół mieszał się z wonią palonych trociczek, które stały pośrodku. Dłuższą chwilę spędziliśmy w ciszy, zanim przedstawiałam swoją prośbę. Wszyscy umilkli. Dopiero gdy z pierwszej trociczki została smuga ciepłego popiołu, każdy z siedzących kolejno zabierał głos. Zrozumiałam, że tak wyglądają szczurze narady. Dużo mniej gadania.
Ciekawe, czy dla Szaleja takie zastanawianie się w milczeniu trwa chwilę czy też całe wieki? Wszyscy pochylili głowy i zamknęli oczy, więc nie chciałam jako jedyna rozglądać się i sprawdzać, czy nikt nie wierci się na swojej poduszce. Durianek siedział na kolanach u Szafirka, i to nad podziw grzecznie. Chyba rozumiał powagę sytuacji.
Milczenie, które zapadło po tym jednym jedynym słowie Szakłaka, było jednak inne niż to na początku narady. Gęste i lepkie.
– Czy to oskarżenie? – spytałam go.
Ale Szakłak nie odpowiedział. Zamiast niego głos zabrał Kątnik.
– Używanie praksy wymaga wielkiego skupienia i ogromnej motywacji. Dałaś nam do zrozumienia, że tej drugiej ci nie brakuje, wasza wysokość.
Wzdrygnęłam się. „Waszą wysokością" tytułowano mnie naprawdę rzadko. Ale czy mimo tej ceremonialnej formy Kątnik również nie podważał moich intencji? Nie sugerował, że „dawać komuś do zrozumienia" to tylko deklaracja, nie stan faktyczny? A poza tym z moim skupieniem jest nie najlepiej? Jeśli chciałam być uczciwa wobec naszych szczurzych gości i samej siebie, musiałam przyznać mu rację. Moja koncentracja pozostawiała wiele do życzenia. A determinacja miała się wyrażać w formułce, którą powtarzałam jak katarynka ze strachu, że dam się przegadać. Zdziwiło mnie, że przejrzał mój podstęp tak szybko. I to akurat on, preceptor królewskich dzieci, z którym dotąd nigdy nie rozmawiałam.
Szakłak też wyczuł, co się święci. Ale on znał mnie lepiej. Odrobinę lepiej.
I dlatego poddał pod wątpliwość to, że mi zależy?
Uznałam, że powinnam się odezwać, ale akurat w tym momencie Szakłak podniósł głowę:
– Pytanie jeszcze, co to za motywacja.
Odpowiedziałam mu jedynie zdumionym spojrzeniem. Doskonale wiedzieliśmy, jakie pożytki może mi przynieść opanowanie praksy. A Pan Rekin sam przecież proponował, że nas tego nauczy.
– Przyszłaś tu dziwnie wzburzona – dodał jakby w roli wyjaśnienia. – I znowu źle spałaś.
A myślałam, że przy mojej ciemnej karnacji podkrążonych oczu praktycznie nie widać. Pamiętałam, że szczury wzrok, tak jak i słuch czy węch, jest doskonalszy od naszych elfich zmysłów, a jednak poczułam się nieswojo na myśl, że Szakłak tak mi się przypatrywał. Chyba że te symptomy były dla nich wszystkich widoczne z daleka, tylko ja nie zdawałam sobie z tego sprawy?
– O-owszem... – Nie było sensu zaprzeczać. – Myślę jednak, że nie ma to związku ze sprawą.
– Co się stało? – zapytała Szafirek.
Jej głos brzmiał łagodnie, może nawet troskliwie, ale od razu założyłam, że chce mnie tym pytaniem ośmieszyć. To jednak świadczyło tylko o jednym: w głębi serca wiedziałam, że jestem śmieszna. Niepoważna. Żałosna i małostkowa. Wciąż byłam wściekła na Konwalię. Myślałam, że skoro złość dodaje mi zapału, to zdołałam ją przekierować w dobrą stronę. Chyba jednak nie miałam racji. Spalałam się w ogniu własnego gniewu. Taki płomień dużo kopcił, niewiele dawał światła.
CZYTASZ
Odtrutka na szczury Tom I Królewna wśród skorpionów
FantasyZło zostaje pokonane - dzięki Niebiosom i zgodnie z planem. Po wielu latach walki z okrutnym plemieniem szczurów królestwo elfów może wreszcie cieszyć się zasłużonym (s)pokojem. Albo i nie. Po drodze nastąpił bowiem koniec świata, a ich król obiecał...