Rozdział 22 Moja pierwsza propozycja matrymonialna. Część II

9 2 9
                                    

Słowa padały wolno, jak pojedyncze krople skapujące z dachu. W głosie Szafirka słyszałam zaskakującą powagę. Ale nie niechęć. To chyba zdziwiło mnie bardziej niż sam komunikat. Mogłam zgadywać, o co chodzi, jednak nie chciałam znowu snuć setek domysłów.

– Nie rozumiem – powiedziałam po prostu.

– Ty? Taka mądra dziewczynka? A co tu jest do rozumienia?

Nienawidziłam tych chwil, gdy ktoś próbował mnie upokorzyć rzekomą pochwałą. Możliwe, że Szafirek chciała być miła, ale nie potrafiła. Jednak znów instynktownie założyłam złą wolą i cała się spięłam.

Wyczuwałam intencję stojącą za tymi słowami i chciałam ją rozbroić – tak jak rozbrajałam z Żabim Oczkiem znalezione w lesie sidła, żeby żadne leśne zwierzę w nie nie wpadło. Jeden nieostrożny ruch mógł sprawić, że dwie połówki zębatej obręczy zacisną się na mojej dłoni. Przy takich pułapkach najłatwiej było nacisnąć odpowiedni mechanizm wystarczająco długim patykiem. Wtedy stalowe zębiska zatrzasną się na nim i nie będą stanowiły zagrożenia. Rzecz jasna potem należało zabrać tę pułapkę, by kłusownik nie nastawił jej jeszcze raz.

Czyli w tym momencie powinnam upozorować, że wpadłam w sidła Szafirka? Udawać głupią? Szafirek się na to nie nabierze. A poza tym ja nie chciałam jej oszukiwać. Jednak musiałam zacząć od oczywistości.

– Chyba wiesz, że teraz to jest, technicznie rzecz ujmując, niemożliwe.

– „Technicznie rzecz ujmując"... – Szafirek znów prychnęła.

– Z rozkazu królowej mam wyjaśniać twoim braciom traktat szanownego Dyptama. Jeśli rzeczywiście podejmą studia na uniwersytecie, będziemy wspólnie chodzić na zajęcia, a wtedy również lepiej byłoby, abym miała baczenie na ich sytuację. Poza tym w czasie narady u Krotona ustaliliśmy, żeby wspólnie trenować. Bo naszemu życiu zagraża niebezpieczeństwo, a o ewentualną tragedię ktoś najpewniej chce oskarżyć was. Więc i dla waszego, i naszego dobra lepiej jest trzymać się razem.

Myślałam, że Szafirek zaneguje moje wnioski, tak jawnie sprzeczne z jej radą. Albo da do zrozumienia, że nie o to jej chodziło. Ale ona spytała tylko:

– Czemu Ostróżka ćwiczy z Szakłakiem?

– Bo po kilku latach nauki w akademii wojskowej ma już pewne doświadczenie w walce. I jest dużo bardziej wygimnastykowana niż ja.

Było mi głupio, że tłumaczę coś tak banalnego. Jeszcze bardziej wstydziłam się, że cały ten podział w czasie ćwiczeń wynika z mojej słabości i nieudolności. Próbowałam sobie racjonalnie wyjaśnić, że nawet gdybym miała lepszą kondycję, to jednak kadetka szkoły wojskowej i tak zostawiłaby mnie w tyle. Nie musiałam być we wszystkim najlepsza.

Cóż, niby nie miałam takich ambicji, ale trudno mi było przełknąć, że w naszej niewielkiej grupie jestem najsłabsza. I że sama po prostu nie dałabym rady ćwiczyć z Szakłakiem, więc Szalej opiekuje się mną jak nieporadnym dzieckiem.

– Czy ona go lubi?

Szafirek przekrzywiła głowę. Z wysoko upiętego koczka wymsknęło się kilka niebieskich kosmyków. Zniecierpliwionym ruchem odgarnęła je z czoła.

– Twoja siostra? Szakłaka? – wyjaśniła przynaglająco.

– Nie wiem. Na tym etapie myślę, że tak. Przecież wtedy uratował nam życie. Trochę z nim rywalizuje, ale przekonała się do niego i...

Urwałam, widząc oczy Szafirka. Teraz przypominały dwie czarne szparki.

Zaczęłam mówić z ostrożnością, ale potem ogarnął mnie entuzjazm. Cieszyłam się. Naprawdę się cieszyłam. Moja siostra, która jeszcze niedawno na królewskiej wieczerzy, a potem w czasie naszej rozmowy w garnizonie zgłaszała tyle wątpliwości, teraz rozmawiała z naszymi szczurzymi gośćmi bez uprzedzeń i odniosłam wrażenie, że kiełkuje między nimi jakiś rodzaj porozumienia.

Odtrutka na szczury Tom I Królewna wśród skorpionówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz