Szalej odskoczył jak oparzony. Uniósł dłonie na wysokość twarzy. Zamrugał. Przez moment krótki jak lot aitwara miałam wrażenie, że to ja się tak na niego wydarłam. Przy tym poziomie paniki i zażenowania nie było to wykluczone, ale czy nie próbowałam powiedzieć „Ręce przy sobie"? Zerknęłam na Szaleja niepewnie, a wtedy zrozumiałam, że przepraszający wzrok kieruje do swoich braci. Szakłak stał tuż przy nim. I trzymał go za nadgarstek. „O stroju obyczajnym i nieobyczajnym", które przed chwilą miał w rękach, leżało na posadzce, a pęd wywołany nagłym ruchem przerzucał kartki. Natomiast Piołun... Piołun ciągnął Szaleja za kaptur płaszcza. Puścił, widząc, że zagrożenie minęło, a brat mu się dusi.
Czyli to oni na niego krzyknęli, powtórzyłam sobie uspokajająco. Oni, nie ja.
– Aj, wybacz... – Szalej dotknął dłonią swojego karku. Została na nim czerwona pręga. – Jeśli wolisz sama...
– Wolę wcale!
– A, to przepraszam. – Szalej odsunął się jeszcze bardziej. – Znowu czegoś nie zrozumiałem. Jak z tymi wróblami... – I posłał mi uśmiech zdolny stopić wszystkie śniegi Północy. – Trudny ten elficki, popełniam same grafy...
– Gafy?
– O, właśnie...
– Wszystko w porządku. Dobrze ci idzie – powiedziałam, nawet klepiąc lekko Szaleja po dłoni. Naprawdę nie chciałam, aby czuł się winny, więc dodałam: – Nic... nic się nie stało.
Ale owszem, stało się. Tyle że przez tych dwóch pozostałych gagatków. Najpierw bezczelnie mnie podpuszczali, a potem zaczęli bronić przed niechcianą interwencją Szaleja? O co w tym wszystkim chodzi? Za wszelką cenę musiałam opanować nerwy, które znów brały górę. Cóż mi przyjdzie z tego, że ich zwyzywam albo się rozpłaczę? Mam na głowie jakąś pałacową intrygę, dwa królestwa i koniec świata, szkoda czasu na użeranie się z rozwydrzonymi chłopaczyskami.
– To... to był eksperyment myślowy – powiedziałam z takim spokojem i godnością, na jakie było mnie stać. Wyszło nawet całkiem przekonująco. Chyba. – Abyście... abyście zrozumieli niestosowność pewnego zachowania...
– Zrozumieliśmy – powiedział Szalej.
– Niby co zrozumieliście?
– No, że elfki nie powinny chodzić bez stanika.
– Jakby co, przekażemy wszystkim zainteresowanym – dorzucił Piołun.
– Guzik zrozumieliście!!!
– Jaki guzik?
– One są na guziki?
– Co jest na guziki?
– No, te elfie staniki chyba?
Piołun z Szalejem roztrząsali ten delikatny temat, który nie powinien obchodzić ich ani trochę, a Szakłak przysłuchiwał się ich całej nonsensownej dyskusji z krzywym uśmiechem. Podniósł z posadzki upuszczoną księgę „O stroju obyczajnym i nieobyczajnym" i znów spojrzał na mnie.
– Wiedziałem, że tego nie zrobisz.
– Ach tak? – spytałam, mam nadzieję, butnie.
– W końcu przeczytałem... – I zamachał mi przed nosem Dyptamowymi mądrościami.
– Twierdziłeś, że zacząłeś.
– I skończyłem. Nie wiem, jak u elfów, ale u nas jest taka zasada, że jak się zaczęło, trzeba doprowadzić rzecz do końca.
– Zapewniam cię, że elfowie myślą podobnie – odparłam z lekką naganą w głosie. Nie podobało mi się, gdy insynuował, że jesteśmy mniej konsekwentni. – Mamy nawet takie przysłowie, że kiedy powiedziało się „a", trzeba powiedzieć...
CZYTASZ
Odtrutka na szczury Tom I Królewna wśród skorpionów
FantasyZło zostaje pokonane - dzięki Niebiosom i zgodnie z planem. Po wielu latach walki z okrutnym plemieniem szczurów królestwo elfów może wreszcie cieszyć się zasłużonym (s)pokojem. Albo i nie. Po drodze nastąpił bowiem koniec świata, a ich król obiecał...