Mijaliśmy właśnie tysiącletni dąb zwany Królem Puszczy. Nawet we dwoje nie objęlibyśmy jego pnia rękami. Przypomniał drzewo, przy którym rozmawiałam w garnizonie z Pokrzywą, zanim nadszedł generał Tęgoskór z towarzyszami. Jednak wobec Króla Puszczy nawet tamten dąb – z dziuplą, w której mógłby się ukryć dorosły elf – wyglądałby na młodziutką sadzonkę. A nie było to jedyne wielowiekowe drzewo w tym lesie. Korony brzóz, olszyn i jesionów tworzyły sklepienie tak gęste, że nawet gdyby słońce wciąż obdarowywało ziemię swoim blaskiem i stało wysoko jak w południe, tu, pod tą zielona powałą, nie byłoby ani cieplej, ani jaśniej.
Delikatny półmrok rozjaśniały zabłąkane świetliki. Lśniły białe skrzydła ciem pokryte srebrzystym pyłkiem i mchy zwane świetlanką albo złotem goblinów, które podobnie jak księżycowy witraż w mroku żarzyły się swoim ukrytym blaskiem.
W tym momencie wierzyłam Piołunowi. Wierzyłam też, że ten świat jest piękny i dobry – i że choć miał się skończyć, zdołamy go ocalić. Miałam graniczące z pewnością poczucie, że nam się uda.
Wtedy Piołun chwycił mnie za rękę, szarpnął i pociągnął za pień wielkiego dębu. Przywarliśmy do chropowatej kory.
I nagle usłyszałam bardzo wyraźne, powiedziane z prawdziwą pasją:
– Zabiję cię.
Rozległ się trzask szyszki rozdeptywanej z całej siły. I ten sam głos:
– Jeśli się dowiem, że ją niepokoisz, również. Gdyby kiedykolwiek przez ciebie choć włos spadł jej głowy – ubiję jak psa. To jest złota dziewczyna. Za dobra dla takich jak ty. Słyszysz?!
Krzewy czeremchy przed nami zaszeleściły. Gdyby nie Piołun, zdążyłabym się roześmiać i zdradzić naszą pozycję.
– Słyszę, że bardzo ja kochasz – odpowiedział przerażająco głęboki głos z zastanawiającą czułością.
– No... no właśnie! Zrozumiałeś?!
– Wszystko zrozumiałem, liszko.
Wzrokiem spytałam Piołuna, co robimy. Nie chciałam ukrywać się dłużej. Ten jednak, dziwnie skupiony, pokręcił głową i nadstawił uszu. Czekał na dalszy rozwój wypadków. Teraz przypomniałam sobie, że on również mówił „ubiję jak psa", gdy zasugerowałam, że ktoś mógłby dokuczać Szafirkowi. A więc pod jakimś względem był nawet podobny do Pokrzywy.
– Gdzie oni są? Przecież powinni już wracać...
– Może minęliśmy się z nimi? – zasugerował Szakłak.
– Nie, wykluczone, spójrz, wokół same chaszcze, jest tylko jedna droga...
– Ale mówiłaś jeszcze o tym skrócie przez rzekę.
– Ja mu dam przez rzekę! – Głos Pokrzywy wchodził w niebezpiecznie wysokie rejestry. – Kruszyna nie umie pływać. Pójdzie na dno jak kamień. Jak mi ten twój wilczy braciszek siostrę utopi, zrobię z niego wilczą skórkę przed kominek...
Teraz żałowałam, że nie zasygnalizowałam wcześniej swojej obecności. Po pierwsze, to była gruba przesada i chociaż nie pływałam tak dobrze jak Pokrzywa, to na pewno lepiej od kamienia. A po drugie, Piołun ryknął śmiechem, więc i tak nas zdekonspirował. Wyszło głupio. I naprawdę nie widziałam w tym porównaniu z kamieniem nic a nic zabawnego.
Nie zważając na moją niepewną minę, Pokrzywa uścisnęła mnie z siłą młodego niedźwiadka, który nie wie, że może swojemu towarzyszowi połamać żebra. Potem próbowała przybrać surowy ton i udzielić mi jak najbardziej poważnej reprymendy na temat zapuszczania się samotnie w las.
![](https://img.wattpad.com/cover/351559360-288-k158093.jpg)
CZYTASZ
Odtrutka na szczury Tom I Królewna wśród skorpionów
ФэнтезиZło zostaje pokonane - dzięki Niebiosom i zgodnie z planem. Po wielu latach walki z okrutnym plemieniem szczurów królestwo elfów może wreszcie cieszyć się zasłużonym (s)pokojem. Albo i nie. Po drodze nastąpił bowiem koniec świata, a ich król obiecał...