1 listopad. To dziś Bill miał wyjść z wiezenia. Od samego rana szykowałam nasze ulubione potrawy, aby spędzić razem wieczór przy oglądaniu filmów.
-Victoria!- usłyszałam głos Lucasa wołającego z góry.- Pizza się pali!
No tak, pizza. Szybko zeszłam na dół. Lucas od czasu arestaowania wokalisty nie opuścił mnie na krok. Zostawał u nas na noc. Był przy mnie gdy bylo źle. Wspierał cały czas, pocieszał. Jestem mu bardzo wdzięczna. Taki przyjaciel to skarb.
-Nosz kurwa!- powiedziałam kiedy zobaczyłam dym unosząc się w kuchni.- Wyłącz piekarnik!
-No chyba kucharka to ty nie zostaniesz.- zaśmiałam się, wyciągając z pieca moja pizze.
-Oddawaj.
Nie wyglądała najgorzej. Tylko boczki były lekko czarne. Dało się ją zjeść.
-Zrób druga.- machnął ramionami zjadając przy tym chipsy z miski.
-Za drugim razem nie wyjdzie mi takie ładne serce.- opadłam na fotel z wielkim westchnieciem i położyłam głowę na blat.
Tak bardzo się postarałam, że nawet zrobiłam pizze w kształcie serca. Niestety poszło na marne.
-Chociaz macie chipsy.- powiedzial.
-Jak ich nie zjesz.
Prychnal pod nosem rzucając się na kanape. Zaraz złapał za pilot. Włączył składankę z lat 2000. Boże jak ja kocham stara muzykę.
Zaczęliśmy sprzątać po moich kulinarnych wybrykach. Chyba naprawdę nie powinnam dotykać nic w kuchni. To cud, że nie spaliłam domu. Wszedziej była porozwalana maka i różne przyprawy. Nie jeden kucharz mógłby skorzystać z tego co znajduje się na mojej podłodze.
Kiedy zmywałam podłogi zadzwonił mój telefon. Szybko do niego podbiegłam I odebrałam.
-Dzień dobry.- uslyszlam głos znanego mi policjanta. Przed wyjściem z komisariatu wymieniliśmy się numerami, aby mógł mnie informować o wszystkim.- Mam złe wieści.
Stanęłam jak wryta. W jednej ręce trzymałam mopa, a w drugiej telefon.
-Jakie źle wieści?- zapytalam szeptem.
Proszę niech to nie będzie to, o czym myślę.
Proszę niech to nie będzie to, o czym myślę.
Proszę niech to nie będzie to, o czym myślę.
-Pan Kaulitz musi pozostać w areszcie do końca tego tygodnia.
Kurwa.
-Ale jak to?- zapytalam opierając się na kanape.- Przecież umawialiśmy się inaczej! Miał wyjść dzisiaj!- krzyknęłam do telefonu, odstawiając z hukiem mopa. Blondyn spojrzal na mnie spod przymrużonych oczu.
-Przykro mi, to nie ode mnie zależy.- powiedzial po czym się rozłączył.
-Ugh!- krzyknęłam rzucając telefon na łóżko. Zsunęła się po kanapie siadając na ziemi. Wplatalam palce w swoje wlosy I lekko za nie pociągnęłam.
-Co jest?- zapytał zielonooki kucając przy mnie.
-Nie wypuszczą go dziś.- powiedziałam ledwo powstrzymując łzy.- Wyjdzie albo w niedzielę albo w poniedziałek.- wysyczalam.
-Ale przecież dziś jest środa.- powiedzial dotykając mojego ramienia.- Miał wyjść dziś.
-Wiem, kurwa, wiem.- powiedziałam wbijajac spojrzenie w podłogę.- I co ja teraz zrobię?
CZYTASZ
I wanna be yours | Bill Kaulitz
FanfictionSiedemnastoletnia Victoria Finns dostaję się do swojej wymarzonej szkoły w Niemczech gdzie również zaczyna nową pracę jako makijażystka zespołów na różne wydarzenia. Już pierwszego dnia pracy pod swój pędzel wzięła wielka gwiazdę i idola miliona dzi...