38

431 29 14
                                    

1 listopad. To dziś Bill miał wyjść z wiezenia. Od samego rana szykowałam nasze ulubione potrawy, aby spędzić razem wieczór przy oglądaniu filmów.

-Victoria!- usłyszałam głos Lucasa wołającego z góry.- Pizza się pali!

No tak, pizza. Szybko zeszłam na dół. Lucas od czasu arestaowania wokalisty nie opuścił mnie na krok. Zostawał u nas na noc. Był przy mnie gdy bylo źle. Wspierał cały czas, pocieszał. Jestem mu bardzo wdzięczna. Taki przyjaciel to skarb.

-Nosz kurwa!- powiedziałam kiedy zobaczyłam dym unosząc się w kuchni.- Wyłącz piekarnik!

-No chyba kucharka to ty nie zostaniesz.- zaśmiałam się, wyciągając z pieca moja pizze.

-Oddawaj.

Nie wyglądała najgorzej. Tylko boczki były lekko czarne. Dało się ją zjeść.

-Zrób druga.- machnął ramionami zjadając przy tym chipsy z miski.

-Za drugim razem nie wyjdzie mi takie ładne serce.- opadłam na fotel z wielkim westchnieciem i położyłam głowę na blat.

Tak bardzo się postarałam, że nawet zrobiłam pizze w kształcie serca. Niestety poszło na marne.

-Chociaz macie chipsy.- powiedzial.

-Jak ich nie zjesz.

Prychnal pod nosem rzucając się na kanape. Zaraz złapał za pilot. Włączył składankę z lat 2000. Boże jak ja kocham stara muzykę.

Zaczęliśmy sprzątać po moich kulinarnych wybrykach. Chyba naprawdę nie powinnam dotykać nic w kuchni. To cud, że nie spaliłam domu. Wszedziej była porozwalana maka i różne przyprawy. Nie jeden kucharz mógłby skorzystać z tego co znajduje się na mojej podłodze.

Kiedy zmywałam podłogi zadzwonił mój telefon. Szybko do niego podbiegłam I odebrałam.

-Dzień dobry.- uslyszlam głos znanego mi policjanta. Przed wyjściem z komisariatu wymieniliśmy się numerami, aby mógł mnie informować o wszystkim.- Mam złe wieści.

Stanęłam jak wryta. W jednej ręce trzymałam mopa, a w drugiej telefon.

-Jakie źle wieści?- zapytalam szeptem.

Proszę niech to nie będzie to, o czym myślę.

Proszę niech to nie będzie to, o czym myślę.

Proszę niech to nie będzie to, o czym myślę.

-Pan Kaulitz musi pozostać w areszcie do końca tego tygodnia.

Kurwa.

-Ale jak to?- zapytalam opierając się na kanape.- Przecież umawialiśmy się inaczej! Miał wyjść dzisiaj!- krzyknęłam do telefonu, odstawiając z hukiem mopa. Blondyn spojrzal na mnie spod przymrużonych oczu.

-Przykro mi, to nie ode mnie zależy.- powiedzial po czym się rozłączył.

-Ugh!- krzyknęłam rzucając telefon na łóżko. Zsunęła się po kanapie siadając na ziemi. Wplatalam palce w swoje wlosy I lekko za nie pociągnęłam.

-Co jest?- zapytał zielonooki kucając przy mnie.

-Nie wypuszczą go dziś.- powiedziałam ledwo powstrzymując łzy.- Wyjdzie albo w niedzielę albo w poniedziałek.- wysyczalam.

-Ale przecież dziś jest środa.- powiedzial dotykając mojego ramienia.- Miał wyjść dziś.

-Wiem, kurwa, wiem.- powiedziałam wbijajac spojrzenie w podłogę.- I co ja teraz zrobię?

I wanna be yours | Bill KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz