32

507 29 24
                                    

-Happy birthday to You
Happy birthday to You
Happy birthday, Dear Victoria
Happy birthday to You.

Wróciliśmy do domu dość późno , czyli o siedemnstej. Kiedy weszliśmy do domu to zza kanapy, zza ścian i szafek wyskoczyli moi znajomi i rodzina śpiewając mi życzenia. Moje siedemnaste urodziny będą za dwa tygodnie, lecz nie bede w stanie świętować ich w gronie najbliższych. Stanęłam jak wryta bo nigdy w życiu nie spodziewałam sie, ze będą na mnie czekać. Bill stanął obok mnie złapał mnie w talli i przyciągnął do siebie śpiewając życzenia. Zaraz przed nami stanęła moja mama, która niosła tort. Uśmiechnęłam się i pomyślałam życzenie.

Zdmuchnęła świeczki po czym każdy zaczął mi bić brawo. Uśmiechnęłam się, ponieważ poczułam się jak taka mała Victoria. Zaraz mama postawiła na stół tort a ja do niego podeszłam z nożem. Ostrożnie odkroiła pierwszy kawałek nakładając go na talerz pierwszej osoby. Spojrzałam się na nią i uśmiechnęłam się szeroko. Kiedy dotarło do mnie kim jest osoba tam siedzaca noz wypadł mi z ręki robiąc ogromny hałas. Stanęłam jak wryta- tym razem nie z radosnego zaskoczenia. Byłam przerażona.- Pospiesznie podnioslam noz i podeszłam szybkim krokiem do Alice.

-Kto go tu kurwa zaprosil?- zapytalam wskazując głową na bruneta, który właśnie mi się przyglądał.

-No ja.- wyznała.- Zaprosiłam twoich znajomych z Londynu. Wiem jest ich mało, ale oni się do tego zaliczja.

-Do cholery, Alice!- krzyknęłam tak aby usłyszała mnie tylko piętnastolatka.- Patric to mój były. Każdy by wiedział, że nie żyjemy w dobrych stosunkach.

-Ale on naprawdę chciał przyjść. Myślałam, że jest między wami okej.- Popatrzyła się na swoje nogi.- Przepraszam.

-Nie przepraszaj. Wracam do krojenia ciasta.

Odeszłam od siostry I przybrałam na twarzy sztuczny usmiech. Bill właśnie zszedł z góry. Przebrał się. Miał na sobie elegancka czarna koszule i czarne elegancki spodnie. Prezentował się znakomicie. Od razu zauważył, że jest coś nie tak.

-Dziękuję piękna za tort.- mruknal Ethan kiedy stanlem do krojenia następnych kawałków. Zignorowalam go.

-Pomóc Ci?- zapytał Bill stając za mną przytulając mnie.

-Poradzę sobie, dzięki.- wymusiłam jeszcze większy nie szczery usmiech.

-Może ja Ci pomogę?- zapytał brunet wstając. Dotknął mojej ręki i razem ze mną zaczął kroic ciasto. Poczułam jak ręce Billa zaciskają się mocniej na moim ciele. Spojrzałam na wszystkich gości, którzy siedzieli przy stole. Każdego wzrok był utkwiony w nas.

-Odejdz.- warknął czarnowłosy w stronę Patrica.

-Ogarnij się chłopie. Tylko jej pomagam.- rzucił lekceważąco.

-Odejdź.- powtórzył a jego piesci się zacisnęły.

Ethan uniósł ręce do góry i wrocil na swoje miejsce z uśmiechem satysfakcji. Nie minęło więcej niż dziesięć minut a już mnie zirytował.

-Wszystko okej?- zapytalam odwracając się twarza do chłopaka.

-Irytuje mnie to, że oddychamy tym samym powietrzem co on.

-Bedzie dobrze. Damy radę to jakoś przetrwać.- powiedziałam poprawiajac jego włosy.

Skończyłam kroic tort i usiadłam do stołu aby móc go skonsumować. Na kanapie po mojej lewej stornie siedział Bill a po drugiej Lucas, który również się zjawił. Mój przyjaciel nałożył mi czapeczkę urodzinowa na głowę i wyciągnął telefon aby zrobić mi zdjęcie. Wzięłam w ręce talerz z tortem i szerzę się uśmiechnęłam.

I wanna be yours | Bill KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz