Właśnie czekałam na samolot do Niemiec.
Mojego nowego domu.
Nowego życia.
Moi rodzice, mój brat Phil oraz siostra Alice są ze mnie cholernie dumni, że w końcu udało mi się spełnić moje marzenie. Od zawsze byli dla mnie wsparciem i chcieli dla mnie jak najlepiej. Gdy tylko usłyszeli, że w Londynie nie widzę siebie i nie mam ochoty tam się uczyć od razu zaproponowali mi zmianę szkoły. Najpierw myśleliśmy abym poszła do jakiejś bliższej szkoły, ale gdy zauważyli, że ten pomysł niezbyt przypadł mi do gustu zaczęliśmy poszukiwania szkół za granicą, które mi się podobają. Dla mojej rodziny nie spodobał się pomysł, że mogłabym być aż tak daleko od domu z tego powodu i tak wysłali parę zgłoszeń do bliższych szkół. Ze wszystkich przyszły same odmowy a, że to w środku roku szkolnego, miejsc nie mają... Tylko jedyna i to moja ulubiona szkoła mnie zaakceptowała. Pamiętam jak oglądałam jej profil na Internecie i poczułam to coś. Poczułam, że to w tej szkolę chcę się uczyć. Była idealna. I właśnie kolejne moje marzenie się spełnia chociaż może nie do końca tak jak miałam zaplanowane. Miałam mieszkać w Internecie, lecz dzień przed wylotem moje miejsce zajmuje inna dziewczyna. Okazało się, że dyrektor zajął się moim miejscem zamieszkania i dostałam informację, że zamieszkam z jego przyjaciółką. Tak naprawdę strasznie boję się z kim zamieszkam. Wiem, że Pan Fraunden jest porządnym człowiekiem i nie wysłałby mnie do jakiś psycholiki, która ma nie równo pod sufitem, ale tak czy siak się obawiam. Przez ten rok mam mieszkać z kompletnie obcą dla mnie kobietą. Będę się czuła strasznie dziwnie. Nawet nie wiem jak się nazywa, jak wygląda. Ciekawi mnie jak się odnajdziemy się na lotnisku w Berlinie. Jak na razie się nad tym głęboko nie zastanawiam bo z głośników usłyszałam właśnie, że bramka do mojego samolotu została właśnie otwarta. Szybko wstaję z miejsca i staram się podbiec jako pierwsza. Udaje mi się. Wchodzę na płytę postojową i kieruję się do mojego samolotu. Niepotrzebnie rano zakładałam błyszczyk na usta, bo przez wiatr jaki tutaj jest moje włosy są całe posklejane. Czym prędzej biegnę do schodków i gdy już stoję w samolocie miło wita mnie stewardessa i lekko się uśmiecham. Rozglądam się za moim siedzeniem, które ulokowane jest idealnie czyli na środku. Gdy już je odnajduję zakładam moją walizkę do schowka i sadowię się na swoim miejscu. Wyciągam z torby słuchawki, książkę i telefon a torbę chowam pod siedzenie na przeciwko. Zaraz zauważam, że obok mnie siada młoda kobieta z małym dzieckiem. W myślach dziękuję Bogu, że nie zapomniałam słuchawek z domu gdy widzę małe dziecko. Nie żebym nie lubiła dzieci, lecz wiem jak niektóre z nich zachowują się podczas lotu i jeżeli trafiłam na właśnie takie to wiem, że po wylądowaniu będę musiała wybrać się do laryngologa, gdyż muzyka będzie lecieć na moich słuchawkach na maxa. Pani lekko się do mnie uśmiecha co odwzajemniam. Siedzę przy samym oknie dzięki czemu nie muszę wstać aby przepuścić ją. Od razu zapinam pasy, piszę krótką wiadomość na mojej grupie Family <3 informując rodziców i rodzeństwo, że bezpiecznie dotarłam do samolotu i czekam na start po czym przełączam się do trybu samolotowego, gdy tylko to zrobiłam włączam swoją ulubioną playliste na Spotify. Jak usłyszałam melodię Bring Me To Life od Evanescene od razu zatopiłam się w swój wymyślony świat i zaczęłam wymyślać cały czas nowe scenariusze co mogłoby mnie spotkać już na miejscu. Dzięki temu nawet nie wiedziałam kiedy wystartowaliśmy.
***
Nawet nie wiem, w którym momencie wylądowaliśmy. Lot minął mi zaskakująco miło, dziecko, które siedziało koło mnie okazało się aniołem. Gdy jej mama zapięła ją pasami od razu zasnęła dzięki czemu ani razu nie płakała. Właśnie wchodzę do budynku, pokazuję dla Pani mój paszport i nie wchodząc do żadnych sklepów kieruję się do wyjścia z lotniska. W Berlinie jest aktualnie dziesiąta rano i ludzi na lotnisku jest w cholere dużo. Nie mam pojęcia jak odnajdę tą kobietę, z którą mam mieszkać. Wychodzę na świeże powietrze i rozglądam się. Moim oczom ukazał się wielki baner z napisem "Victoria Finns witam w Niemczech", który oczywiście był napisany po niemiecku, lecz nie miałam problemu z przeczytaniem i przetłumaczeniem go. Mój tata ma Niemieckie korzenie dzięki czemu od małego byłam nauczana tego języka aby dogadywać się z moją rodziną. Co również nie zmienia faktu, że o niebo lepiej wolę kontaktować się z ludźmi moim ojczystym językiem- angielskim. Szybkim krokiem podchodzę do kobiety na oko wyglądającą na trzydzieści lat. Ubrana była w czarne dresy a jej czarne włosy były rozpuszczone.
-Cześć Victoria!- krzyknęła do mnie kobieta.- Jestem Vanessa Lauligh i od dziś będziemy razem mieszkać! Tak bardzo się cieszę, że w końcu ktoś zagości w moich skromnych progach.
-Dzień dobry Pani Vanesso!- przywitałam się z kobietą szczerze się uśmiechając.- Jestem przeszczęśliwa, że mogę u Pani zamieszkać. Bardzo dziękuję. Gdyby nie Pani moje marzenie ległoby w gruzach.
-Och, Victoria! Tylko nie Pani, błagam. Nie postarzaj mnie, mam tylko trzydzieści dwa lata!- powiedziała męczeńsko.
Bingo. Zgadłam wiek!
-Dobrze. Dziękuję Vanessa.- uśmiechnęłam się do mojej nowej znajomej natomiast ona wskazała mi palcem wyjście co oznaczało żebyśmy skierowały się do wyjścia.
Gdy wsiadłyśmy do auta oznajmiłam, że wolałabym komunikować się po Angielsku. Kobieta kiwnęła głową i w tym samym momencie rozpoczęła naszą konwersację po moim ojczystym języku. Rozmawiałyśmy na temat szkoły, do której się przeniosłam i o kierunku, który wybrałam czyli fotografii. Gdy moja współlokatora usłyszała, że moją pasją jest robienie zdjęć od razu podała mi swój telefon, na którym wyświetlał się folder, w którym było wiele zdjęć robionych zapewne przez nią. Były one cudowne!-Jeżeli tylko będziesz chciała po szkolę będę mogła udzielić Ci prywatnych lekcji. Aktualnie pracuję jako nauczycielka fotografii lecz niestety w innej szkole.
-Naprawdę?- zapytałam.- Byłoby naprawdę super!
Vanessa uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do drogi. Nadal rozmawiałyśmy i dowiedziałam się, że mamy dużo wspólnego. Kobieta również uwielbiała robić makijaże.
Opowiedziałam jej o mojej pracy w Londynie, gdzie zajmowałam się malowaniem gwiazd na różne wydarzenia.-Jeżeli nadal Cię to interesuje to doskonale się składa!- powiedziała z ogromnym entuzjazmem.- Mój przyjaciel poszukuje makijażystki na ten weekend, ponieważ jedna się rozchorowała! Myślę, że siedemnastolatka mogłaby się tam dostać, nawet masz doświadczenie! Podam Ci jego numer. Możesz do niego teraz zadzwonić.- podała mi swój telefon z numerem na wyświetlaczu.- Rozpocznij rozmowę po Angielsku jeżeli chcesz. Dostosuje się.
-Dziękuję!- krzyknęłam i zapisałam numer do moich kontaktów.
Przed rozmową w być może moim nowym szefem napisałam na grupę rodzinną, że bezpiecznie dotarłam do Niemiec i właśnie jadę do domu.
Domu. Nowego życia.
CZYTASZ
I wanna be yours | Bill Kaulitz
FanfictionSiedemnastoletnia Victoria Finns dostaję się do swojej wymarzonej szkoły w Niemczech gdzie również zaczyna nową pracę jako makijażystka zespołów na różne wydarzenia. Już pierwszego dnia pracy pod swój pędzel wzięła wielka gwiazdę i idola miliona dzi...