Rozdział trzynasty

11 2 0
                                    

- Hej! Spójrzcie, kto przyszedł!

John i Ann wparowali jako pierwsi do pokoju. Z początku się wahałem. Obawiałem się trochę reakcji reszty na moją obecność. Koniec końców, byłem dla nich obcym mężczyzną.

- No, chodź!

Ale wtedy zdałem sobie sprawę, że jeżeli nic nie zrobię, zawsze będę dla nich obcy. A tego chciałem uniknąć.

Wszedłem do środka. Przede mną rozciągnął się widok zwyczajnej sypialni, a jednak zabawki, porozrzucane tu i ówdzie, dały mi do zrozumienia, że jest to pokój dziecka.

I właśnie tutaj wszyscy przebywali. Z wyjątkiem ojca, który zamknął się w pokoju obok, gdy tylko usłyszał, że nadchodzimy.

Moje rodzeństwo spojrzało na mnie, nie ukrywając zaskoczenia.

- Kto to? - zapytała jako pierwsza Charlotte szeptem.

- Och, Charlotte, to jest twój brat, Fabian. - wytłumaczyła Ann.

- Co? - odezwał się Markus. - Widziałem go tylko w samolocie, a potem znowu zniknął.

No tak. Musiałem przywyknąć do towarzystwa dzieci i ich niecodziennych zachowań. A to mogło być trudne. Przez dwa ostatnie lata tylko przysłuchiwałem się ich rozmowom, ale nigdy na tyle poważnie, by nauczyć się, jak z nimi obcować.

Nie sądziłem, że kiedyś może mi się to przydać. A teraz obawiałem się, że nie będę wiedział, jak z nimi rozmawiać.

- Tak, masz rację - stwierdziła rudowłosa. - Ale już zostanie. Prawda, Fabian?

- Tak - odpowiedziałem bez chwili zastanowienia. - Nigdzie nie ucieknę.

Charlotte niepewnie pokonała dzielącą nas odległość, przechylając głowę.

- To znacy, że bedzies się z nami bawił? (To znaczy, że będziesz się z nami bawił?)

- Oczywiście, że tak.

Nie zamierzałem się wycofywać.

- A myślałem, że będziesz się nami opiekował.

- Słucham?

- Markus, co ty mówisz? - spytała Ann.

- No, tata tak nam powiedział.

Czyżbym czegoś nie dosłyszał? A może byłem tak przejęty rozmową z Ann, że nic do mnie nie dotarło?

- Jesteś pewien? - również zapytałem, a Markus prychnął.

- Nie jestem głupi.

- Wcale tak nie uważam...

- Janette! Powiedz, że tata tak powiedział! Że Fabian będzie się nami opiekował.

- Powiedział, że będzie mu pomagał... - dodał niepewnie John, ale szybko się zawstydził.

Wszyscy wlepili spojrzenie w dziewczynę, która trzymała się na uboczu. Wydawała się wcale nie zainteresowana rozmową, a tym bardziej moim pojawieniem się. Całą uwagę poświęciła rysunkowi.

- Janette! - krzyknął Markus.

Dziewczynka westchnęła, aż w końcu odwróciła głowę.

I spojrzała prosto na mnie.

Zaskoczony nie powstrzymałem się od wzdrygnięcia. Wyglądała zwyczajnie, a jednak miała w sobie pewną dozę tajemniczości.

Ale to jej oczy przykuły moją uwagę.

Janette. Nie wiedziałem o niej wiele. Faktycznie, gdy trochę podrosła trzymała się bliżej ojca, jak twierdziła Ann. To nie znaczy, że była wycofana. Ale w ostatnim czasie miałem wrażenie, że wręcz unika swojego rodzeństwa. Ale wiedziałem tylko tyle, ile usłyszałem, pomiędzy torsjami, które mną do niedawna wstrząsały.

Jego historia - tom 4 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz