Rozdział piąty

12 2 0
                                    

Finlandia, Helsinki, 8 listopada 1986 rok

Nie schodź na złą drogę, Fabianie. Skrzywdzisz tym najbliższych.

Prychnąłem pod nosem, ale nie mogłem powstrzymać łzy, która spłynęła po policzku.

- Już za późno - wycharczałem w otaczającą mnie ciemność. - Może teraz tata zrozumie, że popełnił błąd.

Natychmiast zamilkłem, zwalniając kroku. Zacząłem się zastanawiać nad prawdziwym celem mojej ucieczki.

Czy naprawdę robiłem to, by pokazać ojcu, że nie zasługuje na to miano? A może robiłem to dla własnej przyjemności?

Pokręciłem głową. Niezależnie od tego, co było moim motorem napędowym, nie zamierzałem zawrócić.

Może i liczyłem tylko pół roku, choć wyglądałem na nieco starszego, ale zrozumiałem, że nie powinno się traktować w taki sposób swoich dzieci.

Nawet jeśli zabiły, nieumyślnie, swoją matkę.

Ponownie przyspieszyłem. Obawiałem się trochę, że się zgubię, więc kierowałem się cały czas prosto, tak jak wiodła droga od naszego domu. Nieliczne latarnie oświetlały drogę, wzdłuż której zacząłem wręcz truchtać. Nie zamierzałem z niej schodzić. Nie byłem pewien, czy to główna droga, ale dokądś musiała prowadzić.

Nie chciałem też się spieszyć. Wolałem rozglądać się po świecie, który był mi obcy i nieosiągalny. Pomimo że dotychczas, prócz lasu, nie było nic zadziwiającego, to i tak cierpliwie czekałem.

Gdzieś w końcu było centrum miasta.

Zadrżałem z zimna. Nawet kurtka nie dała mi odpowiedniego ciepła. Lecz wtedy przypomniałem sobie o pewnym istotnym fakcie.

- Wampiry to nadzwyczaj porąbane istoty.

- Czemu tak twierdzisz, Richard? Zazdrościsz nam?

- A niby czego? - demon wzruszył ramionami.

- To czemu uważasz, że jesteśmy... Porąbani?

- A nie? Jako jedyni macie coś tak bezużytecznego, jak regulator temperatury ciała. Jesteś w stanie sprawić, że w jednej chwili twój organizm rozgrzeje się do czerwoności, albo lepiej... Zamarznie na kość.

- Naprawdę?

- Cóż, w twoim przypadku może nie być tak wesoło. Jesteś w połowie człowiekiem, więc nawet nie wiem, czy to u ciebie działa, choć Lucek twierdzi, że powinno. Ale, przede wszystkim, nie polecam rozgrzewać organizmu do maksimum, albo go schładzać. To może się skończyć tragicznie...

Przewróciłem oczami. Richard był, jaki był i momentami czułem, że go nienawidzę z całego serca, ale jako jedyny okazał mi atencję. To dzięki niemu lepiej poznałem, kim jestem i co potrafię. A przede wszystkim zrozumiałem, jak działa świat, do którego należę.

Westchnąłem. Nie zatrzymując się, zebrałem całą siłę woli, mając nadzieję, że tym razem, tak zwany regulator, zadziała.

Dotychczas udawało mi się to marnie.

Ale wystarczyło, że wyobraziłem sobie pokrętło.

W prawą stronę będzie mi ciepło, w lewą będzie mi zimno.

I już po chwili, jak za sprawą magicznej różdżki, poczułem, jak moje ciało powoli zalewa fala gorąca. Nie było ono silne, ale wystarczyło, by odpowiednio mnie rozgrzać. Zimne powietrze nie robiło już na mnie wrażenia.

Jego historia - tom 4 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz