Rozdział czterdziesty

6 0 0
                                    

Kanada, Ottawa, 28 lipca 2005 rok

Przebudziłem się następnego dnia, po nieprzespanej nocy. Szybko zerknąłem na zegarek w moim tymczasowym pokoju i zrozumiałem, że zbliża się dopiero ósma.

Ledwo przytomny wstałem na równe nogi. Strefa czasowa dała mi jednak w kość i to solidnie. Zasnąłem dopiero o czwartej nad ranem, przez co teraz nie potrafiłem utrzymać otwartych oczu dłużej, niż pięć sekund.

Po omacku zacząłem się ubierać. Stwierdziłem, że nie ma sensu marnować dnia na sen. I tak od dobrych dwudziestu minut leżałem, bezowocnie próbując wrócić do spania.

Wyszedłem na korytarz. Na dole krzątało się kilka osób, natomiast w ogrodzie panowała absolutna cisza. Ruszyłem dalej, przechodząc obok pokoju ojca, który zionął pustkami. Aż w końcu nie zatrzymałem się w miejscu.

- Wiem, że jest ci ciężko - usłyszałem. - Ale jeśli tu zostaniesz to nigdy nie zaznasz spokoju.

- Charlotte? - wyszeptałem. - Z kim rozmawiasz?

Nie wyczułem nikogo, oprócz siostry. Po chwili zdałem sobie sprawę, że dziewczyna gada sama do siebie. I że, pomimo tego, że na pewno mnie wyczuła, nie przestała.

- Dotrzymałam obietnicy... Nie, nie wiem, jak tam jest... To nic złego... Zawsze wierzyłam, że jest życie po śmierci.

Nie rozumiałem nic z jej słów. W dodatku miałem wrażenie, że jej głos jest jakiś inny. W powietrzu unosiła się dziwna aura, jakby po drugiej stronie drzwi, z moją siostrą przebywał demon. A jednak ta moc była inna, znacząco różniła się od tej, którą tak dobrze znałem.

- Charlotte? - zapukałem wręcz natychmiast wpadając do środka i...

- Ja pierdolę!

Charlotte podskoczyła i spojrzała na mnie z przerażeniem. Jednak mógłbym przysiąc, że przed chwilą...

- Co to kurwa było?! - krzyczę. - Charlotte! Ty... Nie miałaś w ogóle tęczówek! Tylko samo białko oczu!

Moja siostra jeszcze przez chwilę spoglądała na mnie z niedowierzaniem, gdy ja próbowałem ogarnąć rozumem, co się właśnie odchrzaniło.

Moja o rok starsza siostra, siedziała na łóżku, mówiła sama do siebie, a jej oczy były białe, podobnie zresztą jak twarz.

Teraz jednak wszystko wróciło do normalności. I przez chwilę zastanawiałem się, czy przypadkiem sobie tego nie ubzdurałem. Ale wyjaśnienie Charlotte szybko rozwiało wszelkie wątpliwości.

- Cholera, przestraszyłeś go!

- Go? - pytam zaskoczony. - A czy wiesz, jak ty mnie przestraszyłaś?!

Charlotte westchnęła ciężko, a następnie podeszła do mnie.

- No już, przepraszam - powiedziała skruszona. - Po prostu, gdy jestem w transie, nic do mnie nie dociera. Żadne rozmowy, dźwięki. No, chyba że krzykniesz na cały dom.

Spojrzała na mnie dwuznacznie, gdy wciąż próbowałem zrozumieć, o czym ona mówi.

- Co to było? - zadałem kolejne pytanie. - I kogo miałaś na myśli?

- Zapomniałam, że ty nic nie wiesz - Charlotte uśmiecha się lekko. - Dwa tygodnie po twoim wyjeździe z Wenecji, odkryłam, że mam dar.

- Dar? - wzdrygnąłem się.

- Tak. Mało pożyteczny w walce, ale cóż, nie narzekam. Choć nie było łatwo go opanować i przyzwyczaić się do... Nowych gości.

- A co? Gadasz z niewidzialnymi istotami? - zaśmiałem się się krótko, ale twarz Charlotte pozostała bez wyrazu.

Jego historia - tom 4 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz