Rozdział pięćdziesiąty-ósmy

9 2 0
                                    

Polska, Lędziny, 11 września 2010 rok

- Zaoferowałeś, że razem z przyjacielem popilnujesz jej domu?

James, który zręcznie prowadził samochód, jakby znał już drogę na pamięć, wzruszył tylko ramionami.

- Zgodziła się, więc w czym problem?

- Ta dziewczyna musi cię naprawdę lubić, skoro zgadza się, byś przyprowadził nieznajomego do jej domu.

Z łatwością zauważyłem, jak w oczach Jamesa coś błyszczy.

- Nie powiedziałbym, że uważa mnie za jakiegoś dobrego przyjaciela. Zwłaszcza, że podczas pierwszego spotkania wjechałem jej wózkiem sklepowym na stopę.

I, jak na zawołanie, mój przyjaciel odtworzył całą scenkę w głowie. Ujrzałem obraz rudowłosej dziewczyny, która ze wściekłością patrzyła na Jamesa, gotowa zabić go wzrokiem.

- Znacie się od kilku miesięcy, prawda?

- Tak.

- I nie wmówisz mi, że ci się nie podoba...

- Faktycznie, ja... Kurwa, Fabian!

Uśmiechnąłem się, triumfując w środku.

- Wiedziałem.

James przewrócił oczami.

- Dobra. Podoba mi się, okej? Ale jest człowiekiem. I wogóle nie jest mną zainteresowana w ten sposób.

- Jeśli chcesz nauczę cię kilku sztuczek... - zaproponowałem.

- O nie. Nie chcę z nią tylko sypiać. Chcę czegoś więcej.

Czegoś więcej. Te dwa słowa echem odbiły się w mojej głowie.

- I proszę, nie próbuj rzucać jakimiś głupimi aluzjami w jej obecności. - rzekł po dłuższej chwili Kanadyjczyk.

- To znaczy, że ją poznam?

- Tak. Koledzy mają po nią przyjechać za jakiś czas, ale jeszcze zdążymy przed jej odjazdem.

Od tego czasu milczeliśmy. James nie wyglądał na spiętego, aż do chwili, gdy minęliśmy znak, zwiastujący, że wjeżdżamy do kolejnego polskiego miasta.

Ja natomiast przyjąłem to wszystko na spokojnie. Cieszyłem się, że mój przyjaciel znalazł kogoś, na kim mu zależy, nawet jeśli jest to śmiertelniczka. Zastanawiałem się, co w niej dostrzegł, ale to nie mnie oceniać, czy do siebie pasują.

Mimo to nie dawały mi spokoju słowa Jamesa. Tego, że chciał czegoś więcej.

Coraz częściej moje myśli zaczynały uciekać ku tym rejonom, o których chyba normalnie w tym wieku się myśli.

Jednakże, gdzieś tam kołatały się słowa i pytania, które nie pozwalały mi ruszyć dalej.

Czy taki potwór, jak ja, zasługuje na miłość?

- Muszę ci coś powiedzieć - stwierdził James, nagle się uśmiechając. - Właśnie wjeżdżamy w osiedle domków. Większość z nich wygląda tak samo.

- Nie podoba mi się twój uśmiech, stary.

Mężczyzna zaśmiał się krótko i wskazał dłonią na domy, które stały w rzędzie, jeden obok drugiego, po naszej prawej stronie.

- To, tak zwane, domki fińskie. A więc możesz poczuć się jak w domu!

Prychnąłem.

- Zmyśliłeś to.

Jego historia - tom 4 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz