Rozdział czterdziesty-czwarty

11 2 0
                                    

Kanada, Ottawa, 11 sierpnia 2005 rok

- Serio?! I nic nie wyczytałeś z jego myśli?!

Oburzenie Markusa ciągnęło się od wczoraj. A zaczęło się od tego, że po wyjściu Jamesa ciągle milczałem. Głównie ze względu na Janette.

Dlatego dzisiaj, gdy nasza siostra wybrała się do pracy, wyjawiłem całą prawdę rodzeństwu. A że napatoczył się przy okazji ojciec, to i on poznał mały szczegół o swoim pracowniku.

Którego, o dziwo, dzisiaj nie było w pracy.

- Markus - ojciec pokręcił głową. - Dar Fabiana nie polega na plądrowaniu myśli, lecz na odkryciu, co w danym momencie chodzi ci po głowie.

- I nie wierzę, że ani razu nie pomyślał o swojej wampirzej naturze.

- Przestań - uspokoiła go Charlotte. - Naprawdę nie rozumiem twojego oburzenia. Przecież my też na prawo i lewo nie chwalimy się, że jesteśmy wampirami!

- Ale on wiedział - dodał John. - Dlaczego więc...

- Synu, może nie do końca nam ufał.

- Niezależnie jaki miał powód, to nie mogę zrozumieć jednego - po tych słowach Charlotte rzuciła mi wściekłe spojrzenie czerwonych tęczówek. - Czy ty postradałeś rozum?!

Zaczyna się.

- Masz na myśli...?

- Nie udawaj głupka! - dziewczyna aż wstała z kanapy. Przez chwilę byłem pewien, że się na mnie rzuci. Na szczęście John chwycił ją za rękę. - Co ty sobie myślałeś?! Wyjawienie prawdy Jamesowi mogło cię drogo kosztować!

- Najwyraźniej podświadomie czułem, że mam do czynienia z...

Nie potrafiłem dokładnie określić Jamesa. Wciąż nie mogłem się nadziwić, że mężczyzna, którego od niedawna zacząłem uważać za przyjaciela, jest prawie taki sam, jak ja. Choć dziś przyswoiłem tą informację lepiej, to nie mogłem się doczekać przyjścia Jamesa. Zastanawiałem się, jak nam to wszystko wytłumaczy.

- Z kimś wyjątkowym? - dokończyła za mnie Ann, gdy wciąż milczałem.

- Raczej z kimś z mojego gatunku. Poniekąd.

- Cholera, miałeś wielkie szczęście - rzekł John, który posadził z powrotem na miejsce Charlotte. - Gdyby James był człowiekiem...

- Jestem pewien, że Fabiana poprowadził instynkt - zapewnił moje rodzeństwo ojciec, a ja przewróciłem oczami. - Co, po raz kolejny dowodzi, że warto się go słuchać.

- Ale co nam wyjaśni? - dopytywał Markus. - To, dlaczego milczał? Jak został przemieniony?

- Może i jedno i drugie - Ann wzruszyła ramionami. - Bądź, co bądź to może być ciekawa historia.

Milczałem, przysłuchując się ich wymianie zdań. Wróciłem wspomnieniami do wczorajszego późnego popołudnia. Nagle przypomniała mi się mina Jamesa i błysk w oczach, gdy powiedział, że pogadamy następnego dnia.

Teraz byłem wręcz pewien, że wtedy mężczyzna...

Po prostu posmutniał.

On coś ukrywa.

- A co jeśli jest jedynym wampirem w rodzinie i nie ma takiego szczęścia, jak my? - na te słowa Charlotte uniosłem głowę. - Spójrzcie. My mamy siebie, a on...

- Nie warto wyciągać pochopnych wniosków, skarbie. Zresztą James właśnie nadjeżdża.

Nastawiłem ucho i faktycznie. Znajoma woń dała mi do zrozumienia, że wampir jednak się pojawił. Wśród pracowników, którzy powoli kończyli pracę, zapanował rozgardiasz na widok Jamesa.

Jego historia - tom 4 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz