Rozdział pierwszy

17 3 0
                                    

Finlandia, Helsinki, 30 kwietnia 1986 rok

Grace czuła, że nadchodzi koniec.

Był jak mgła, która powoli ją zasłaniała, odciągając od rzeczywistości. Zaczynała się w niej zanurzać, zapominając, że jeszcze nie tak dawno była kobietą, która podjęła trudną decyzję.

Decyzję, która mogła odmienić życie wielu ludzi, których kochała. Ale jednocześnie podarować życie istocie, którą w sobie nosiła.

Ogromny skurcz wybudził ją po raz kolejny z transu, w który zapadła. Usłyszała głos lekarza, gdzieś z oddali, lekkie potrząsanie pielęgniarki i dotyk, który rozpozna nawet w największej ciemności.

Odwróciła głowę i uśmiechnęła się mimo bólu. Poczuła napływające łzy, gdy zielone oczy, które błyszczały w przytłumionym szpitalnym świetle, spoglądały na nią ze smutkiem, który towarzyszył ich właścicielowi od momentu, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży.

- Grace... - wyszeptał jej imię. Kobieta pokręciła głową. Basilio biegł jak oszalały obok łóżka, na którym leżała. Lekarze coś mówili o jej stanie zdrowia, o tym, że nie jest najlepiej, że może umrzeć podczas porodu... Lecz była na to przygotowana.

Po prostu chciała go zobaczyć. Ten jeden ostatni raz.

Nawet jeśli ich pożegnaniu miał towarzyszyć ból i smutek.

- Wybacz - powiedział Hiszpan. - Powinienem korzystać z czasu, który mieliśmy, a nie próbować namówić cię do...

- Csi... - wychrypiała, tłumiąc w gardle okrzyk bólu. Dziecko próbowało wydostać się na zewnątrz w najbardziej okrutny sposób. I nic nie mogła na to poradzić. Taka była jego natura. - Będzie dobrze, Basilio. Musisz tylko sam w to uwierzyć.

- Nie - pokręcił głową. - Nie będzie...

- Panie Torres, musimy iść. - przerwała im pielęgniarka. Cały kordon lekarzy wpatrywało się w nich bezczelnie, co nie uszło uwadze Basilio. Próbował się wycofać, ale Grace ścisnęła mocniej jego dłoń.

- Dwie minuty. Proszę - spojrzała błagalnie na lekarza. - Muszę mu coś powiedzieć. Wytrzymam.

Ból wzrastał z każdą sekundą, ale Grace modliła się w duchu o te kilka minut.

Wytrzymaj skarbie. Pozwól mamie się pożegnać. Pozwól mi zapewnić ci dogodne życie.

Lekarz prowadzący skinął głową.

- Dwie minuty, nie więcej. Im dłużej zwlekamy tym mniejsze szanse są na...

- Wiemy to - warknął Basilio, szybko potrząsając głową. - Proszę.

Zespół oddalił się, znikając w sali, do której Basilio nie miał już wstępu. Grace wiedziała, że gdy tylko przekroczy próg tych samych drzwi, już nigdy go nie zobaczy.

- Cariño...

Grace znów się uśmiechnęła. Nie powstrzymała już łez, które powoli spłynęły po jej bladych, zapadniętych policzkach.

- Zawsze mnie tak nazywasz, kiedy czegoś chcesz - pozwolenia na wyjście z kolegami, obiadu... Pocałunku...

Nie potrafiła dokończyć. Powstrzymała szloch. Wczorajszego wieczoru obiecała, że będzie silna.

- Kiedy się urodzi? - spytała rudowłosa dziewczynka, przykładając ucho do ogromnego brzucha mamy.

- Już niedługo, Ann. Już niedługo.

- Poród jest bardzo trudny. Ciocia Matylda tak powiedziała.

Grace przeczesała dłońmi jej grube loki. Warga jej zadrżała, a serce mocniej załomotało. Dziecko poruszyło się w jej łonie, jakby dając sygnał, że jej przeczucie się wcale nie myli.

Jego historia - tom 4 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz