Rozdział czterdziesty-trzeci

8 1 0
                                    

Kanada, Ottawa, 5 sierpnia 2005 rok

Dwa dni później wszystko było ustalone i gotowe.

- I jak? - zapytałem Johna.

- Mam to, co trzeba na komputerze - odparł. - Powiem wprost. To nie tylko gbury, ale i też wredne...

Nie dokończył, przygryzając wargę.

- Wykrztuś to z siebie, John! - podszedł do nas Markus, klepiąc brata po plecach. - Przeklinanie nie jest złe!

- Chuje. - odparł John, przewracając oczami.

- Więc idziemy?

- O tak. - Markus potarł ręce o siebie z uśmiechem. Prychnąłem i cała nasza trójka dołączyła do dziewczyn, które stały na ganku.

- Ann?

- Mam wszystko. - poklepała lekko kamerę, stojącą na parapecie.

- Idziemy? Chcę komuś skopać dupy.

- Teraz mogę śmiało powiedzieć: Janette jest moją siostrą. - skwitował Markus, zanim ruszyliśmy do mężczyzn i Jamesa, który ponownie był szykanowany. Głównie za obiad, na którym spędził znacznie więcej czasu, niż to było konieczne.

Zacisnąłem dłonie w pięści. Tak, czułem, że musimy to zakończyć. Po tym, jak poznałem Jamesa wiedziałem, że nie będę go już nigdy traktował, jak pracownika.

Podeszliśmy bliżej mężczyzn, słysząc rzucane w stronę chłopaka obelgi.

- Masz dwa razy więcej roboty, przez twoje lenistwo! - kierownik wyciągnął ku niemu palec. - Myślisz, idioto, że uda ci się od tego wymigać?! Nawet ci głupcy nie...

- Szefie?

- Co?!

Na całe szczęście, a na nieszczęście kierownika, stał do nas tyłem. James, jak i cała reszta wlepili w nas spojrzenie, a kierownik podskoczył, kiedy się do nas odwrócił.

- Ci głupcy? - Markus warknął. - Masz na myśli naszą szóstkę?

Mężczyzna chyba od razu pożałował swoich słów. Dostrzegłem, jak z trudem przełyka ślinę, ale wciąż utrzymuje pewną siebie postawę.

- Nie, wcale - próbował wyjaśnić. - Chodziło mi o to, że James znowu nie zajmuje się robotą tak, jak należy.

Rzucił Kanadyjczykowi ostre spojrzenie, a ten, jak zawsze potulny jak baranek, spuścił głowę.

- Niech pan przestanie pierdolić - wkurzyła się Janette. - Wszyscy dobrze wiemy, że to James wykonuje większą część roboty.

- Jeśli myślał pan, że uda wam się od tego wymigać, to musimy was rozczarować.

- Och, tak - Ann poparła słowa Charlotte. - Lepiej od razu się przyznajcie, że jesteście nierobami, palanty.

Cholera, widać, że są siostrami. - pomyślał James, spoglądając w ciszy na moje siostry.

Powstrzymałem uśmiech, zwłaszcza że kierownik niespodziewanie zaczął się czerwienić ze złości.

- Jesteście bandą małolatów, które nic nie wiedzą o życiu!

Co nieco już wiemy.

- Och, a pan jest tak doświadczony przez życie, że jedynym pana zajęciem jest znęcanie się nad pracownikami.

- Markus - odezwał się nagle James, patrząc na nas błagalnym spojrzeniem i kręcąc głową. - Wszyscy, proszę. Idźcie.

- Nigdzie nie idziemy. - odparłem chłodno.

Jego historia - tom 4 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz