𝐗𝐈𝐈𝐈. RELIKT PRZESZŁOŚCI

75 8 37
                                    

Marinette niecierpliwie tupała nogą i raz po raz wzdychała. Denerwowała się, jakby sprawa dotyczyła jej bezpośrednio. Przypiekające słońce, którego promienie padały prosto na ławkę, nie pomagało jej w ochłonięciu.

— Jak możesz być taki spokojny? — zapytała w końcu siedzącego obok niej Lukę.

Chłopak roześmiał się, odchylił głowę i oparł ją o ścianę budynku.

— Nasza niecierpliwość niczego nie zmieni — odparł. — Poza tym nie widzę powodu, by się denerwować.

— No dobrze, może takiego nie ma. Ale tak bardzo chcę już się wszystkiego dowiedzieć!

Marinette oparła łokcie na kolanach, a twarz schowała w dłoniach. Luka znowu się roześmiał i poklepał ją delikatnie po plecach.

— Założę się, że to był powód, dla którego mama nic nie mówiła — powiedział. — Nie zniosłabyś wiedzy, dlaczego potrzebna jej jest audiencja w pałacu, przez dwa miesiące.

— Jednak tobie i Julece Anarka mogła powiedzieć.

— Mogła. Miałem nawet pewne podejrzenia. W końcu zamknięcie na dobre pewnej nocy jednego pomieszczenia wzbudziłoby czujność każdego. — Luka wzruszył ramionami. — Ale zawsze wiem, kiedy odpuścić. Co jeśli by mi powiedziała i zacząłbym się zachowywać jak ty teraz?

Na widok jego półuśmiechu Marinette prychnęła. Nie uważała, by był to dobry powód na zatajanie przed własnymi dziećmi takiego znaleziska.

Niestety, Marinette wciąż nie wiedziała, czym ono miało być, a Luka nie chciał jej niczego zdradzić. Podobno podczas ich morskiej podróży Anarka znalazła na brzegu plaży jednego z egzotycznych krajów niezwykły przedmiot. Marinette dobrze pamiętała, że kobieta od zawsze interesowała się bogami. Nie ze względów religijnych, ale jako barwnymi historiami, które tak uwielbiała. Przed wyprawą mnóstwo czasu poświęciła na studiowanie wiary przodków, a za granicą napotykała coraz więcej pism i kronik, z których czerpała wiedzę.

Chyba wszyscy znali, ale niekoniecznie wierzyli w historię o zaginionej Świętej Wyspie, która wieki temu miała przepaść na morzu jak kamień w wodę. Żadna wyprawa poszukiwawcza miała nie wrócić. Słuch o wyspie, na której funkcjonował zakon Strażników dawno przepadł, ale nikt się tym nie przejął, skoro strzeżone przez nich miracula do niedawna były i tak tylko legendą.

A przynajmniej nie przejął się nikt przed Anarką. Swoje znalezisko kobieta uznała za oczywisty dowód, że Święta Wyspa nie była tylko wymysłem. Opłynęła z dziećmi morze, na brzegu którego znalazła owe coś, ale nie znalazłszy wyspy, zdecydowała, że należy wypłynąć na ocean. Było to jednak czasochłonne przedsięwzięcie, do którego potrzebny był jej większy i silniejszy statek. Do nabycia takiego musiała skądś wziąć fundusze, których dobrym źródłem mógł okazać się królewski skarbiec.

Kiedy w jednym z portów do Anarki dotarły wieści z lądu o – wtedy jeszcze – trzech miraculach aktywowanych w jej rodzimym Paryżu, pomyślała, że sprawy nie mogły ułożyć się dla niej bardziej pomyślnie i miała teraz duże szanse na opłacenie wyprawy. Obrała kurs na Francję i wkrótce postawiła stopy na paryskiej ziemi.

Potem pozostało czekanie. Same próby przekonania króla nie wystarczyły. W końcu monarcha zdecydował, że wyśle swojego wysłannika i najlepszego archeologa, jakiego miał pod ręką, do ocenienia znaleziska. Miało to miejsce właśnie dzisiaj, w tym budynku, pod którym siedziała Marinette z Luką, który nie podzielał jej zniecierpliwienia.

— Myślisz, że długo jeszcze? — zapytała dziewczyna po raz enty tego dnia.

— Nic nie powiem. Musisz być cierpliwa.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz