XII. ZWIASTUN ZMIAN

71 8 43
                                    

Chloe dawno nie wstała tak wcześnie. Ziewnęła, upewniła się, że kaptur peleryny dobrze ją osłania i prześlizgnęła się przez przejście do budynku dla służby. Panował w nim wesoły gwar, kiedy wszyscy witali się na korytarzach, udając się do swoich obowiązki. Czasami zastanawiała się, jak to jest, gdy każdego dnia masz cel. Gdy wiesz, że to, co robisz, jest potrzebne.

Zapakowane wozy stały już na dziedzińcu, a wokół nich gawędziły szwaczki i kilku mężczyzn w różnym wieku – grupa, która wybierała się do obozu. Wśród nich Chloe rozpoznała madame Bustier oraz Adriena i Marinette, którzy rozmawiali z dala od wszystkich.

Adrien opierał się ręką o bok wozu i pochylał nad dziewczyną, która spoglądała na niego pewnie, by zaraz nieśmiało uciec wzrokiem. Marinette musiała powiedzieć coś zabawnego, bo obydwoje wybuchli śmiechem. Chloe nawet z kilkudziesięciu metrów widziała, że Adrien nie odrywa wzorku od Marinette ani na moment.

Kiedyś Chloe była pewna, że ona i Adrien się pobiorą. Nie z miłości, ale dlatego że ich ojcowie, starzy przyjaciele przynajmniej z nazwy, zechcą połączyć ich rodziny. Dawniej nie miała nic przeciwko – sądziła, że to jedyny sposób, by Adrien zawsze był jej przyjacielem. Nie miał powodu, by chcieć ją w swoim życiu, kiedy uda mu się uniezależnić od ojca.

Teraz zdała sobie sprawę, jak samolubna była, chcąc go uwięzić i pozbawić szansy na miłość. Bo Adrien był zakochany w Piekarzynie, co do tego od dawna nie miała wątpliwości. Oczywiście, mógł wybrać lepiej. Mógł wybrać kogoś, z kim faktycznie miałby szansę na wspólną przyszłość.

Chloe przypomniała sobie coś jeszcze innego. Pierwszego dnia po powrocie Marinette do pałacu wpuściła zaskrońca między jej rzeczy. Adrien z tą swoją głupią szlachetnością musiał go wyjąć. Nie mogła powiedzieć, że żałuje; w końcu było to całkiem zabawne. Jednak nie chciała zbliżać się do dziewczyny w miejscu, gdzie doszło do tamtej sytuacji. Choć Chloe uważała, że i tak wykazała się litością, odpuszczając Marinette ze względu na sympatię, jaką darzył ją Adrien.

Madame Bustier zawołała Marinette, dziewczyna przeprosiła Adriena i odeszła. Chłopak cały czas wodził za nią wzrokiem i nawet nie zauważył, gdy Chloe pojawiła się u jego boku. Odchrząknęła, by zwrócić jego uwagę.

— Hm? — Adrien powoli przesunął wzrok na Chloe. Uśmiechnął się na jej widok i księżniczka od razu poczuła się lepiej. — Przyszłaś!

— Tak, ale jestem to nieoficjalnie, więc oszczędź mi rozgłosu — poprosiła, nasuwając kaptur głębiej na czoło.

— Ktoś jeszcze wie?

— Tylko madame Bustier.

Od niej zdobyła informacje o wyjeździe wolontariuszy. Wciąż była zaskoczona reakcją madame Bustier. Kobieta przyznała, że zawsze wierzyła w kryjące się w niej dobro. Wtedy Chloe prychnęła, by zamaskować radość.

— Raczej nie ukryjesz się na długo — stwierdził Adrien.

— Postaram się. Usiądę z tyłu i nie będę się odzywać. W obozie się oddalę. Tam i taka mało kto mnie rozpozna, jeszcze w tym.

Wskazała na swoją sukienkę. Wykonana była z taniego, brązowego materiału a zdobyła ją dla niej madame Bustier. Materiał drapał Chloe i chciała zerwać ubranie zaraz po założeniu, ale zacisnęła zęby. Wytrzyma kilka godzin. Musi, by nie pozostawać dłużej w tyle za resztą Rady. Czuła satysfakcję na samo wyobrażenie, jak oznajmia jej członkom, że była w obozie.

— Naprawdę jestem z ciebie dumny. — Adrien uśmiechnął się pokrzepiająco. — Bycie członkinią Rady ma na ciebie świetny wpływ.

Chloe miała nadzieję, że w cieniu kaptura nie było widać, jak się rumieni. To głupie, nikt nie powinien umieć jej zawstydzić.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz