𝐗𝐗𝐈𝐈. KOŃCOWA NUTA

75 9 35
                                    

Dzwony nawet nie zabiły na alarm. Każdy patrol strażników wiedział, że bohaterowie nie mogli znajdować się bliżej miejsca ataku i nim wprawiliby je w ruch, potwór dawno zostałby pokonany. Szkoda, że Biedronka i Czary Kot nie mieli tak dobrych przeczuć.

Wylądowali na murze otaczającym główny dziedziniec. Zachwiali się na nogach, gdy kolejny dom zamienił się w gruz i przy okazji wstrząsnął ziemią.

— Nie sądziłem, że Władca Ciem stworzy kiedyś kogoś większego niż Goryl — powiedział Czarny Kot. Przygotował laskę, ale wątpił, by mu się przydała. Nie przeciwko takiemu stworowi.

— To nie ofiara akumy tylko emopotwór — oceniła Biedronka. — Mayura też musi gdzieś tu być. Patrz! — Pobladła, kiedy spojrzała w dół. — Tam wciąż są ludzie!

Czarny Kot wychylił się przez mur i zobaczył biegnących między gruzami lub kulącymi się pod budynkami Paryżan, którzy uciekali przed niebezpieczeństwem. Biedronka zacisnęła usta jak zawsze, gdy zastanawiała się nad rozwiązaniem.

— Trzeba ich ewakuować — zdecydowała. — Wygląda na to, że emopotwór zmierza do pałacu. Nie widzę przedmiotu, w którym może być amok. Musimy go najpierw unieruchomić, żeby nie burzył więcej budynków.

— Łatwizna — mruknął bez przekonania Czarny Kot.

— Obwiążę go jo-jo. — Biedronka przemilczała jego komentarz. — Ty w tym czasie znajdź strażników. Każ im zorganizować ewakuację.

— Na pewno powinnyśmy się rozdzielać?

— A mamy inne wyjście?

Czarny Kot westchnął. Nie mieli. Oba zadania były równie ważne. Na chwilę odłożył na bok wszystkie nieporozumienia ostatnich dni, pokrzepiająco ścisnął ramię dziewczyny i na pożegnanie zawołał:

— Powodzenia!

Rzucił się biegiem, a za nim podążyła niewyraźna odpowiedź Biedronki, niemal całkowicie zagłuszona hałasem wywoływanym przez emopotwora.

— Tylko wróć do mnie.

Chciał powiedzieć to samo, ale nie miał czasu się odwrócić. Pobiegł po murze. Przeskoczył na dach, a z niego zeskoczył na drugi, mniejszy dziedziniec. Panował na nim popłoch. Granatowe smugi przemykały koło niego, gdy rozglądał się ze kapitanem Rogerem.

Kapitan stał z boku i wykrzykiwał rozkazy do swoich podwładnych, wymachując rękami. Chłopak pobiegł do niego, zderzając się przy tym z kilkoma strażnikami.

— Część strażników jest potrzebna do ewakuacji Paryżan — oznajmił na jednym wydechu. — Emopotwór niszczy domy, a oni są w potrzasku.

Kapitan zaklął przez tę nieoczekiwaną zmianę planów, ale kiwnął głową. W pośpiechu wykrzyczał rozkazy i nowo powstały oddział wybiegł za bramę. Czarny Kot postanowił ruszyć za nimi, by upewnić się, że spełnią swoje zadanie. Potknął się, gdy ziemia znowu się zadrżała. Miał nadzieję, że to tylko ciężkie kroki potwora a nie kolejny zawalony budynek.

Wybiegli za bramę i skręcili w pierwszą uliczkę w prawo. By nie tracić czasu na przeciskanie się między strażnikami, Czarny Kot wybił się laską na dach najbliższego domu. Nie ustawał ani na moment. Obserwował długie ramię szykujące się do uderzenia.

Ramię zostało powstrzymane przez jo-jo, które przyciągnęło je i unieruchomiło. Przynajmniej na kilka sekund.

Biedronka krzyknęła, gdy emopotwór nagle poderwał kończynę w górę, ciągnąc ją w górę wraz z jo-jo. Puściła swoją broń i przez chwilę jeszcze wznosiła się ku nocnemu niebu. Zamachała rękami, gdy zaczęła spadać.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz