𝐈𝐗. NIEPROFESJONALNE BIURO ŚLEDCZE

68 10 10
                                    

Adrien wbiegł po schodach z taką lekkością, jakby latał. Ostatnimi dniami humor mu dopisywał. Plagg przyjmował to z radością, bo im lepiej czuł się jego pan, tym więcej camemberta dostawał. Ten ser miał również pewną szczególną zaletę – specyficzny zapach, który przeganiał Felixa z komnaty.

Jednak od kiedy Adrien dał kuzynowi klucz do biblioteki i tak widywał go znacznie rzadziej. Felix musiał zaszyć się między półkami książek. Adrienowi zdawało się także, że ostatnio sam miał mniej zajęć, dzięki czemu łatwiej było mu wymykać się na misje i zyskał więcej czasu wolnego, z którego nie zawsze wiedział, jak skorzystać.

Tak jak teraz. Olśniło go, gdy spojrzał na stojący w jego komnacie zegar. Wyleciał z niej pewny, że najlepiej spożytkuje ten czas odwiedzając kogoś.

Na szczycie schodów natknął się na Marinette, która wracała z pracowni madame Bustier po całym dniu pracy. Wychodząc zza zakrętu, dziewczyna odgarniała sobie włosy z oczu i niewiele brakowało, by wpadła na uśmiechniętego Adriena.

— Dzień dobry, Marinette.

— Dzień dobry?

Jej przywitanie zabrzmiało jak pytanie. Zaskoczona dziewczyna rozejrzała się, jakby chciała sprawdzić, czy nikogo nie ma w pobliżu.

Adrien wiedział, że pewnie źle robił, tracąc czujność, ale od ich pomyślnie ukończonej wycieczki po ogrodach przestał tak bardzo uważać, czy ktoś ich podsłuchiwał lub obserwował. Wyrzuty sumienia nie dręczyły go zbytnio, skoro Marinette była ostrożna za ich oboje. To prawie tak jakby był z Biedronką.

W ogóle Adrienowi zdawało się, że od urodzin dziewczyny wiele się zmieniło. Kiedy wtedy rozmawiali, czuł się prawie tak, jakby był przy niej jako Czarny Kot. Marinette była dużo pewniejsza siebie i mówili zupełnie szczerze. Brakowało tylko przekomarzania się, które postronni mogliby interpretować na przeróżne sposoby.

W nim samym także coś się zmieniło. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz pozwolił sobie na taką chwilę słabości przy kimś, kto nie byłby Plaggiem lub Nathalie. Przy Marinette nie czuł skrępowania. Uwierzył, że go rozumiała.

Miał wrażenie, że po tamtym dniu ich relacja weszła na kolejny szczebel. Jeśli ktoś chciałby napisać kiedyś podręcznik obsługi relacji międzyludzkich, powinien ilustrować je jako drabinę. W każdym razie, jego uczucia do dziewczyny na pewno się zmieniły. Jedyny sposób, w jaki potrafił to określić to to, że stała mu się jeszcze droższa.

— Wszystko w porządku? — spytała niepewnie Marinette, uświadamiając tym samym Adrienowi, że przypatrywał się jej w milczeniu trochę dłużej niż powinien.

— W jak najlepszym — odparł. — Chciałem się tylko z tobą zobaczyć.

Policzki Marinette zaróżowiły się lekko, ale już nie robiła sobie z tego nic, nie tak jak kiedyś. Adrien pomyślał, że prędkość z jaką się rumieniła, była całkiem urocza.

— Udało się — dziewczyna rozłożyła ręce — widzisz mnie. Jest coś, co mogę coś dla ciebie zrobić?

— Na przykład dać się odprowadzić?

Marinette przez kilka krótkich chwil otwierała i zamykała usta, jakby nie wiedziała, co na to odpowiedzieć. W końcu skinęła głową i zaczęła schodzić po schodach. Adrienowi wydawało się, że od czasu do czasu zerkała na niego podejrzliwie.

— Jak ci minął dzień? — zapytał.

O tak, to z pewnością nie było podejrzliwe spojrzenie.

Dziewczyna potknęła się na schodach u ich krańca, ale Adrien w porę złapał ją za ramię. Puścił ją dopiero, gdy nabrał pewności, że odzyskała równowagę.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz