IX. KONSTELACJE

53 8 36
                                    

— Dziękuję wszystkim za przemiłe towarzystwo podczas obiadu — powiedział Adrien do... cóż, nikogo.

Przez kilka długich sekund wpatrywał się w puste krzesła przy stole w jadalni, jakby liczył, że – jakimś cudem – ktoś się zmaterializuje i odpowie. W pewnym sensie sam był sobie winien. Poprosił służbę, by zostawiła go samego. Nie miał tylko wpływu na ojca. Ostatni wspólny posiłek zjedli przed balem.

Adrien czuł się, jakby ojciec karał go za coś, czego nie zrobił. Gabriel często zamykał się w swoich komnatach pod pretekstem pracy lub złego samopoczucia. Gdy podawał ten drugi powód, nawet wtedy syn nie mógł go odwiedzić.

Chłopak przyznawał to z trudem, ale nie pogardziłby nawet towarzystwem kuzyna. Felix doprowadzał go niekiedy do szału, ale zawsze ożywiał atmosferę. Na jakąś godzinę Adrien byłby w stanie zapomnieć mu jego występki. No i z pewnością towarzyszyłaby mu ciocia Amelie, która zawsze wnosiła mnóstwo światła do pomieszczenia, tak podobna do zmarłej bliźniaczki.

Z przeciągłym westchnieniem Adrien wstał od stołu. Zaraz przez jego twarz przemknął szybki uśmiech. Ten jeden raz samotny obiad nie bolał. Od rana Adrien wyczekiwał momentu, gdy wymknie się na spotkanie z Marinette. Wyobrażał sobie, że tak czuli się ludzie, którzy całymi dni pracowali i jedyne, co ich podtrzymywało na duchu, to wizja powrotu do ukochanego domu.

Śpiący pod jego koszulą kwami także stanowił niemałe pocieszenie. Adrien chciał nawet zaprosić Plagga, by usiadł z nim do stołu, ale obawiał się, że ktoś wejdzie bez pukania i go zobaczy. Dlatego kwami przespał cały obiad. Trzeba było się spodziewać, że wkrótce się obudzi, dopominając się jedzenia.

Adrien wrócił do swojej komnaty, zastanawiając się, jak spożytkować wolny czas. Chwilami tęsknił za ściśle ułożonym planem – tak długo był idealną wizją syna stworzoną przez Gabriela, że nie wiedział już, kim był tak naprawdę.

Spojrzał na stojący przy szezlongu stolik. Powinna tam leżeć książka o kosmosie – jedna z wielu na ten temat, po jakie sięgał ostatnio. Wszechświat zawsze go fascynował, ale dopiero teraz miał czas, by to zainteresowanie pogłębić. Kagami uważała to za stratę czasu – czytanie o teoriach, których autorzy nie byli w stanie potwierdzić ich niczym namacalnym, ale właśnie ta niepewność, otwarcie na dyskusję i pozostawione pole dla wyobraźni podobały się Adrienowi najbardziej.

Książka musiała zostać w sypialni. Poszedł po nią, by trochę poczytać przed lekcją chińskiego, które wciąż odbywały się planowo. Z nich zresztą nie chciał rezygnować. W sypialni panował przyjemny chłód, jako że rano zostawił tam otwarte na oścież okno. Poza świeżym powietrzem, ktoś jeszcze wdarł się do pokoju.

— Cześć, kuzynie.

Felix siedział na parapecie w swobodnej pozie. Jedną nogę miał na nim opartą, a druga zwisała bezwładnie ku podłodze. Wyglądał na zmęczonego, jakby od dawna bardzo kiepsko sypiał, ale tylko to się w nim zmieniło.

Adrien nie wiedział, jak zareagować. Podskoczył, gdy podmuch powietrza zatrzasnął za jego plecami drzwi. Jego umysł bił na alarm. Felix – jego kuzyn, ale i chłopak, który zabrał Biedronce Szczęśliwy Traf.

Felix zeskoczył z parapetu. Szedł do Adriena z rozłożonymi rękami i szerokim uśmiechem.

— Nie cieszy cię widok kuzyna uznanego za zaginionego? — zapytał. — Nie zamierzasz się przywitać?

Zamierzał się przywitać. Zdecydowanie zamierzał.

Adrien krzyknął z wściekłości i rzucił się na kuzyna. Złapał kołnierz koszuli Felixa i przyparł go do najbliższej ściany. Chłopak był tym tak zaskoczony, że nawet nie próbował się opierać.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz