XXI. FUNDAMENTY

31 4 0
                                    

— Wejść! — zawołała Lila w odpowiedzi na pukanie do drzwi. — Och, Albo, jesteś. Rozgość się.

Nazywanie drzwiami próchniejącego kawałka drewna byłoby zapewne wyolbrzymieniem, ale brakowało na nie lepszego słowa. Do środka weszła kobieta, której rude loki były jedynym jasnym punktem w pomieszczeniu. Lila wyprostowała się na krześle i uśmiechnęła słodko, by Alba zapomniała, jak ostrym tonem nakazała jej wejście.

— Proszę, zajmij moje miejsce. Musisz być zmęczona po całym dniu. — Lila zwolniła fotel i wskazała go kobiecie. — Opowiadaj, jak mają się sprawy.

— Jesteś bardzo łaskawa. — Alba uśmiechnęła się z wdzięcznością i opadła na fotel. Westchnęła, gdy z jej członków odpłynęło zmęczenie.

Lila popatrzyła na miejsce, w którym powinno stać łóżko i niemal żałowała, że schowała stare koce, które jej za nie służyły. Nie miała ochoty stać. Powtórzyła sobie, że tego wymaga postać, którą grała. Nieodłączny element roli, którą przydzieliła sobie we własnym przedstawieniu.

Tej kryjówki nienawidziła jeszcze bardziej niż poprzedniej. Dwa dni po spotkaniu z księżniczką pod starym teatrem pojawili się robotnicy gotowi do jego rozbiórki. Uciekła czym prędzej i teraz kryła się w spiżarni opuszczonej rezydencji.

Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież to rezydencja – przestronny budynek, w którym pozostała część eleganckich mebli – a w studni wciąż była czysta woda. Jednak Lila miała wrażenie, że dom był nawiedzony. Zdawało jej się, że słyszała kroki, a czasem nawet głosy; najczęściej ze strychu. Musiała pokonać strach. Wczoraj nie było już żadnego znaku cudzej obecności. Duchy musiały wystraszyć się jej.

Pamiętała, że nie wspomniała księżniczce o teatrze. Postanowienie o jego rozbiórce utwierdziło Lilę w przekonaniu, że regentka porozumiewała się ze znienawidzonymi przez nią bohaterami. Nie mogła przeciągnąć jej na swoją stronę, gdy oni szeptali jej do uszu.

Księżniczkę trzeba zmusić siłą. Dlatego należy przyspieszyć plan.

— Albo — odezwała się Lila z odpowiednio wyważonym ponagleniem — zadałam ci pytanie.

— Wybacz, Iris. — Kobieta wyglądała na prawdziwe zmęczoną. Lila niemal prychnęła. Nie wzbudzi tym jej litości. — Tylko dzisiaj otrzymaliśmy mnóstwo potwierdzeń, nawet więcej niż szacowałaś. Jesteś naprawdę niezwykła.

Lila uśmiechnęła się, jakby wcale nie podała wtedy zaniżonej liczby, wiedząc, że gdy okaże się znaczenie większa, wywrze na innych wrażenie.

— Nie mnie należą się pochwały, ale bogom — odparła z fałszywą skromnością. — To ich światło otwiera ludziom oczy i serca na prawdę, by mogli sprzeciwić się herezji.

Czasami brzmiała tak przekonująco, że sama zaczynała wierzyć w swoje słowa. Dlaczego miałaby ograniczać się tylko do wyłudzania pieniędzy, za co odpłacała się kilkoma dobrymi przedstawieniami? Czemu nie sięgnąć po więcej? Czemu nie miałaby stać się przywódczynią, która obali system i wprowadzi nowy porządek naprawdę?

Lila chciała władzy, pieniędzy i splendoru. Nie mogła tego dostać dzięki miraculum, którego nigdy nie otrzymała. Nie mogła tego dostać dzięki Adrienowie Agreste'owi ani Władcy Ciem. W końcu znalazła sposób. Nawet bogowie pożałują, że jej nie wybrali.

— Nie mogę się doczekać, aż to się skończy — szepnęła z rozmarzeniem Alba, zapewne wyobrażając sobie nowy świat, w którym ulice były ze złota, a mleko i miód płynęły w fontannach.

Nie musiała jeszcze wiedzieć, że taki świat będzie dostępny tylko dla nielicznych.

— Tak, moja droga. — Lila podeszła do Alby i położyła jej rękę na ramieniu. — Ja też.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz