XV. SAMOTNOŚĆ DZIELONA NA DWOJE

82 7 22
                                    

Biedronka wystawiła pięść. Nim Czarny Kot zareagował, przypatrywał się, jak promienie zachodzącego słońca oświetlały jej twarz, gdy stali na placu pod Wieżą Flaeia po kolejnej udanej misji. Chudy, ciemnowłosy chłopak, który niedawno groził Paryżowi jako Rewersor, odchodził z placu.

Czarny Kot przyłożył swoją pięść do Biedronki. Nie potrafił oderwać wzroku od jej oczu. Albo była to gra świateł, albo skakały w nich iskierki radości.

— Zaliczone.

— To ja sfruwam — oznajmiła Biedronka, gdy jej kolczyki zadźwięczały po raz pierwszy. — Do zobaczenia, Kocie.

— Właściwie to... — powstrzymał ją Czarny Kot. Zabrakło mu tchu, gdy dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na niego pytająco.

Teraz albo nigdy. Już kilka dni temu zaplanował wszystko ze szczegółami, ale gdy teraz przyszło mu powiedzieć to na głos, jak nigdy zabrakło mu słów. Żartowanie z Biedronką, nawet takie, przez które mogła się domyślić jego uczuć, przychodziło mu z łatwością, jednak gdy miał wyznać coś na poważnie, zawsze się peszył.

— Coś się stało? — spytała Biedronka. — Jeśli to coś ważnego, proszę, pospiesz się.Nie lubię być trzymana w niepewności.

— Nie, nie. Tak się tylko zastanawiałem — Czarny Kot podrapał się po karku — czy może nie chciałabyś ze mną spędzić trochę czasu?

Biedronka roześmiała się krótko i życzliwie.

— Przecież spędzamy ze sobą mnóstwo czasu.

— Tak, wiem — odparł chłopak. Dlaczego przychodziło mu to aż tak opornie? — Myślałem o czymś przyjemnym i zaplanowanym. W sumie to mam już prawie wszystko przygotowane. Zastanawiałem się, czy... — odchrząknął. No dalej, wyduś to z siebie, ponaglił się. — Czy nie chciałabyś spotkać się ze mną dziś wieczorem na Łuku Triumfalnym?

Gdy wcześniej nad tym myślał, doszedł do wniosku, że będzie to idealne miejsce. Nie dość, że było w pewnym sensie ich, to jeszcze był to najwyższy budynek w tamtej okolicy, więc nie musieliby martwić się potencjalnymi obserwatorami.

Zrozumiał, że wszystkie jego plany zaczęły się sypać, kiedy zmienił się wyraz twarzy Biedronki. Zniknął uśmiech, a brwi ściągnęły się w zmartwieniu.

— Och, Kocie — zaczęła, a chłopak już dostał swoją odpowiedź. — Przykro mi, ale jestem dziś zajęta. Cóż, to nie jest pewne, ale staram się nie tracić nadziei. — Biedronka dużo gestykulowała. Teraz to ona wyglądała na zakłopotaną. — Najprawdopodobniej jednak nie przyjdę. Przepraszam.

Czarny Kot uśmiechnął się bez przekonania. Zdawało mu się, że Biedronka nie jest z nim do końca szczera. Powtarzał sobie, że nie może tracić nadziei, bo najprawdopodobniej nie przyjdę nie oznacza tego samego co z pewnością nie przyjdę.

— W porządku. — Czarny Kot wzruszył ramionami z nonszalanckim uśmiechem. — Coś mi jednak mówi, że jeszcze się dzisiaj zobaczymy.

Biedronka uśmiechnęła się do niego pobłażliwie, pożegnała się, po czym wyrzuciła swoje jo-jo i odleciała. Czarny Kot obserwował ją, przypominając sobie, co miał jeszcze ważnego zrobić, a o czym zapomniał. Oczywiście, musiał wrócić jak najprędzej do pałacu, by wysłać przez kogoś do Marinette wiadomość, że nie da rady się wymknąć, by dołączyć do niej, Nino i Alyi.

Uśmiechnął się sam do siebie, przekonany, że tego wieczora wszystko pójdzie idealnie.

***

Marinette zdążyła się przewrócić dwa razy i potknąć drugie tyle, nim w końcu odnalazła starą drabinę na strychu budynku dla służby. Po omacku – nie wzięła ze sobą świecy bojąc się, że coś podpali, co przy poziomie je niezdarności było wielce prawdopodobne – wspięła się po niezbyt licznych szczeblach.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz