Zbliżała się północ, ale Kagami nie zamierzała się położyć. Nie zasnęłaby prędko – dwa dni z rzędu tkwiła w łóżku do południa. Zamiast niej cała rezydencja, którą przed ich przyjazdem do Paryża kupiła Tomoe Tsurugi, zapadła w sen. Jej ściany zdawały się powoli poruszać w miarowym oddechu.
Kagami nie wzięła świecy. Zwiedzała puste korytarze prowadzona tylko przez światło księżyca i gwiazd wpadające przez okna. Była wojowniczką, nie bała się ciemności. To ciemność powinna bać się niej.
Wciąż wyrzucała sobie, że nie była na sali balowej w momencie pojawienia się Władcy Ciem. Wyszkolono ją, by w takich chwilach łapała za broń. Nie miała na to szansy, gdy została wciągnięta w wir ewakuacji. Zarumieniła się na wspomnienie nocy. Wydawała się odległym snem. Nie sądziła, że ktoś kiedyś...
Ciemność koło niej się poruszyła. Kagami od razu poprawiła się w myślach. Nie bała się ciemności, dopóki ta nie zaczynała dawać znaku życia. Rozejrzała się za czymś do obrony, ale niczego nie znalazła. Trudno, walczyć wręcz też umiała.
— Kto tam jest? — spytała. Ewentualnemu napastnik nie mógł przejąć inicjatywy.
Zawsze spodziewała się najgorszego, ale czy nawet Władca Ciem nie potrzebował odpoczynku? Mógłby powstrzymać się od wysyłania akum dwie noce po balu.
Ciemność znowu się poruszyła, ale tym razem ktoś z niej wychynął. Stanął w świetle, jakie wpadało przez okno, i Kagami mogła się przyjrzeć granatowemu kaftanowi, wysokim sznurowanym butom i wachlarzowi, który kształtem przypominał zbitkę piór. Nie była pewna, czy to gra świateł, ale pod założonym kapturem widziała fioletową skórę i zielone oczy.
Bez broni się nie obejdzie. Kagami skoczyła do cokołu pod ścianą, na którym stało popiersie nieznanego jej mężczyzny. Jeśli będzie trzeba, rozbije je przybyszowi o czaszkę. Wzniosła rzeźbę nad głowę.
— Hej, spokojnie! — Przybysz podniósł ręce w obronnym geście i zrobił krok do tyłu. — Duusu, chowaj pióra. To tylko ja.
Oślepiona nagłym rozbłyskiem światła Kagami zamrugała, by odpędzić plamki sprzed oczu. Opuściła popiersie na wysokość brzucha.
— Adrien? — sapnęła.
Chłopak skrzywił się i zaczął szybko zmieniać ułożenie włosów.
— Nie do końca — powiedział. — Spotkaliśmy się, kiedy przyszłaś pożyczyć od niego książkę.
— Felix.
— Tym razem trafiłaś. Przyciąłem ostatnio włosy.
Kagami odstawiła rzeźbę na cokół. Istniało zbyt wielkie ryzyko, że sama wysunie jej się z rąk i przedwcześnie zniknie jedyna broń w pobliżu.
— Czego chcesz?
— Przyszedłem w odwiedziny. — Felix podszedł do okna i beztrosko oparł się tyłem o parapet. — Czyżby odwiedzanie znajomych było zabronione?
Dziewczyna mogła wytknąć mu, że był środek nocy, a nazwanie ich nawet tylko znajomymi było hiperbolą. Wciąż nie docierało do niej, że kuzyn Adriena zjawił się w jej domu, bo nie widziała powodu, dla którego by to zrobił. Nie Felix, który nagle zniknął z powierzchni Ziemi i którego poszukiwania zarządził sam Gabriel Agreste.
— Całe miasto cię szuka — oznajmiła. Marzyła, by być tak rozluźnioną jak on. — Radzę ci wyjść, zanim kogoś zawołam.
— Sądziłem, że ucieszysz się na mój widok — westchnął Felix.
— Przykro mi, że cię zawiodłam.
— Mam rozumieć, że nie podobało ci się moje towarzystwo na balu?
CZYTASZ
GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AU
Fanfiction❝Sława jest niebezpieczna. Im bardziej ludzie cię kochają, z tym większym hukiem potem upadasz. ❞ Wiele wieków temu bogowie związali swoje moce z magiczną biżuterią i wycofali się ze świata. Kiedy ludzie ich potrzebowali, poprzez Strażnikow, s...