Jeśli coś pójdzie nie tak, odpowiedzialność bierze na siebie. Marinette powtarzała tę myśl jak mantrę od chwili, gdy została sama w bocznej uliczce. Z Czarnym Kotem uznali, że bezpieczniej będzie dotrzeć na Plac królewski osobno.
Dziewczyna ciągle poprawiała kaptur płaszcza Czarnego Kota. Ciężar był znajomy, podobny nosiła jako Biedronka. Świadomość, że należał do chłopaka, dodatkowo ją otulała.
Na tym cieple starała się skupić, żeby nie myśleć o złych przeczuciach, które ją nękały. Chciała tylko przez kilka minut poczuć się jak normalna dziewczyna. Czy to naprawdę takie złe?
Jednak kiedy normalne dziewczyny idą ulicą, obok nich nie kroczy wspomnienie największego koszmaru ani echo słów portretujących je jako złoczyńców.
Gdy opowiedziała Mistrzowi Fu o poczynaniach Lili, odradził pochopne działanie. Nie było to nic związanego z Władcą Ciem, więc ryzykowałaby jeszcze większe narażenie się ludziom. Przydałaby się pomoc świątyni, ale ta dystansowała się od wydarzeń w mieście. Pozostawało czekać na pomoc, którą mógł sprowadzić Luka.
Znowu ta bierność. Jak ona jej nienawidziła.
Po dzisiejszej walce próbowała zatrzymać Czarnego Kota, żeby powiedzieć mu o Iris i starym teatrze, ale on spieszył się na spotkanie z... no cóż, z nią. Umówili się na rozmowę następnego dnia, a ona postanowiła dowiedzieć się o terminie kolejnego spotkania w teatrze.
Weszła na Plac Królewski i z zadowoleniem stwierdziła, że nikt nie zwracał na nią uwagi. Albo zakapturzone postacie były już w Paryżu na porządku dziennym, albo muzyka była zbyt pochłaniające. Kto nie tańczył, tworzył krąg wokół tańczących i klaskał do rytmu.
Marinette skręciła za drzewa, przeszła jeszcze kilkadziesiąt metrów i zatrzymała się pod tym o najszerszym pniu. Oparła się o niego i z uśmiechem podziwiała tańczących. Zazdrościła im tej beztroski.
— Co taka piękna dziewczyna robi tutaj sama?
Jej pięść wyleciała w powietrze. Czarny Kot popatrzył na nią zaskoczony, ale w porę zablokował cios wymierzony w jego szczękę.
— Jeśli przeszła ci ochota, wystarczy powiedzieć — roześmiał się. — Nic na siłę.
— Przepraszam. — Marinette cofnęła rękę. — Przestraszyłam się.
— W porządku. Myślałem, żeby zaproponować ci kurs samoobrony, ale wygląda na to, że się obejdzie. Ten zamach wyglądał obiecująco. Uczyłaś się gdzieś bić?
Przez głowę przeleciały Marinette wszystkie prawdziwe odpowiedzi. Od miesięcy walczyła regularnie jako Biedronka. Czarny Kot udzielił jej kilku lekcji szermierki.
— Nie uwierzysz, ale jako dziecko ciągle wdawałam się w bójki z chłopcami z sąsiedztwa. — Mrugnęła do chłopaka, który parsknął śmiechem. — No i jakiś czas temu byłam na treningu szermierki. Jednym.
— Tak? — podłapał Czarny Kot, a w jego oczach błysnęło rozbawianie. Znała już to spojrzenie. Często je widywała, ale jeszcze nie wiedziała, co oznaczało. — Nie chciałaś nigdy tego powtórzyć?
Chciała wtedy dostać się do drużyny, by nowa umiejętność pomogła jej w walce ze złoczyńcami. Teraz, po lekcjach Czarnego Kota miraculum wciąż nie wyposażało jej w szablę, więc kariera szermierza chyba nie była jej pisana.
— Chyba nie. Musiałby się zdarzyć cud, żeby broń była w moim zasięgu, gdybym znalazłabym się w niebezpieczeństwie.
— Nie przekonuje cię, że byłbym twoim nauczycielem? — Czarny Kot pochylił się nad nią. — Jedyna wada moich lekcji to, że rozpraszam uwagę.
CZYTASZ
GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AU
Fanfiction❝Sława jest niebezpieczna. Im bardziej ludzie cię kochają, z tym większym hukiem potem upadasz. ❞ Wiele wieków temu bogowie związali swoje moce z magiczną biżuterią i wycofali się ze świata. Kiedy ludzie ich potrzebowali, poprzez Strażnikow, s...