XII. SZTUKA WALKI O SIEBIE

84 7 48
                                    

Po nieprzespanej nocy Adrien ledwo stał na nogach. Posłuchał się Biedronki i wrócił do siebie, ale zamiast spać, przewracał się z boku na bok i myślał.

Jego ojciec nie mógł być Władcą Ciem. Po prostu. Przez ostatnie miesiące Gabriel oddalił się, ale to nie podstawa do podejrzeń. Wiedział, że Biedronka ma jakiś przekonujący dowód, o którym nie mogła mu powiedzieć i to było najgorsze. Co jeśli był rzeczywiście obciążający? Nie. Wszystko z pewnością dało się wyjaśnić. Przecież to jego ojciec.

Adrien ziewnął i wziął gibką szablę do ćwiczeń, która miała okrągłą końcówkę, by nie zrobiła przeciwnikowi krzywdy. Nie miał siły na trening, ale wymiganie się nie wchodziło w gę – nieważne, jak słabo się czuł i niechętnie patrzył trzymaną broń.

Jedynym pocieszeniem było to, że prowadzący zajęcia, Armand D'Argencourt, zasłużony emerytowany strażnik i były żołnierz, zamierzał przyjrzeć się kilku kandydatom i zrekrutować ich. Adrien mógł zatem trochę odpuścić.

Stanął w szeregu wraz z kilkoma innymi szermierzami. Wyprostował plecy, szablę trzymał przy swoim boku. D'Argencourt przechadzał się przed nimi z dłońmi splecionymi za plecami i wypiętą piersią.

— Dziś część z was będzie ćwiczyła z naszymi kandydatami — zapowiedział. — Wyjaśnijcie im, co i jak, wymieńcie parę ciosów. Przyjrzę się uważnie i wybiorę najlepszych, by mogli wraz z wami uprawiać ten szlachetny sport. — Podszedł do drzwi i otworzył je. — Wejść!

Adrien przyglądał się, jak do sali treningowej wchodzi piątka dobrze zbudowanych, ale wyraźnie młodszych od niego chłopaków. Musiał przetrzeć oczy, bo nie dowierzał, kiedy zobaczył ubraną w ochronną skórzaną kamizelkę Marinette idącą za nimi z uniesioną głową. Uśmiechnął się do niej i pomachał dyskretnie, ale ona zdawał się go nie widzieć. Kandydaci uformowali drugi szereg naprzeciwko szermierzy.

Armand przeszedł się koło nich, przyglądając się każdemu od stóp do głów. Zatrzymał się przed stojącą na końcu szeregu Marinette i spojrzał na nią krytycznie.

— Młoda damo — odezwał się — chyba pomyliły ci się zajęcia. Balet będzie jutro.

Kilku chłopaków na sali roześmiało się cicho. Adrien zrobił krok do przodu, ale wtedy zobaczył, jak Marinette zadziera głowę i spogląda wyzywająco w oczy prowadzącego.

— Dziękuję, ale przyszłam na szermierkę — odparła. — Na ogłoszeniu nie było nic, co mogłoby mnie powstrzymać od spróbowania.

— Rozejrzyj się — westchnął D'Argencourt. — Kogo tu widzisz?

— Szermierzy.

— Mężczyzn — poprawił ją prowadzący. — Mężczyzn, chłopców, młodzieńców, jak wolisz. Nie ma tu żadnej kobiety.

— Ale to nieprawda. — Marinette przychyliła głowę. — Przecież ja tu jestem.

Znowu poniosły się ciche śmiechy i Adrien też się nie powstrzymał. Marinette obrona siebie przychodziła lepiej, niż się spodziewał. Cofnął się z powrotem do szeregu.

— Przez Biedronkę dziewczynom poprzewracało się w głowach — mruknął gniewnie Armad, przerażony, że potyczka odbije się na jego autorytecie. — Zobaczyłyście ją biegającą po ulicy i myślicie, że nagle wszystkie możecie łapać za broń. Z tego co słyszałem, to Czarny Kot nosi u boku miecz i walczy ze złoczyńcami. Biedronka tylko łapie te motylki i odwraca czar.

— Wcale nie — powiedzieli chórem Marinette i Adrien, który tej niesprawiedliwości nie mógł puścić mimo uszu. Walczyli z Biedronką ramię w ramię i nawet jeśli on częściej ścierał się ze złoczyńcami, bez niej nigdy by nie wygrali.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz