XIV. MOC, KTÓRA ODMIENIA LUDZI

56 5 28
                                    

Ktoś mógłby nazwać Adriena łatwowiernym a nawet naiwnym, jednak on sam by się nie zgodził. Ostatnio nie wierzył w wiele rzeczy. Na przykład teraz, w dawnym ogrodzie matki przed jej kamienną podobizną, nie wierzył, że minął już rok od jej śmierci.

Ręce trzymał w kieszeniach spodni. Jedną wbijał sobie paznokcie w skórę, żeby się nie rozpłakać, a drugą ściskał talizman od Marinette. Ten mały przedmiot sprawiał, że czuł się, jakby była obok.

Wiedział, że Emilie by ją polubiła. Czasami wyobrażał sobie, że już tak było, że oglądała syna z zaświatów i naśmiewa się z jego niezdarnych poczynań. Uśmiechnął się, kiedy wyobraził sobie, jak Emilie chichocze na widok jego miny, gdy Marinette wyznała Czarnemu Kotu, że kiedyś była zakochana w Adrienie.

Rok. Wiele się działo przez ten czas i chłopak naprawdę zastanawiał się, czy Emilie to widziała. Czy byłaby dumna, że był Czarnym Kotem? Popełniał błędy, ale czuł, że tak. Czy byłaby szczęśliwa, że Adrien znalazł prawdziwych przyjaciół i się zakochał? Z całą pewnością. Czy serce pękałoby jej przez to, jak jej ulubieni chłopcy oddalili się od siebie? Adrien nie miał co do tego wątpliwości.

Nie było dnia, by nie tęsknił za Emilie. Zaakceptował fakt, że to się nie zmieni. Żałoba była miłością, która przetrwała śmierć. Gdyby mógł spełnić jedno życzenie, chciałby, by Emilie tu była. Jednak musiał pozwolić jej żyć w inny sposób – w swojej pamięci.

Adrien znosił żałobę lepiej niż jego ojciec. Nigdy o tym nie rozmawiali, ale chłopak nie był ślepy. Z chęci zapomnienia Gabriel rzucił się w wir. Zawsze był skryty, ale po śmierci żony niemal całkowicie odciął się od świata, jakby chciał zatonąć we własnym cierpieniu.

Może w tym tkwił problem. Adrien pół roku dławił się bólem, ale odnalazł ludzi, których sama obecność leczyła jego rany. Ojciec nie miał nikogo takiego. Adrien żałował, że nie był lepszym synem i nie potrafił ulżyć mu w cierpieniu. Czasem myślał, że dlatego został odtrącony. Zawiódł ojca.

Zastanawiał się, czy gdyby Emilie wciąż tu była, też zostałby wplątany w zaaranżowane małżeństwo. Z bólem serca stwierdził, że nie wie. Mama nie zawsze miała wpływ na ojca. Co dziwne, to po jej śmierci Adrien zaczął swobodniej poruszać się po pałacu i częściej wychodzić do miasta. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że ta wolność była tylko pozorna.

Nie spodziewał się cudzych kroków. Gdy zobaczył ojca przechodzącego pod pergolą, pomyślał, że ma omamy. Ujrzenie ducha matki wydawało mu się bardziej prawdopodobne niż spotkanie ojca.

Jednak Gabriel sunął ścieżką, przypominając ducha. Skórę miał poszarzałą, a oczy podkrążone. Nerwowo zaciskał i rozprostowywał palce. Gdy zobaczył syna pod pomnikiem, przystanął.

Adrien już zawsze pamiętał ten obraz. Szok na twarzy ojca. Delikatne poruszenia liści nad jego głową. Cisza przed burzą.

— Dzień dobry, ojcze.

Słowa zawisły między Agreste'ami. Adrien nie pamiętał poruszania ustami, jednak głos przypominał ten jego. Jednocześnie brzmiał obco, jakby dobiegał z innej rzeczywistości, należał do innego Adriena.

— Dzień dobry, synu.

Gabriel w końcu postąpił tych kilka kroków do przodu i stanął koło Adriena. Chłopak zerkał na niego kątem oka. Nigdy nie sądził, że ojciec odwiedzał ogród. Zakładał, że chciał tylko przekształcić ogród w swego rodzaju sanktuarium.

— To już rok — odezwał się półgłosem Gabriel.

— Zgadza się, ojcze.

Adrien nie przypominał sobie, kiedy jego rozmowy z ojcem zaczęły być tak beznamiętne i sztuczne. Nie miał nawet pewności, czy nie były takie zawsze, tylko Emilie odwracała od nich uwagę.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz