VI. WYRZECZENIE

66 8 17
                                    

Głęboki wdech przed lustrem i moment na sprawdzenie, czy wyćwiczony uśmiech robi dobre wrażenie. Zazwyczaj tyle wystarczyło, by Chloe odzyskała panowanie nad sobą. Dlaczego tym razem ta metoda nie zadziałała?

— Co ty wyrabiasz? — krzyknęła, gdy Sabrina, jej służąca, za mocno szarpnęła szczotką.

— Wybacz, wasza wysokość — powiedziała cicho Sabrina.

Chloe przygryzła usta. Nie zamierzała na nią nawrzeszczeć, po prostu tak wyszło. Zawsze tak wychodziło. Choć ruchy szczotki stały się znacznie łagodniejsze, księżniczka zabrała ją służącej.

— Daj mi to. Muszę zająć czymś ręce.

Rozczesując włosy, Chloe rzuciła ostatnie spojrzenie na swoje odbicie w lustrze toaletki zastawionej akcesoriami do włosów, kosmetykami i flakonami perfum. Podeszła do okna. Przyjrzała się swoim końcówkom. Uwaga Audrey, jakoby były rozdwojone, z pierwszego dnia po powrocie królowej, zapadła księżniczce w pamięci.

Wzrok Chloe przesunął się na Sabrinę. Służąca tkwiła koło toaletki ze spuszczoną głową i złożonymi przed sobą rękoma, czekając na następne polecenie. Księżniczka szukała słów, które nie byłyby rozkazem lub naganą, ale ich nie znalazła.

Sabrina nie była taka zła. Brakowało jej tylko pewności siebie. Gdyby wychodziła życiu naprzeciw z podniesioną głową, wiele by na tym zyskała. Wyplątałaby się w końcu od służenia Chloe i jakaś inna ofiara przełożonej pokojówek zajęłaby jej miejsce.

— Wyjdź — odezwała się w końcu Chloe. — Dalej poradzę sobie sama.

Służąca ukłoniła się i wyszła z komnaty. Korzystając z chwili samotości, księżniczka wróciła na krzesło przed toaletką. Wsparła brodę na dłoniach, położyła łokcie na blacie i zajrzała w oczy swojemu odbiciu.

— I co? Zamierzasz teraz stchórzyć? — spytała zaczepnie. — To dzieje się na twoje życzenie.

Zaczynała żałować, że wszyscy spełniali jej życzenia tylko dlatego, że była księżniczka. Kilka dni temu sir Armand przyniósł jej wiadomość z terminem następnego spotkania Rady, w którym miała uczestniczyć już jako regentka. Do tej wiadomości nie wierzyła, że jej propozycja zostanie potraktowana poważnie.

Między rozwalonymi kosmetykami dostrzegła niewielki grzebyk z pszczołą – identyczną, jak w herbie rodziny Bourgeois – ułożoną z połyskujących w świetle kolorowych kamyczków. Wsunęła ją we włosy.

Rada nie zgodziła się dlatego, że widziała w niej potencjał na przywódczynię; nie chcieli wszczynać kłótni z córką rannego króla w już i tak rozchwianej stolicy. Zapewne zawarli nieformalne porozumienie, że Chloe zasiądzie w Radzie tylko fizycznie, bo jej głos nie będzie miał żadnego znaczenia.

— Jeszcze zobaczymy.

Wyszła z komnaty. Nadszedł moment, w którym miała udowodnić Radzie, że się myliła. Nie po to chciała w niej zasiąść, by być ignorowaną. Miała pomysły, jak pomóc zagrożonemu Paryżowi i jeśli Rada nie zamierzała traktować poważnie jej osoby, niech chociaż je rozważy.

Nie przypominała sobie, kiedy ostatnio pojawiła się w korytarzu, w którym znajdowała się komnata przeznaczona na prowadzenie obrad. Odgadła, że pozostali zaproszeni już przybyli, gdy pod drzwiami nie spotkała nikogo poza dwoma strażnikami. Ukłonili się i wpuścili księżniczkę do środka.

Ledwie Chloe znalazła się w komnacie, usłyszała szuranie krzeseł. Zgromadzeni powstali z miejsc, by powitać swoją księżniczkę.

Regentkę, poprawiła się w duchu. Jeśli chciała, by inni tak o niej myśleli, sama musiała to robić. Była pierwszą osobą, która powinna w siebie uwierzyć.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz