XIV. POWROTY BARDZIEJ I MNIEJ POŻĄDANE

95 6 29
                                    

Ostatnie dni mijały spokojnie pomimo kilku ofiar Władcy Ciem, z którymi walka nie okazała się być dla ciągle nabierających wprawy bohaterów zbyt wielkim wyzwaniem.

Marinette i Alyi wolne ponownie wypadło tego samego dnia i druga z wspomnianych dziewczyn wykorzystała okazję, by wyciągnąć przyjaciółkę z pałacu, bo, jak to określiła, od dawna umierała z niecierpliwości, by pokazać jej, co odkryła. Spacerowały ulicami miasta, aż znalazły się nad brzegiem Sekwany. Marinette przez cały czas bezskutecznie starała się wydobyć z przyjaciółki, dokąd ją prowadziła.

Znalazły się w miejscu, gdzie na wodzie wzdłuż jednego brzegu kołysały się zacumowane łodzie. W Paryżu nie było portu, ale wszyscy żeglarze zawarli nieoficjalne porozumienie, że w tym miejscu będą się zatrzymywać.

Przedsiębiorcy korzystali z tego faktu i wielu z nich ustawiało tam swoje stoiska z nadzieją, że będą pierwszymi, do których na zakupy przyjdą znużeni po podróży do stolicy żeglarze.

Marinette zawsze przyglądała się z zainteresowaniem kręcącym się po pokładach marynarzom. Miała z tym improwizowanym portem wiele wspomnień. Tego dnia była jednak zbyt skupiona na próbach dowiedzenia się, jaką Alya miała dla niej niespodziankę, by rozglądać się dokoła.

— Przestań w końcu mnie dręczyć — poprosiła Alya, gdy mijały kolejne łodzie — i otwórz szerzej oczy.

— Czemu? Kupiłaś mi łódź? — zaśmiała się Marinette.

Alya spojrzała na nią pobłażliwie i zatrzymała się na chodniku. Poklepała przyjaciółkę po głowie.

— Nie o to chodzi — westchnęła, kładąc sobie dłonie na biodrach. — Nie przemyślałam wszystkiego.

Marinette zmarszczyła czoło. Wolałaby, żeby przyjaciółka, skoro ewidentnie coś nie poszło po jej myśli, wyjaśniła, o co chodziło. Nie dość, że razem znalazłyby wyjście z sytuacji, to jeszcze Marinette przestałaby zżerać ciekawość. Rozwiązanie idealne.

— Chodzi o to — Alya znowu westchnęła — że nie pamiętam, której łodzi...

— Marinette?

Wezwana dziewczyna obróciła się w stronę, z której usłyszała swoje imię. Zasłoniła oczy przed słońcem i to, co wydało jej się być zwykłym ciemnym kształtem na rufie jednej z łodzi, nabrało kształtów.

Wysoki, smukły chłopak w wymiętej bluzce przechylał się przez burtę. Niebieska wstążka wiązała jego czarne włosy w niski kucyk, który ledwo nadążył za nim, gdy rzucił się biegiem po pokładzie.

— Luka?!— krzyknęła zaskoczona Marinette.

Zapomniała o Alyi, która przyglądała się jej z uśmiechem i pobiegła do łodzi. W tym czasie Luka zbiegł... nie, zeskoczył po trapie i spotkali się razem u jego końca. Marinette rzuciła się chłopakowi na szyję ze śmiechem. Objął ją w pasie. Dziewczyna poczuła, jak jej stopy odrywają się od ziemi i wkrótce obracali się razem w akompaniamencie śmiechu i pisków.

Luka odstawił Marinette na ziemię. Od razu złapała go za policzki i zaczęła uważnie studiować jego twarz. Przez ostatnie trzy lata wydoroślał. Jego rysy wyostrzyły się, a świeżo ogolona skóra była szorstka w dotyku. Wydawał się też lepiej zbudowany. Jego spojrzenie za to nie zmieniło się wcale – niebieskie oczy wciąż były spokojne, falowały jak wody, po których tyle żeglował.

— Zmężniałeś — roześmiała się Marinette i poklepała Lukę po zaskakująco twardej piersi.

— A ty? — odparł Luka, także się śmiejąc. — Gdzie jest ta mała dziewczynka, która płakała, gdy odpływałem?

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz