IV. KRZYWDZĄCA UMOWA

55 9 54
                                    

Gdyby Marinette sporządziła listę osób, których odwiedzin w letni wieczór się spodziewała, ta, która właśnie usiadła na jej łóżku i badała wzrokiem mały pokoik, na pewno by się na niej nie znalazła.

Uszczypnęła się kilka razy w przedramię, by sprawdzić, czy nie śni, ale Kagami wciąż była w jej pokoju – okrutnie realna. Marinette zaczęła się bawić włosami, które wcześniej rozpuściła.

Swoje spotkania z Kagami mogła policzyć na palcach jednej ręki. Nie widziała w dziewczynie wroga, mimo zżerającej ją czasami zazdrości, ale nie były też przyjaciółkami. Dlatego wciąż nie otrząsnęła się po usłyszeniu musisz mi pomóc, które zastąpiło przywitanie.

— Przynieść ci coś do picia? — zaoferowała Marinette. Do kuchni był kawałek, więc uciekłaby na dłuższy czas.

— Nie, dziękuję — odparła Kagami. — Wolałabym, żebyś usiadła. To denerwujące, gdy ktoś nade mną stoi.

Choć to był jej pokój i to ona powinna proponować innym spoczynek, Marinette natychmiast usiadła na krześle, na oparciu którego do niedawna wisiał płaszcz Adriena. Na łóżku obok Kagami zostało sporo miejsca, ale uznała, że bezpieczniej będzie zachować dystans.

— Czemu zawdzięczam twoją wizytę? — zapytała Marinette, patrząc wszędzie, tylko nie na Kagami.

— Już mówiłam. Musisz mi pomóc.

— No tak. To wszystko wyjaśnia.

— Chodzi o Adriena.

Krótki, nerwowy śmiech uciekł z ust Marinette. Zakryła je szybko, by Kagami nie pomyślała, że śmiała się właśnie z niej. Oczywiście, że chodziło o Adriena. Pewnie Marinette powinna się spodziewać kolejnej rozsądnej rady, by odsunęła się od chłopaka. Tym razem nie da się zaskoczyć.

— Ściślej rzecz ujmując — westchnęła Kagami — pomożesz nam obojgu.

— Nie wiem, jak mogę pomóc w sprawie, której nie rozumiem.

Kagami podniosła na nią udręczone oczy i nagle Marinette zobaczyła ją w zupełnie innym świetle. Nie jako dziewczynę, która idzie przez życie zobojętniała na wszystko, a która używa chodnego realizmu jako tarczy przed codziennością.

— Wiem, że byłam dla ciebie trochę szorstka — zaczęła Kagami. Marinette uniosła brwi. Trochę? — Mimo to wierzę, że akurat Adrienowi zechcesz pomóc. Chodzi o to... — Przymknęła oczy. — Nasi rodzice dawno zdecydowali, że wydadzą nas za siebie nawzajem. Kiedy wróciłam do Paryża, ustalili szczegóły i podpisali intercyzę.

Marinette zamrugała. Czasami to podejrzewała, ale nigdy do końca nie wierzyła, że jej teoria się sprawdzi. W rodzinach królewskich aranżowane małżeństwa były na porządku dziennym, ale Adrien przecież do takiej nie należał. Nie spodziewała się, że Gabriel Agreste może być tak okrutny dla własnego syna.

Nie mogła i nie chciała wyobrażać sobie swojego przyjaciela uwięzionego w małżeństwie bez miłości. Zarumieniła się na wspomnienie, że jeszcze niedawno chodziło za nią pełne dziewczęcej naiwności marzenie, w którym to oni za kilka lat brali ślub. Nawet jeśli już sobie odpuściła – albo robiła wszystko, by tak było – nie chciała, by Adrien do końca swoich dni był nieszczęśliwy.

— Wiedziałaś — uświadomiła sobie i to był tylko kolejny policzek od losu. — Widziałaś i dlatego radziłaś mi, żebym dała sobie spokój z Adrienem.

— Zgadza się. — Kagami powoli pokiwała głową. — Chciałam ochronić przed bólem chociaż jedną osobę.

Marinette pokręciła głową, jakby próbowała nie dopuścić do siebie tej wiedzy. Była ciężka do przyjęcia, a jeszcze cięższa do dalszego niesienia.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz